Umiejmy być wdzięczni

Z dziecięcą prostotą pragnę się znaleźć w tym licznym gronie czcicieli Niepokalanej, którzy na kartach "Rycerza" składają Jej publiczne dzięki za otrzymane łaski.

Oto przed kilkoma miesiącami musiałem poddać się operacji oka, usunięcia zmętniałej soczewki czyli katarakty, którą już przed kilkunastu laty przebyłem szczęśliwie na prawym oku.

Aczkolwiek operacja taka jest poważna, nie przedstawia jednak trudności dla dobrego operatora, w warunkach normalnych. Mimo to, znałem liczne wypadki, jak przy najusilniejszych nawet zabiegach doświadczonych lekarzy i najpoprawniejszym zachowaniu pacjentów, chorzy, po długich miesiącach mozolnej, męczącej i kosztownej kuracji, musieli się wreszcie decydować na zupełne usunięcie jednego, a następnie drugiego oka. I nie sposób nawet winić operatora! Bo nie zawsze można przewidzieć te skomplikowane i tak rozliczne niewiadome, ukryte w naszym organizmie, które mogą pokrzyżować wszelkie najrozumniejsze przewidywania doświadczonego lekarza, na których opiera się nadzieja pacjenta.

Toteż wiedząc o tym, nie zaniedbując niczego, co roztropność nakazywała uczynić, oddałem się przede wszystkim ufnej opiece Niepokalanej Matki Najświętszej, której przyrzekłem złożyć podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej" za wynik pomyślny operacji.

Stopniowo, w parę miesięcy po wyjściu ze szpitala, postępowało polepszenie, i wreszcie oko, które dawniej było nieczynne i utraciło całkowitą zdolność widzenia, obecnie, po zastosowaniu szkieł, działa z pełną sprawnością i zdolne rozróżnić z całą łatwością, zarówno najdrobniejszy druk, jak i bardzo odległe przedmioty.

Nie ujmując zasługi wartościowemu operatorowi, dla którego chowam głęboki szacunek i wdzięczność, - ponad wszystko jednak hołd, cześć i uwielbienie składam Matce Najświętszej Niepokalanej za wysłuchanie mej prośby i osiągnięcie tak szczęśliwego wyniku.

Utrata wzroku, nawet na krótki przebieg czasu, jakżeż niesłychanie uboży możność poznawania zjawisk świata, jak bardzo ogranicza nas w obcowaniu z przejawami życia kulturalnego społeczeństwa, jak upośledza nas, pozbawiając rozkoszy podziwiania piękna, bogactwa i harmonii barw i kształtów, które Stwórca z taką hojnością rozsypał we wszechświecie, jak wreszcie redukuje naszą przydatność i możność służenia innym, choćby osobowość nasza mogła się przejawić doświadczeniem i talentem: bez wzroku stajemy się szczątkami ludzkimi, zdani na łaskę, pomoc i ustawiczną opiekę otoczenia.

Toteż ile uczuć wdzięczności i radości musi się budzić z odzyskania na nowo utraconej zdolności widzenia!

A jednak przychodzą refleksje... Jakżeż bowiem często ten cudowny dar Boży został nadużyty! Ileż to razy stawał się narzędziem, które poruszało wszelkie źródła grzechu, o których mówi św. Jan: "pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota", gotując zamiast szczęścia i żywota wiecznego, - zatracenie! - I czyż wówczas nie słuszne przywodzić sobie na myśl słowa Ewangelii św. Mateusza: "A jeśli oko twoje gorszy cię, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej tobie z jednym okiem wejść do żywota, niż mając dwoje oczu, być wrzuconym do piekła ognistego".

Skoro zaś ten dar niezwykły został odzyskany, z łaski i przyczyny Niepokalanej Matki, jakżeż bardzo obowiązuje, aby odtąd z taką pieczołowitością go chronić, aby już nigdy nie stał się narzędziem zniewagi Jej Boskiego Syna i Jej Samej, lecz przeciwnie, by wyłącznie w służbie miłości Boga i bliźniego pełnił swoje przeznaczenie według woli Bożej, z poszanowaniem Jego prawa.

Ileż wielkich cudów łaski dzieje się w życiu i duszy każdego człowieka, jak również w życiu narodów i ludzkości.

Wielką łaską może być, nie tylko podźwignięcie nas z jakiejś trudności, niemocy lub niebezpieczeństwa, lecz przeciwnie, nawet dopuszczenie długotrwałego cierpienia, kłopotów czy upokorzenia, może się stać gorzkim, ale zbawiennym lekarstwem dla życia duszy i dla naszego szczęścia doczesnego i wiecznego.

Ileż znamy wypadków, jak ludzie utraciwszy na pewien czas wzrok, dopiero wówczas z całą jasnością ujrzeli prawdy moralne i nadprzyrodzone, których stali się niezmordowanymi radosnymi apostołami, kiedy do niedawna jeszcze, patrząc na nie ani ich nie widzieli, ani nie rozumieli.

I w swoim życiu uważam za jedną z największych łask Bożych przewlekłą, paroletnią chorobę, przebytą dwadzieścia kilka lat temu, dzięki której dopiero nauczyłem się głębiej i wszechstronniej pojmować wiele spraw w życiu duchowym i społecznym, które były dla mnie nie dość lub wcale niezrozumiałe.

Bóg tylko wie, co dla nas jest najstosowniejsze i co jest nam potrzebne.

Dlatego niech imię Jego będzie błogosławione w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i w cierpieniu, w radości i w smutku.

Gdybyśmy rozumnie, ale z głęboką wiarą, w świetle przyczynowości, obserwowali wszystkie zjawiska i prawa "przyrody, ich celowe, harmonijne i dobroczynne działanie we wszechświecie, gdybyśmy umieli dostrzec rozwojowe bogactwo tych praw, a równocześnie wielką ich jedność, jaką one stanowią w swym działaniu, a zawsze dla dobra człowieka, którego Bóg gospodarzem i panem tej ziemi uczynił, to cały wszechświat byłby dla rozumnego człowieka jednym nieustającym, nieogarniętym i niepojętym cudem, świadczącym o mądrości, dobroci i wielkości Boga Wszechmocnego.

I wówczas wyrwałby się z naszego serca nieustający hymn czci, uwielbienia, wdzięczności, upokorzenia i przebłagania za naszą niegodność wobec Stwórcy naszego i Pana.