Śp. O. Maurycy Madzurek

prowincjał OO. Franciszkanów warszawskiej prowincji

O. Mauryce Madzurek

Dnia 13 października 1945 r. zasnął :w Panu gorliwy sługa boży, O. Maurycy Madzurek, kapłan zakonu OO. Franciszkanów, piastujący do ostatniej chwili urząd prowincjała franciszkańskiej prowincji warszawskiej. Urodził się 6 sierpnia 1884 r. na Bukowinie. W Czerniowcach uzyskuje średnie wykształcenie. W roku 1904 wstępuje we Lwowie do zakonu OO. Franciszkanów. Na filozofii i teologii wykazał niepospolite zdolności, niezwykłą pracowitość i sumienność. Po tych przygotowaniach, uwieńczonych w roku 1911 sakramentem kapłaństwa, O. Maurycy z gorliwością apostolską, godną syna św. Franciszka, rozwija swoją działalność na rozmaitych powierzonych mu placówkach. W szczególniejszy sposób uwydatnił swoje zalety na przełożeństwie w kilku naszych klasztorach jak w Kaliszu, Grodnie, Gnieźnie a następnie jako sekretarz prowincji i ojciec duchowny w zakonnym seminarium w Krakowie.

Na kapitule w roku 1939 został przed samą wojną wybrany prowincjałem warszawskiej prowincji z siedzibą w Warszawie, gdzie rozpoczęła się jego droga krzyżowa, którą szedł aż do końca. Zaraz po zajęciu Warszawy przez Niemców uwięziono go na Pawiaku wraz z innymi kapłanami. A później chociaż z więzienia był uwolniony to jednak gestapo nie dawało mu spokoju: często wzywali go do siebie, grozili, natrząsali się, gromadzili pocztę, którą wysyłał, by ją potem zniszczyć w jego oczach, zabronić mu korespondencji i w ten sposób uniemożliwić łączność z podwładnymi. Ale O. Maurycy, zdający się całkowicie na Opatrzność Bożą, postanowił być na wszystko gotowym, dlatego wcale się nie ukrywał i nigdzie nie uciekał, chociaż w każdej chwili był narażony na aresztowanie. Ta jego mężna postawa wpływała dodatnio na najbliższe otoczenie a w skutkach dała wynik, że ocalone klasztory nie rozproszyły się pod wpływem ciągłego strachu przed gestapem. Owszem prowadzono nieprzerwanie seminarium i nowicjat.

Piszący te słowa podczas 2 i pół lat swego przełożeństwa w Niepokalanowie pod okupacją niemiecką miał siedmkroć nękającą wizytę gestapa. Po jednej z nich specjalnie ostrej i groźnej na pewno byłby czmychnął gdzieś w nieznane a za jego przykładem z wielką szkodą rozprószyliby się i inni. Lecz O. Maurycy tak dobroczynnie i serdecznie wpłynął na niego, że ustał wszelki strach a nastąpiło całkowite zdanie się na wolę Bożą. Rada jego w tym wypadku okazała się bardzo wnikliwą, trafną i słuszną a przewidywania w całej pełni się sprawdziły.

Zdrowie O. Maurycego załamało się od czasu przejścia, we wrześniu 1944 r., z płonącej Warszawy do Niepokalanowa poprzez obóz pruszkowski. Zapadł mocno na serce i nerki. Przeżył jeszcze rok pełniąc trudne obowiązki prowincjała, ale ze słabości już się nie podźwignął. Z okazji ostatnich swoich imienin powiedział: "podobało się Bogu abym był słaby i chory, ale cieszę się, że mimo to sprawy zakonne tak pomyślnie się rozwijają, zdaję sobie sprawę, że nie ja słaby, lecz Niepokalana prowincją rządzi".

O. Maurycy jest przykładem dla swoich braci wzorowego zakonnika, dobrego ojca, prawdziwego syna św. Franciszka, rycerza Chrystusowego i Niepokalanej Matki.