Do moich kolegów...

W rozmowach z wielu moimi kolegami spotykałem się często z ostrą krytyką "Rycerza Niepokalanej". Krytyka taka, czytana w jakiemś piśmie brukowem, nie wzrusza mnie wcale, bo wszak autorami tych napaści nie są ludzie inteligentni, lecz pismaki "z czarciej łaski", tendencyjnie i za judaszowy grosz bluźniący przeciwko temu, co piękne i dobre. Lecz słowa "niepokalane bzdury", jakie usłyszałem z ust mego, niestety, kolegi, zaryły się w mojej świadomości, jak ostry, zatruty cierń.

że takich głosów słyszę dużo, że takich "kolegów", mających pretensję do "uczoności" i "zdrowego krytycyzmu" jest bardzo wielu, przeto chcę na tem miejscu powiedzieć im, co o nich myślę i wskazać im drogę, którą sam poszedłem i na której czuję się wyśmienicie.

Przedewszystkiem niech każdy zada sobie pytanie: "wierzę, czy nie wierzę?". Jeśli na to pytanie nie będzie umiał odpowiedzieć, niech prosi Boga o łaskę oświecenia a następnie niech trochę postudjuje dzieł z zakresu historji ludzkości, począwszy od człowieka z epoki kamiennej, poprzez dzieje ludów starożytnych, poprzez średniowiecza do czasów obecnych.

Człowiek różnych ras i narodów, różnej barwy skóry i różnych ustrojów społecznych - wierzył zawsze - i tęsknił... A czyż można tęsknić za niewiadomem lub za tem, czego niema?

Więc wiedziała ludzkość, za czem tęskniła: za królestwem Bożem, za Bogiem. Bo ten Bóg sam zaszczepił w duszy człowieka świadomość o Swem istnieniu; tylko ta świadomość, jak wszystko na świecie, podlegała i podlega powolnej ewolucji, doskonaleniu w formie, o treści niezmiennej. Podobnie, jak przejawy życia zmieniają się w swej formie, chociaż samo życie, jako zjawisko, jest zawsze tem samem.

Więc Bóg jest. Czujemy Go w sobie. Jest Siłą, Mądrością i Prawem, Któremu posłuszne są zarówno olbrzymie (w naszem pojęciu) bryły kosmiczne, jak i drobniutkie (znów w naszem pojęciu) cząsteczki elektronów.

A jeszcze jest Miłością, tem najpotężniejszem z praw, bo pomocnem i skutecznem w najcięższej z walk - walce człowieka z sobą samym, z własnemi namiętnościami.

Widzisz więc, kolego, że każdy inteligentny człowiek może śmiało powiedzieć sobie: "wierzę!". A jeśli wierzę w Boga - Ducha, w Boga - Miłość - to czyż mogę nie wierzyć w to święte Przymierze, jakie zawarł Bóg z człowiekiem przez Wcielenie Syna Bożego?

A jeśli wierzysz i kochasz Jezusa, kolego, to czy możesz nie czcić Jego Matki? Swoją matkę kochasz i szanujesz - byłbyś wyrzutkiem, gdyby było inaczej! - a Matki Boga nie kochasz?

Słuchaj! Niektóre (a może wszystkie?) ludy błądziły, nie uznając w kobiecie duszy, spychając ją do roli podrzędnej. Bóg, wybierając Marję, sprostował Sam ten błąd, zrównał prawa mężczyzny i kobiety, a w Marji uświęcił wszystkie matki!

Kochamy więc Tę naszą Niepokalaną Matuchnę, prawda? A miłość tę właśnie zaszczepia kochane pisemko - "Rycerz". Tysiące serc przypada z kornem dziękczynieniem do kolan Matki (każdemu matka potrzebna!) - właśnie na łamach tego wdzięcznego pisma.

A czy wiesz, kolego, że ja - a takich, jak ja, jest legjon - "Rycerzowi" zawdzięczam: wiarę głęboką, uspokojenie wewnętrzne, porzucenie wielu złych przyzwyczajeń, pogodę i wesołość - a najważniejsze: drogę, a raczej furtkę, przez którą serce moje dąży do Pana Niepokalanej w różnych potrzebach, a potrzeb tych jest dużo (czyż ty ich nie masz?).

A wiesz, że znów do naiwnych prostaczków nie należę; od lat najmłodszych byłem zawsze tą "anima vagans" - błądzącą duszą, pełną sprzeciwu, krytyki i poszukiwań. Studjowałem i nadal studjuję nauki przyrodnicze, zwłaszcza biologję i kosmografję, Haeckla i Darwina znam dobrze i nawet uznaję ich niektóre tezy; sam pisuję do druku artykuły przyrodnicze, krajoznawcze i pedagogiczne. Znam, oczywiście z lektury, najnowsze zdobycze wiedzy współczesnej; byłem żołnierzem Wielkiej Wojny, jestem również nauczycielem; uprawiam sporty.

Mimo to - i właśnie dlatego - noszę Medalik, mówię codzień pacierz, chodzę do Spowiedzi i czytuję "Rycerza" - wcale nie uważając go za "średniowieczne ogłupianie ludzi". Zresztą... i ja i ty, kolego, też kiedyś będziemy uznani przez naszych potomków za średniowiecznych "mamutów".

Ale dla Boga czas i przestrzeń nie istnieją.

Radzę ci, kolego, zwróć się do Marji!