Założycielki Niepokalanek

Sylwetki katolickie 19

Rycerz Niepokalanej 12/1947, grafika do artykułu: , s.

Józefa Karska (1824-1860)

Rodem z Lubelszczyzny, Józefa jest jedną z pięknych, czystych dusz, dla których jeden Bóg stanowi właściwą rzeczywistość. Od dzieciństwa była uprzywilejowana darem kontemplacji.

W okresie, gdy świat ją do siebie pociągał, wśród zabaw i rozproszenia, dusza jej jednak Chrystusa szukała i znalazła Go w osobach chorych na epidemię cholery. Nie wahała się bowiem, mimo delikatnego zdrowia, chodzić na poddasza warszawskie i pielęgnować zarażonych. Przełomową chwilą była dla niej śmierć zamężnej a ukochanej siostry. Przy jej zwłokach zrozumiała nicość wszystkiego co stworzono.

Opłakany stan duchowy społeczeństwa napełniał ją bólem. Zdała sobie sprawę, że ratunkiem byłoby zgromadzenie zakonne wychowujące przyszłe żony i matki, od których tyle zależy w społeczeństwie. Wśród modlitwy poznała też, że Bóg ją woła na swoją wyłączną służbę.

Wyjechawszy do Włoch dla poratowania zdrowia, spotyka w Rzymie sławnego już wówczas kaznodzieję, ze Zgrom. Zmartwychwstańców, O. Hieronima Kajsiewicza i staje się jego penitentką. Myśl o nowym zgromadzeniu znajduje w nim echo, ponieważ od szeregu lat szukał istoty, która by się tego dzieła mogła podjąć. Olśniony pięknością duszy Józefy, jej czystością i lotnością w modlitwie, szczęśliwy jest, że znalazł "kamień węgielny" dla nowego zgromadzenia.

Przy organizowaniu życia wspólnego nastała epoka najboleśniejsza, ale i najcenniejsza dla niej: epoka krzyżów wewnętrznych i zewnętrznych. Choroba piersiowa ją wycieńczała i Józefa z bólem stwierdzała, że nie może, jakby to było konieczne, oddać się duszom, z którymi razem dawała początek małej społeczności. - Szczęśliwym dniem był ten, w którym przyoblekła się z towarzyszkami w habit o barwach Dziewicy Niepokalanej. Skromny dom w Rzymie przy via Paolina 30 stał się ulubionym wśród emigracji klasztorkiem".

Były to jednak ostatnie chwile życia Józefy, której dusza oczyszczona cierpieniem do Boga się wyrywała "Boże mój, krzyżem zdobyłeś serce moje i oto cała jestem Twoja", mówiła nieraz. Cierpienia te, z miłością przyjmowane, kazał jej Zbawiciel złożyć jako podwalinę Zgromadzenia, dla którego poświęciła swoje siły, swoje zamiłowanie, słodycz z obcowania cichego a spokojnego z Bogiem.

Odeszła do wieczności 11 października 1860 r., wyniszczona jako hostia, złożona Bogu na ofiarę. Ciało jej, pochowane u św. Klaudiusza, oczekuje na zmartwychwstanie.

Marcelina Darowska (1827-1911)

Urodzona w Szulakach na Kresach Wsch. M. Marcelina wybornie streszcza w sobie szlachetne rysy charakteru polskiego, oddanego na usługi największych idei na ziemi: Kościoła i Ojczyzny. Wielka miłość Boga w sercu jej gorejąca, kazała jej poświęcić tej idei wszystko co miała - całe życie swoje.

Logiczny a żywy rozum, gorące uczucie, wola niezłomna, serce szerokie dla bliźnich,

przede wszystkim dla biednych, potrzebujących pomocy czy to materialnej czy moralnej, sprawiły, że wydajność jej życia przeszła zwykłą miarę. Ukochana w rodzicielskim domu córka i siostra licznego rodzeństwa, następnie umiłowana żona i pełna troskliwości matka - traci wraz z mężem i malutkim synkiem całe swe ziemskie szczęście. Spełnia jednak dalej postanowienie powzięte w dniu ślubu, iż słowo ja wykreśli ze swojego słownika i poświęca się wychowaniu swej córeczki oraz pracy nad ziemią, którą jej mąż na Podolu pozostawił; otacza mądrą a silną opieką lud okoliczny, garnący się do niej, ufający jej tak bardzo w swym prostodusznym przywiązaniu, że z granic majątku nie chce jej wypuścić.

Wszystko co doczesne jej nie wystarczało - miłość ludzka, dostatki, artyzm w malarstwie i muzyce zadowolić jej nie mogły. Uciekała od nich, aby chorych i ubogich nawiedzać. Aż Bóg, z którym od dzieciństwa w głębi duszy obcowała, w Rzymie, dokąd się udała dla spełnienia dawniej uczynionego ślubu, objawił jej tu myśl swoją o zgromadzeniu wychowawczym dla Polski. Odtąd życie jej bierze jeden, jasno określony kierunek. O. Hieronim Kajsiewicz, przewodnik duchowny Marceliny, w r. 1854 zapoznał ją z Józefą Karską. Obie te dusze zrozumiały się zarówno w miłości Boga, jak i w pragnieniu przyjścia w pomoc udręczonej Ojczyźnie przez wychowanie dzieci.

Po 5 latach duchowej współpracy, po śmierci Józefy w 1860 r. ster zawiązującego się dopiero zgromadzenia objęła Marcelina. Po kilku latach przygotowania przeniosła je do Polski, gdzie w Jazłowcu stworzyła ośrodek wychowania, kultury, polskości i głęboko zrozumianego katolickiego życia duchowego i zakonnego. Promieniował on szeroko w kraju poprzez fundacje z biegiem 18 przez Matkę dokonane w Jarosławiu, Niżniowie, Nowym Sączu, w Słonimie i pod Warszawą w Szymanowie.

Po 50 latach znojnej pracy odeszła do Boga, zostawiając wielkie dzieło: setki dusz zakonnych pod opieką i wezwaniem Maryi Niepokalanej, zastępy uczennic, których zadaniem było rozszerzanie królestwa Bożego po rodzinach swoich.

Wielki kaznodzieja polski, a jednocześnie wierny przyjaciel Matki i zgromadzenia (jak sam się mianował) ks. abp J. Teodorowicz, przemawiając przy jej trumnie, rzekł, iż można "zamknąć jej życie w jednym znaku i jednym słowie, a to w słowie Pawłowym; "żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus".


Opisy zdjęć powyżej: [z lewej] M. Marcelina Darowska [z prawej] M. Józefa Karska