W Ameryce życie!

KTO Z NAS CHCE ZIEM ODZYSKANYCH?

W gminie Kaczy Dół odbywały się wybory na wójta. Kandydował człowiek w mundurze wojskowym. Tytułowano go "porucznik". Podobał się wielu gospodarzom, bo trąbił wódkę jak wodę i postawić "litra" lubił, no i mądrala był wielki. I spryciarz.

Inżynier Kocur zaraz na początku zebrania zabrał głos i powiedział:

- Pana porucznika nie chcemy na wójta, bo pan nie jest obywatelem, gdyż jest pan już dawno żonaty, a ma pan tylko jedno dziecko. Obywatel to taki człowiek, który potrafi utrzymać państwo, a takim człowiekiem jest ten ojciec rodziny, który ma wiele dzieci. Bo nawet gdybyśmy nie więcej chcieli, tylko utrzymać ludność Polski w tej samej liczbie, jaką posiada Polska obecnie, to nawet wówczas statystyka naukowa powie nam, że każde małżeństwo musiałoby mieć średnio troje dzieci i więcej niż połowę czwartego dziecka. Ale i wtedy taka liczba dzieci byłaby dziadowska, bo Polska ma obecnie zaledwie 23 miliony ludzi. Jest to za mało, żeby Polska utrzymała swą wolność już chociażby dlatego, że Niemcy mają obecnie 74 miliony ludzi. Kto ma jedno dziecko, dwoje albo troje, ten widocznie chce, żeby Polska wymarła, a właśnie takim zwolennikiem wymarcia Polski jest kandydat na wójta. Ja nie chcę wymierającego wójta, tak jak nie chcę wymierającej Polski. Gminą powinna rządzić głowa, głowa prawdziwej rodziny, rodziny żywej, a nie trupiej, a więc powinna rządzić głowa rodziny wielodzietnej.

Cisza zaległa na zebraniu. Nawet ci, co przyszli tu pijani, nie wiedzieli, co na to powiedzieć. Po chwili Mrówka, Piątkowski, Sroczka i ludzie z Huty krzyknęli razem:

- Głowy chcemy, głowy!

- Niech ci, co nie chcą głowy, odejdą na bok! - krzyczał Sroczka.

Nikt się nie ruszył, widocznie każdy chciał głowy.

Wówczas spryciarz, kandydat na wójta, zaczął wołać jak oparzony:

- Obywatelu Kocur, a gdzie demokracja? W prawdziwej demokracji wszyscy mają jednakowe prawa, tak ci, co chcą, żeby Polska wymarła, jak i ci, co chcą, żeby żyła!

Zwolennicy człowieka w mundurze już nawet zaczęli się śmiać z Kocura i jego paczki, bo wiedziano, że wszyscy chcą demokracji, gdy Kocur poprosił o głos i zapytał kandydata:

- A jak pan głosował na trzecie pytanie referendum ludowego?

- Głosowałem "tak", bo ja chce, żeby Ziemie Odzyskane należały po wieczne czasy do Polski.

- A czy pan wie, ilu ludzi mieszka teraz na każdym kilometrze kwadratowym Ziem Odzyskanych?

- Wiem: 48 ludzi.

- A czy pan wie - pytał Kocur - ilu Niemców mieszkało w Niemczech na każdym kilometrze kwadratowym w takim chociażby roku 1936? I czy pan wie, ilu Czechów mieszkało na każdym kilometrze kwadratowym w tymże czasie?

- Nie wiem.

- To ja panu powiem: na kilometr kwadratowy wypadało wtedy 142 Niemców, a Czechów 200. Jeżeli więc pan chce, żeby Ziemie Odzyskane trwale należały do Polski, to musimy tam posłać tylu Polaków, żeby tak gęsto tam było od ludności polskiej, jak gęsto jest od Niemców. Czechów - tuż obok, zaraz za dzisiejszą granicą, bo inaczej ustawicznie będą krzyczeli Niemcy, albo Czesi, że oni się duszą od ludzi, a my mamy pustki w swoim kraju. Dlatego to tam na Ziemiach Odzyskanych musimy mieć wkrótce nie 48 ludzi na km kw., a tu w starych granicach Polski musimy mieć nie 75 ludzi na km. kw., ale musi u nas tak się roić od Polaków, jak w Niemczech rojno jest od Niemców, a w Czechach od Czechów. A pytam pana, panie kandydacie na wójta, ilu to Polaków pan da na Ziemie Odzyskane, jeśli ma pan tylko jednego dzieciaka? Nie tylko więc powinien pan był dobrze głosować podczas referendum, ale i posiadać dobrą liczbę dzieci. Bo cóż z tego, że pan głosował na kartce wyborczej trzy razy "tak", jeżeli w swym małżeństwie już od lat dwudziestu... stale pan głosuje "nie" A mundur niech pan zdejmie, bo Armia broni Polski żywej, a nie Polski wymierającej, pan zaś jest trupem wymierającym: pan nie chce dzieci. Pan nie chce polskich dzieci.

Zwolennicy kandydata zbaranieli. Tymczasem kandydat, spryciarz, wstał i powiedział:

- Chociaż my wymieramy, ale nas jest dziś więcej, dlatego my teraz rządzimy gminą. Kto za mną?

Jest takie przysłowie: "Mądry przegadał, a głupi pobił". Tak też i tutaj się słało: kandydat został wybrany, bo miał większość.

- Ponieśliśmy klęskę! - biadała nieomal z płaczem żona Mrówki, gdy wracali z wyborów.

- Musimy czekać trzydzieści lat - pocieszał ją Kocur. - Bo obecnie w gminie Kaczy Dół są już tylko gospodarze, co mają po jednym, albo dwoje dzieci. Nic więc dziwnego, że wymierająca hołota wybrała wymierającego wójta. Swój zawsze ciągnie do swego. Ale oni będą wymierali, a nas będzie przybywało, bo my mamy wiele dzieci. Przyszłość jest nasza. Bo do żywych świat należy: do wielodzietnych.

"ZAKRAPIANIE" W POJEDYNKĘ

Nowy wójt, spryciarz, nie chciał mieć w gminie opozycji, dlatego zaprosił Kocura do siebie. Postawił wódeczkę, zakąski i powiada:

- Pomówimy sobie, panie inżynierze, dzisiaj prywatnie. No, ale czemu pan nie pije?

- Panie wójcie, Polska przepija obecnie według moich obliczeń pół miliarda, a może miliard złotych miesięcznie. Teraz Polacy nie chcą mieć wiele dzieci, ale chcą na to miejsce wiele pijaństwa i wiele łajdactwa. Ja nie piję.

Wówczas wójt ujął szklaneczkę w rękę i rzekł:

- W takim razie ja rąbnę sobie zdrówko pana inżyniera i jego czcigodnej pani!

Zakropił jeszcze raz, drugi, trzeci i powiada:

- Pan, panie inżynierze, za wiele myśli o przyszłości Polski. Po co to? Na co? Czy pan sądzi, że to warto! Przyjdzie za lat dwadzieścia pięć nowa wojna światowa i znów nas wysiedlą na krańce świata. W ogóle w Europie nie warto się dorabiać, bo panu znów wszystko wróg za 25 lat zabierze. Europa, to kocioł. Oto co bym panu, panie inżynierze, radził: wyjechać do Ameryki! Tam to życie! Tam spokój! Tam pewność i zaufanie. I dolarów, jak u nas wódki! Ja wyjeżdżam z rodziną do Ameryki. Czy ja potrzebuję, żeby moje jedno dziecko znów za 25 lat męczyło się w jakimś obozie koncentracyjnym; albo ginęło od amerykańskiej bomby atomowej! Tam, przynajmniej moje dziecko będzie miało spokój. Nie zrobią z niego smalcu.

- A więc pan wójt jedynie dlatego chce wyjechać do Ameryki, bo pan uważa, że tam będzie pan miał spokój?

- Przynajmniej na sto lat, panie inżynierze kochany! Ale może jednak da się pan namówić, i wypije chociaż "jednego głębszego", jak mówią w Warszawie? - prosił wójt i, widząc, że prośba nie skutkuje, "zakropił" sam raz, drugi, trzeci.

- A czy pan wie, panie wójcie, co obliczył Roger Power w czasopiśmie angielskim "The Tablet" w styczniu 1938 roku?

- Nie. A co też on obliczył?

- Że jeżeli Angielki w tym samym tempie będą unikały dzieci, co wówczas, to w roku 2035 może zostać na wyspie tylko 5 milionów Anglików.

- A to dobrze! - zaśmiał się wójt.

- Ale pan przecież wierzy w Amerykę i na Ameryce pan opiera swą przyszłość?

- Tak, tak. Tylko na Ameryce.

- W takim razie niech pan czyta powojenne gazety amerykańskie, to z nich dowie się pan, że obecna Anglia broni bezpieczeństwa Ameryki... w Europie.

- Jak to, to Ameryka się boi?! - krzyknął wójt.

- Panie wójcie - rzekł Kocur - Amerykanie są dziś wielkim narodem, ale 150 lat temu byli tak słabi, że nasz Kościuszko i Pułaski musieli jechać tam i im pomagać. Czemu? Bo wówczas Stany Zjednoczone liczyły tylko 5 milionów ludzi, dziś zaś liczą 130 milionów. Ale oto uczony amerykański Ogburn obliczył, że w takim roku 1933 wypadało w Ameryce na jedno małżeństwo średnio tylko niecałe półtora dziecka, a od roku 1923 do 1933 aż 60% małżeństw amerykańskich nie wydało na świat ani jednego dziecka. A cóż to wszystko znaczy? Otóż to znaczy, że Stany Zjednoczone... wymierają z braku dzieci. W Kanadzie też jest tylko 10 milionów ludzi, a w Australii jeszcze mniej. Tymczasem Indie liczą już 400 milionów ludzi, Chiny 466 milionów, sama wyspa malajska Jawa liczy 340 ludzi na kilometr kwadratowy i to z górą. Innymi słowy ludność Azji rośnie jak na drożdżach, bo tam małżeństwa jeszcze... nie liczą, ile mieć dzieci. Toteż uczeni przewidują, że Azja dojdzie na początku XXI wieku do 3 miliardów ludzi, gdy tymczasem Europa, a zwłaszcza Ameryka będzie wyludniona, pusta. I na nią to, na Amerykę - zwalą się już wkrótce miliardy Azjatów: na bogatą, ale bez dzieci, zbyt rzadko zaludnioną, i z wojną, czy bez wojny zaleją ją. Czyż więc naprawdę będzie tam, w Ameryce, miał... spokój ten pana jeden dzieciak?

KONFERENCJE... MĘŻA Z ŻONĄ

- Panie wójcie- kończył rozmowę Kocur - obecnie odbywa się największy przewrót w dziejach świata: oto wszystkie narody przechodzą w życiu małżeńskim na świadome dawanie życia, bo i ludy azjatyckie za jakieś sto lat też wszystkie zaczną to samo robić. A cóż to znaczy? Oto to, że wszystkie narody, które w sposób niezgodny z naturą będę unikały potomstwa, wymrą niezadługo z braku dzieci i ze zwyrodnień w kulturze. Dziś mocarstwami są Stany Zjednoczone Ameryki ze 130 milionami ludzi, Rosja z 200 milionami ludzi (rok 1940) i Imperium Angielskie z 520 milionami ludzi (rok 1936). Ale za kilkadziesiąt lat już nie mocarstwami, ale przy życiu zostaną tylko te narody, gdzie będzie wielka ilość małżeństw świadomie wiernych naturze, a małżeństwa takie miewają zazwyczaj większą liczbę dzieci. Mocarstwami zaś będą jedynie te państwa, gdzie najwięcej będzie małżeństw świadomie wielodzietnych.

Obecnie ministrowie różnych rządów jeżdżą a jeżdżą na wspólne konferencje, żeby ustalić nowe granice nowego świata i nowy na świecie porządek. Oczywiście, co uchwalą, to będzie. Ale jednocześnie odbywają w każdym narodzie konferencje... mąż i żona, a od tych konferencji zależy, czy mają oni dzieci,- czy nie i ile ich mają, no i następnie od tego właśnie zależy, czy naród wymiera, czy kwitnie życiem, czy kwitnie dziećmi. Otóż zapytuję pana, panie wójcie: od których konferencji bardziej zależy przyszłość narodów i spokój dla pańskiego dziecka?


Pokój Chrystusowy jest Łaską, na którą trzeba zasłużyć. Łaską, o którą daremnie się będą ubiegać katolicy dla świata, póki sami się nie zjednoczą węzłami prawdziwej miłości i wzajemnego zrozumienia.