"Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj"
Chrystus rozdaje chleb

Poprzez całe wieki jawi się najczęściej na wargach ludzkich podwójne wołanie. Jedno ciche, pokorne a ufne kieruje się w stronę nieba i prosi za Chrystusem Ojca: "Chleba naszego powszedniego daj na dzisiaj". A drugie głośne, namiętne wyrywa się z pogańskiego tłumu i pod pałacem imperatora rzymskiego, u bramy fabrycznej, na sali parlamentu żąda: "Chleba! Chleba i igrzysk!" Bez chleba nie może człowiek żyć na ziemi, o niego woła i zabiega przez całe życie. I zależnie od tego, czy to jego wołanie i zabiegi tchną duchem chrześcijańskim, czy pogańskim, osądzić trzeba, czy jest na właściwej drodze do zaspokojenia swego głodu szczęścia, czy na błędnej. Bo tylko w Chrystusie "prawda i żywot".

Chleba... Chrystus podczas swej ziemskiej misji zatroszczył się o chleb codzienny dla nas. Nie przeszedł mimo nędzy, żal mu się zrobiło głodnego ludu, więc karmił go cudownie chlebem i rybą i zapowiadał mu lepszą dolę w swym Królestwie, którego kodeks streścił w jednym prawie-miłości, i uczył nas modlić się w "Ojcze nasz" nie tylko o rzeczy z tamtego świata, ale i o chleb, ręcząc za skuteczność tej prośby.

Boi się, żebyśmy nie ustali w drodze... Bo po to mamy się troszczyć o chleb, żebyśmy utrzymali przy życiu swe ciało i zasłużyli sobie za ziemskiej pielgrzymki na niebo. Nie gardzi Chrystus ciałem ludzkim wszak sam Bóg je stworzył i ożywił duszą nieśmiertelną, a Duch św. obrał je sobie na świątynię. Nie gani prawdziwego postępu na ziemi owszem, każe ją nam czynić "sobie poddaną" (Rdz 1,28) i wyzyskać wszystkie dane nam talenta. Ale też ciała nie uczyni ośrodkiem zainteresowania człowieka i ciału temu każe być sługą duszy, a wszystkich tych, "których bogiem jest brzuch", ostrzeże przez św. Pawła, że "końcem ich zatracenie" (Flp 3,19). I postęp gospodarczy nie będzie dla chrześcijanina ostatecznym celem jego dążeń i sensem istnienia, jak głosi materializm, jeno "hymnem pochwalnym dla Boga" (Pius XII).

naszego... Dziwne to, że Boga prosimy o "nasz" chleb i Chrystus tak właśnie każe nam się modlić. Nie chce cudownie karmić swego ludu, dwa tylko razy to uczynił, a na szare życie chrześcijanina zostawia nadal Adamowy trud "w pocie czoła", który i Jego czoło uperlił; każe na chleb pracować i to uczciwie pracować każdemu, nie tylko rolnikowi i robotnikowi. "Kto nie pracuje, niech nie je" (św. Paweł). Jeżeli zaś Chrystus każe się jeszcze modlić o ten "nasz" chleb, to po to byśmy mieli od Boga zdrowie i siły do pracy, byśmy samą pracę znaleźli, byśmy dalej, gdy choroba lub starość osłabi nasze członki, doświadczyli na sobie miłosierdzia innych pracujących. Czyż więc ze spokojnym sumieniem może mówić "chleba naszego" ta młodzież, która nie chce zakasać rąk do pracy i ciągle jeszcze żyje życiem dziecka? Czyż to "swój chleb" wiezie szabrownik? I "roboty na lewo" z krzywdą dla jednostki i własnego państwa nie da się pogodzić z sensem Modlitwy Pańskiej.

powszedniego... Nie o złoto i skarby prosimy w pacierzu Boga, ale o chleb zwyczajny, o rzeczy najkonieczniejsze do życia. Cenił ten chleb Mędrzec biblijny, gdy błagał Boga: "Żebractwa i bogactwa nie dawaj mi, daj tylko potrzeby do żywności mojej" (Prz 30,8). Ze łzami wdzięczności spożywał św. Franciszek kromkę suchego chleba, odświeżając ją w wodzie źródlanej. A naszemu rodakowi tęskno było na obczyźnie "do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba" (C. Norwid). Chrześcijanin rozumie słowa współczesnego poety: "świat jest bogaty, kiedy chleb je suchy. Nie zubożyło nic tak bardziej świata, jak złoto" (L. Staff), o które biją się w bestialski sposób narody, którego gorączka wysusza sumienie i rodzi krzyczącą nierówność społeczną. Więc zadawala się życiem skromnym, zwłaszcza w czasach ciężkich. Pewnie, że jako istota rozumna "powinien się starać - jak pisze Pius XI - nie tylko zaspokoić konieczności życiowe, ale ma wznieść się na wyższy stopień dobrobytu i kultury, który jednak nie będzie przeszkadzał w cnocie, ale ją owszem ułatwi". Lecz za wykwit kultury i ochronę cnoty nie można uważać zabaw dzisiejszych, które stają się chlebem nie świątecznym już, ale powszednim coraz większej części społeczeństwa polskiego w kraju i za granicą, i które coraz bardziej nasiąkają jadem grzechu, wstyd Polsce przynosząc u obcych, a tu uśpienie spraw duszy, własnej i narodu. I nie dobrobyt rodzi narodowi dzisiejszy "przemysł bimbrowy" i szalony rozrost restauracji, ale nędzę i zwyrodnienie. Bóg nie wysłucha "Ojczenaszu" tych, co się ciągle bawią i nadużywają darów Bożych. (dokończenie nastąpi).