Dlaczego księża nic nie robią

Skończyłem czytać gazetę. Muszę się przyznać, ze jest to pismo wydawane przez wrogów religii katolickiej. Rumieniec wstydu pokrywa moje czoło, gdy to wyznaję. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że pierwsza to i ostatnia tego rodzaju gazeta w moich rękach. Będąc konsekwentnym w życiu, jako katolik nie brałem do ręki pism, które kierując się złą logiką, albo podstępem, osłabiają w nas siłę wiary. Pod adresem religii i pracy wyczytałem różne oszczerstwa. Co ciekawsze, że przeprowadzenie tych myśli było tak podstępne, że dopiero po głębszym namyśle mogłem wykryć duże niedorzeczności. Zdanie głoszące, że księża są ciężarem społeczeństwa, utkwiło mi głęboko w pamięci. Dotychczas nawet nad tym się nie zastanawiałem. Odtąd więc postanowiłem poświęcić więcej uwagi życiu księdza - nie dlatego, przyznam się, bym miał wierzyć w niedorzeczności osłabiającej wpływ księdza na społeczności, ale by wyrobić sobie pojęcie o prawdzie na podstawie czystych źródeł.

Mroźna noc. Wiatr z wielką wściekłością szarpał drzwiami, przedostawał się do mieszkania niewidocznymi dla oka szparami, wyprawiał harce w kominie. Zimno, że psa byś na dwór nie wyrzucił.

Już miałem się położyć spać, bo godzina była bardzo późno. Wtem doleciał mnie ginący gdzieś w zakamarkach wsi cichy, żałosny dźwięk dzwonka. Obecni, których sen jeszcze nie zmorzył, zerwali się z pościeli. Uklękli. - Niechaj będzie pochwalony- słychać szept warg.

Już zamilkł żałosny dźwięk, targany wichrem, poniesiony w dal za kapłanem, jadącym z posługą duchowną do chorego.

Następnego dnia dowiedziałem się, że ksiądz proboszcz zaopatrzył umierającego we wsi odległej o 6 km od kościoła. Przyjechał od chorego o godz. pierwszej w nocy.

Było to w okresie Wielkiego Postu. Mając zamiar odbyć spowiedź, udałem się do kościoła. Zastałem już długie szeregi ludzi po obu stronach konfesjonału. Ludzie ciągle przychodzą i zajmują miejsca odchodzących. Z pewnym wyrzutem spoglądam na penitentów, oblegających konfesjonał. Spowiedź trwa już od kilku godzin, a skończy się najprędzej za trzy godziny.

Raz przy sposobności zadałem pytanie księdzu.

- Proszę księdza, o ile mogę wnosić, to ludzie nie doceniają poświęcenia kapłanów, słuchających spowiedzi. Z mej strony sądzę, że spowiedź musi bardzo wyczerpywać.

Krótka odpowiedź księdza z towarzyszącym jej uśmiechem potwierdziła moje przypuszczenia.

- Długie siedzenie w jednej pozycji ujemnie odbija się na zdrowiu. Nerwy w tej pracy ulegają prędkiemu wyczerpaniu. Ale proszę mi wierzyć, że każdy kapłan z największą radością spełnia ten obowiązek. Czyni to dla dobra dusz i chwały Bożej.

* * *

Są to zaledwie fragmenty z przelicznych zajęć księdza. Ambona, szkoła, praca naukowa i na polu piśmiennictwa, opieka nad katolickimi związkami młodzieży i starszych, udział w akcji społecznej w celu podniesienia dobrobytu materialnego ludu, obowiązki księdza jako urzędnika cywilnego, prywatne, duchowe obowiązki, które każdego dnia zajmują około 3 godziny czasu - to wszystko odtwarza dopiero całokształt pracy duchowieństwa. Pracy wkładanej z wysiłkiem dla dobra duchowego, umysłowego i materialnego społeczeństwa.

Gdy widzę heroizm księdza, który po ukończeniu studiów uniwersyteckich zamyka się w ciasnych granicach wsi - to mam pojęcie o ogromie pracy, podejmowanej przez ofiarne, nieliczące się z nakładem sił, duchowieństwo katolickie.

Ksiądz więc jest człowiekiem w pełni produktywnym dla społeczeństwa pożytecznym.

Oto moje spostrzeżenia, będące zresztą wyrazem katolickiego patrzenia na życie ludzkie.

Czyżby więc ludzie, piszący pod adresem księdza katolickiego różne niedorzeczne oskarżenia, byli tak krótkowzrocznymi, żeby nie dojrzeli jego pracy?

Nie. Zachodzi tu coś zasadniczego. Panowie ci, trzeba nam wiedzieć, to bezbożnicy, nie uznający duszy; nie wierzą w Boga. Dlatego też każdy czyn podejmowany dla dobra duszy, dla chwały Boga, uważają za zupełnie zbędny.

Oto wyjaśnienie dlaczego księża, w ich pojęciu, nic nie robią.

Umiejmy zatem patrzyć trzeźwo, z punktu katolickiego, by nie powtarzać bezmyślnie głupich twierdzeń ludzi nie uznających żadnej religii.

Wartość pracy kapłana każdy w stu procentach poznaje na łożu boleści w obliczu śmierci.


Dlaczego Kościół zowie Maryją Matką miłosierdzia? Dlatego, że przepaść miłosierdzia Bożego, dla kogo tylko zechce, roztwiera: tak dalece, że każdy grzesznik, chociażby największy, nie zginie skoro go pośrednictwem Swoim Ta ze świętych Najświętsza poprze.

Św. Bernardyn Seneński