Poświęciliśmy socjalizmowi dużo uwagi ze względu na jego znaczenie i siłę we współczesnym świecie, przy tym zajmowaliśmy się nim z punktu widzenia życia społeczno-gospodarczego. Jednak socjalizm ma również zdecydowane oblicze polityczne i to również nie jest dla nas sprawą obojętną, w jakim on dąży kierunku. Wiemy, że socjalizm stał się ośrodkiem krystalizacyjnym frontów ludowych, skupiających wszystkie ugrupowania lewicowe dla podjęcia wspólnej politycznej [75]walki. We frontach ludowych znajdują się też komuniści i chociaż utrzymują oni, że są tam na prawach równości z innymi partiami, rzeczywistość uczy, że oni pierwsze skrzypce grają, że im to, a nie komu innemu, fronty ludowe mają oddać największe korzyści.
Ustaliliśmy ponad wszelką wątpliwość marksistowski charakter polskiego socjalizmu. Punkt wyjścia jest zatem identyczny z komunizmem. Jeśli w szczegółach programu zachodzą różnice, jeśli socjaliści boczą się na Moskwę, nie znaczy to wcale, aby ich działalność nie przynosiła komunistom korzyści. Owszem, każde poczynanie socjalistów, właśnie dlatego, że kierunek nadaje mu doktryna Marxa, musi przygotowywać grunt pod posiew komunizmu i to jest fakt, którego nie zmienią żadne zaprzeczenia. Socjaliści, jeśli wcielają swój program w życie - taki, jakim widzieliśmy go w poprzednich artykułach - chcąc czy nie chcąc, idą na rękę komunizmowi. A ten ostatni dobrze sobie z tego zdaje sprawę i stąd właśnie koncepcja współpracy z socjalistami we frontach ludowych tak gorąco jest przez komunizm propagowana.
Pragnienie utworzenia frontu ludowego prowadzi oczywiście do uznania prawnego partii komunistycznej. Jakoż w dniu 1 maja 1937 roku tow. Niedziałkowski wystąpił w socjalistycznym dzienniku z otwartą przyłbicą: "Musimy żądać zaprzestania bezcelowych prześladowań, więzień, wyroków, Berezy Kartuskiej, musimy żądać zalegalizowania partii komunistycznej..." Tow. Niedziałkowski postępuje najzupełniej konsekwentnie: jest przywódcą PPS, która podlega II Międzynarodówce, ta zaś ma w swoim programie współpracę z komunistami. Przewodniczący tej Międzynarodówki wypowiedział się w tym względzie w wywiadzie, który znajdujemy w organie Komunistycznej Partii Polski w numerze 2 z 1937 r. "Jestem zdania - mówił tow. De Bruckere - że nadszedł moment, kiedy klasa robotnicza wszędzie, nie tylko w Belgii, musi się zjednoczyć. Trwam przy poglądzie, że ruch robotniczy stoi wobec zagadnienia: jedność albo zagłada. Jak ta jedność zostanie urzeczywistniona - prorokować trudno. Nie ma sensu przeczyć, że w belgijskiej partii robotniczej istnieje konflikt w tej sprawie. Spaak (obecny premier rządu - przyp. mój) i inni są przeciw jedności z komunistami. Jestem jednakże przekonany, że zjednoczyć się trzeba".
Jeszcze wyraźniej występują młodzi socjaliści: odbyli oni wspólny z komunistami zjazd swoich Związków Młodzieży, na którym powzięto następującą rezolucję:
"Pozostając w socjalistycznej międzynarodówce młodzieży - związek dążyć będzie do urzeczywistnienia jedności z komunistyczną międzynarodówką młodzieży".
Tym głosom wtórują organy bolszewickie: Jeden z nich w dn. 11 VII 1937 r. pisał, że ta zamierzona jedność otrzyma naturalne następstwo przez stworzenie jedynej partii proletariackiej i jesteśmy głęboko przekonani, że ta nadzieja proletariackich mas szybko stanie się żywą realnością. Wspólnie będziemy wzmacniać jedność frontu ludowego, tym bardziej obecnie niż kiedy indziej". Wspólność działania akcentują też komuniści przy każdej okazji. I tak na XXIV kongres PPS komuniści skierowali pozdrowienia, rozpoczynające się od słów:
"Szanowni towarzysze! Komunistyczna Partia Polski przesyła XXIV kongresowi Polskiej Partii Socjalistycznej braterskiej pozdrowienia". [76]Owe braterskie pozdrowienia powinni szczególnie dobrze zapamiętać ci wszyscy, którzy łudzą się, że socjalizm może się w praktyce odgrodzić od komunizmu, że skutki jego działalności będą dla komunizmu przeszkodą. Realizacja programu frontu ludowego pozwoli komunistom pójść dalej, będzie ona przezwyciężeniem pierwszych przeszkód na drodze do "dyktatury proletariatu". Zbyt dobrze i powszechnie znany jest los tego proletariatu w Sowietach, aby tutaj przypominać, że robotnicy sprzyjający temu dążeniu w jakiejkolwiek bądź fazie, socjalistycznej, frontowo-ludowej czy otwarcie komunistycznej, kręcą sami na siebie bicz największego ucisku i niesprawiedliwości.
Do tej podstępnej roboty rewolucyjnej wciągnięte zostały również klasowe związki zawodowe, o których działalności pisaliśmy w jednym z poprzednich artykułów. One to przede wszystkim mają służyć naczelnemu celowi wywołania rewolucji poprzez taktykę frontów ludowych, oddalając się tym samym od swego zadania naczelnego: służenia dobru pracujących mas. Że wszystkie związki zawodowe komunistyczne i socjalistyczne z nimi sprzymierzone we froncie ludowym ślepo mają wykonywać rozkazy Moskwy, świadczy przykład francuski. Adres, złożony Stalinowi dnia 26 lipca 1936 roku przez komunistycznych działaczy Francji, głosił co następuje:
"Będziemy zawsze słuchali rozkazów, które są rozkazami genialnego szefa mas proletariackich. Przysięgamy, że na pierwszym miejscu postawimy interesy rewolucji wspólnego frontu. W decydującej chwili rewolucji jesteśmy pewni zwycięstwa, ponieważ mamy za sobą Międzynarodówkę komunistyczną. Jest to światowa partia wszystkich komunistów, której przysięgamy posłuszeństwo bezwzględne. Naprzód pod sztandarem Lenina i Stalina!"
Związki zawodowe do ruchu tego są przygotowywane przez jaczejki komunistyczne według powziętego z góry planu, o którym także mówi się w prasie komunistycznej zupełnie wyraźnie: chodzi o zaprowadzenie władzy sowieckiej, o interesy państwa sowieckiego. Nie podobna jak najmocniej o tych sprawach nie mówić; niech ci, co wierzą frazesom, dźwięcznym hasłom, podstępnym obietnicom otworzą oczy na rzeczywistość i właściwe oblicze taktyki komunistycznej, którą popierają socjaliści.
Nie chcemy rzucać słów na darmo: wierzymy, że sami socjaliści nie widzą w całej rozciągłości swego fatalnego błędu, że łudzą się, iż zdołają zachować samodzielność w stosunku do komunistów. Pewność siebie, z jaką agenci bolszewiccy występują zdaje się dostatecznie przekonywująco świadczyć, w jak grubym są błędzie. Obiektywne następstwa działania frontów ludowych, tj. przymierza socjalistów z komunistami, pozostaną zawsze jako dowód, że socjalizm - świadomie czy nieświadomie - przysługiwał się czerwonej tyranii.
Więc kogo przejmuje troska już nie tylko o zwycięstwo prawdy Chrystusowej, ale o zachowanie narodowej niezależności i los ludzi pracy, winien otworzyć oczy na rzeczywistość i jej obrazem pouczony dokonać wyboru, jedynego, jaki się dziś nasuwa: Rzym albo Moskwa!