W orszaku Królowej dziewic

Na północnym boku Akropolis, dumnie pod niebiosa wznoszącego się zamku starożytnych Aten, stało arcydzieło Fidiasza, ogromnych rozmiarów posąg bogini Ateny, opiekunki miasta i państwa. Bogini lewą ręką trzymała tarczę, w prawej miała statuetkę bogini zwycięstwa, z hełmem na głowie stała jako pewna zwycięstwa niezłomna dziewica, jedyna czysta istota wśród plejady rozwiązłych bóstw greckich.

Mitologia grecka, podnosząca do godności ołtarza i kradzież i nieczystość, podziw nakazywała dla bogini czystości, która, wysoko wznosząc się nad brudem ziemskim, samego sięgała nieba.

Czy jej czciciele mieli zrozumienie dla ideału czystości?

- W praktyce z pewnością nie. Co prawda, to z pełnym bojaźni podziwem spoglądali na uosobienie czystości, w praktycznym natomiast życiu innej bogini byli naśladowcami: garnęli się do ołtarzy bezwstydnej Afrodyty i nieśli jej w ofierze to, co w oczach dziewicy najwyższą ma wartość.

Nad pogrążonym w niemoralności miastem wznosi się zbrojna bogini - dziewica ze wzrokiem skierowanym na wschód, jak gdyby stamtąd wyglądała ziszczenia tego, dla czego starożytność pogańska miała tylko niemy podziw bez praktycznego w życiu zastosowania. Jedno poganom nie było niewiadomym, że do zachowania czystości nieodzowną jest moralna (stąd godła walki) w rękach tarcza, na głowie hełm... ...Bez walki, bez wysiłku nie ma czystości... z braku ich wynikał brak koniecznej łaski...

Wieki minęły od postawienia arcydzieła Fidiasza na Akropolisie. Na wschód od Aten, w kraju Fidiaszowi zupełnie nieznanym, jakkolwiek był to kraj jedynie Morzem Egejskim od jego ojczyzny oddzielony, Bóg wszechmogący urzeczywistnił to, co dla najznakomitszego rzeźbiarza Hellady było sennym jedynie marzeniem. Tam to Wszechmocny stworzył dziewicę - ową jedyną Dziewicę, która na zawsze i dla wszystkich miała być żywym symbolem niepokalanej i nienaruszonej czystości; zwycięską dziewicę, co starła głowę wiekowego kusiciela, trzymającego ludzkość całą w okowach nieczystości; - dziewicę, której dane było w czyn wprowadzić to, do czego grecka bogini dojść nie zdołała: by zapalić w sercach tysięcy i milionów niewiast greckich miłość dla anielskiej cnoty czystości i pobudzić je do zastosowania tej cnoty w życiu.

[178]Cześć Maryi nie może być jedynie bezowocną, choć wzniosłą poezją. Tego w kulcie mariańskim dopatrzy się i protestant, a nawet człowiek zupełnie niewierzący. Przeciwnie: cześć Panny Najświętszej ma się stać źródłem duchownego odrodzenia, pogrążonej w zgniliźnie moralnej, i od Boga oderwanej ludzkości, jako też krynicą nadprzyrodzonych w skarbnicy chrześcijaństwa złożonych i jedynie skutecznych, nadnaturalnych środków zbawienia dla zepsutej za uciechami świata goniącej rozwiązłej ludzkości.

Jaki winien być ideał wierzących? - a szczególnie młodzieży, której grozi pogrążenie w sromotnym wirze uciech tego świata? Uznał to znany pedagog F. N. Förster i wyznał bez ogródek. Chodziło mu szczerze o ochronienie młodzieży przed obyczajową ruiną. W jaki sposób chciał tego dokonać? Naprzód jął się środków naturalnych, a gdy te - jak było do przewidzenia - zawiodły na całej linii, doszedł do przekonania, że innego źródła tu potrzeba. Może - jako protestant - myślał o stawieniu przed oczyma młodzieży ideału mariańskiego, jak go pojmowało jego wyznanie protestanckie.

Co mógł mieć na myśli ten doświadczony wychowawca? - Pewnie nie myślał o skutecznym wstawiennictwie Królowej Nieba - bo jako protestant wstawiennictwa świętych pańskich w ogóle nie uznawał Jego wychowankowie potrzebowali przykładu, wzoru, ideału, a tego protestantyzm dać im nie mógł. Nie było dla Förstera rzeczą niewiadomą, na jakim wzorze kształciły się tysiące w Kościele Katolickim. Wiedział dobrze, skąd wieki całe czerpały moralną siłę i moc, czyj wzór zdolny był miliony upadłych podnieść z brudu grzechowego do wyższych, czystych sfer, że tym wzorem jest Niepokalana, o której prorok mówi w Psalmie 44. Przywiodą królowi panny za nią; przyniosą do ciebie bliskie jej. Przyniosą je z weselem i z radością: przywiodą je do kościoła królewskiego. (Ps 44,15-16)

Co należałoby czynić, wiedzieli i starożytni. Pogrążeni w moralnym upadku bynajmniej tego nie taili. Mieli bowiem przepisy i przykazania - nie mieli natomiast w sobie moralnej mocy. Brakowało im żywego wzoru! Ten wzór przyniosło z sobą dopiero chrześcijaństwo, I teraz też nie trudno zdobyć ten wzór. Wystarczy chcieć go poznać i zaopatrzyć się weń okiem czystym, w piersiach trzeba mieć serce rycerskie, zdolne do podjęcia walki za sprawę świętą. W Niepokalanej dusza wierząca znajdzie oparcie i ostoję przeciwko moralnej zarazie, przeciwko dżumie nadużywania ponęt świata i przeciwko rakowi nieczystości.

O cesarzowej Marii Teresie opowiadają, że miała dar pozyskiwania ludzi dla swych planów. Niepokalana zachęca do naśladowania jej cnoty. A któraż to jest - ta "Jej" cnota? - I to dobrze wiemy. Ulubionym kwiatem królowej francuskiej Eugenii był fiołek. Jego kolor stał się modnym we Francji. Któż nie zna ulubionej cnoty Maryi - cnoty, której godłem jest nieskalana biel lilii? Niech ona będzie i naszą ulubioną cnotą. Powstałe z końcem XVIII wieku nabożeństwo do Niepokalanej, głoszące zupełne oddanie się Maryi było jedynym lekarstwem - mocą na ówczesne zboczenie obyczajów. Przez to nabożeństwo zdołano młodzież na powrót ze ścieżek grzechu sprowadzić do Kościoła i zbliżyć do Eucharystycznego Króla. A tej mocy nabożeństwo pełne dziecięcego oddania i miłości dla Maryi nie postradało! Przynieś tylko do Niej swe serce szlachetne, a za wynik ręczę bez wahania.

Maryja