Słówko do mężczyzn

Lubię często wspominać te chwile, kiedy Chrystus Pan w otoczeniu niewielkiej grupki Swych uczniów chodził po ziemi, wszędzie "czyniąc dobrze". Nauczał, przebaczał, kreślił sylwetki przyszłego Kościoła powszechnego, którego po Swej śmierci miał zostać niewidzialnym Kierownikiem, Panem i Królem.

Do urzeczywistnienia tak wspaniałego dzieła powołał kilkunastu mężczyzn - rybaków, z Szymonem-Piotrem na czele. Im polecił i oddał w opiekę to wszystko co miał najdroższego: naukę, urząd kapłański i królewski. Zaszczyt ten spotkał właśnie mężczyzn. Jakże szczęśliwi i dumni powinni być z tak wielkiego stanowiska.

Z dziwnem wzruszeniem w sercu myślę o pierwszem dziele rozumnem rąk Boskich - o człowieku. To także był mężczyzna. Później dopiero Bóg stwarza Ewę. Wprawdzie pierwszy rodzic ze swą małżonką narusza prawo Boże; niecna pycha jest przyczyną jego upadku i wypędzenia z raju. Przez grzech Adama - mężczyznę ludzkość traci łaskę u Boga. Ale Chrystus-Bóg - mężczyzna ratuje świat. Nie mam zamiaru przez to powiedzieć, że niewiasty to coś gorszego. Bynajmniej. Chciałem jedynie zwrócić uwagę na rozporządzenie Boże, mocą którego mężczyźnie zostaje powierzone pierwszeństwo w świecie.

Jeśli takie są plany Boskie - mężczyzna winien zaszczytnie nieść przed sobą godła pierwszeństwa także w dziedzinie religijnej. W życiu społecznem rzeczywiście aż do przesady zaznacza dobitnie swą wyższość. Ale, niestety, na polu urobienia religijnego, dążenia do doskonałości - zostaje na szarym końcu.

Codzienne życie mówi o tem najwyraźniej. Znana nam jest wszystkim religijność matek, gdy tymczasem o ojcu rodziny dość rzadko można to powiedzieć. Ojciec jest znany ze swej obojętności religijnej; często żonie wraz z dziećmi z wielkim trudem uda się nakłonić go do wykonywania obowiązków religijnych.

Ożywia się życie religijne katolickiej Polski. Organizacje starszego społeczeństwa, młodzieży i dzieci świadczą o postępującem odrodzeniu. Świątynie wypełniają się tysiącami wiernych. Spostrzegawcze oko widza zauważy jednak pewien brak... brak mężczyzn i młodzieńców. Do stołu Pańskiego przystępują przeważnie niewiasty, mężczyzn prawie nie widać. Na dziesiątki praktykujących katolików przypada zaledwie jeden mężczyzna.

Mężczyźni, gdzie jesteście? Czy wy macie być gorsi od niewiast? Czy wasze dusze mniejszej wartości niż niewiast? Czy wam nie wstyd, że w rzeczy najważniejszej, w staraniu się o duszę miejsca wasze puste? Niewiasty was wyprzedzają, cóż powiecie na usprawiedliwienie bezczynności i uśpienia duchowego?

Wnikając głębiej w stosunki obecnego życia, zwłaszcza mężczyzn, dochodzi się do wniosku, że główną przyczyną ich bierności jest nieznajomość zasad Wiary św. Komuś może dziwnem wydać się to powiedzenie, ale tak jest istotnie. W dzisiejszych czasach za mało zna się podstawy Wiary. Mówię podstawy, bo każdy coś zapamiętał z młodych, uczniowskich lat. Połowiczność jednak do niczego nie doprowadzi; gdy przyjdzie kataklizm życiowy, człowiek ulegnie i zginie. Nie mając podstaw religijnych, człowiek taki nie posiada trwałych przekonań, któreby oparły się obecnym laicystycznym hasłom żydowsko-masońskim. W towarzystwie nie-katolików milczy, bo nie umie odeprzeć błędnych zarzutów, potem jad bezbożnictwa powoli opanowuje jego duszę, - i wolnomyśliciel gotowy. W ten sposób giną tysiące.

Ten, kto wyrzekł po raz pierwszy, że religijne wychowanie szkolne wystarczy zupełnie człowiekowi, popełnił wielką zbrodnię. Kto nie pogłębi zasad swej religji, nigdy dobrym katolikiem nie będzie. Jeżeli uświadamiamy się fachowo, musimy na pierwszym planie postawić wykształcenie religijne. Za przykład może posłużyć wielki uczony Pasteur, który do ostatnich chwil swego życia często czerpał wiedzę z katechizmu.

Nikt nie pokocha tego, czego nie zna. Aby móc poznać, trzeba to uznać za prawda. "Jeśli kto nie uwierzy, będzie potępiony" - mówi Chrystus Pan. Mocne słowa, lecz na nich poprzestać nie można. "Wiara bez uczynków martwa jest" - mówi dalej Duch św. Bóg więc żąda czynu. Jeśli żąda go od każdego, to tem bardziej od mężczyzny. Mężczyzna bowiem według planu Bożego jest królem stworzenia, a więc w najbardziej idealny sposób winien odpowiedzieć swemu powołaniu.

Prawda, mężczyzna wierzy, ale jakże powierzchowna jest jego wiara, jak płytkie i wiotkie zasady. Nie zdobędzie się na wysiłek, by wzniosłe hasła wiary wcielić w życie, już z góry rezygnuje z dążenia do doskonałości, mówiąc, że to dla niego niemożliwe. Inni twierdzą, że to niepotrzebne. Zapomnieli albo zlekceważyli tak ważny nakaz Chrystusa: "Bądźcie doskonałymi", wydany wszystkim, a przedewszystkiem mężczyznom.

Niektórzy rozumieją, że doskonałość - to długie modlitwy, to tkliwe i mdławe rozczulenie, to wyzbycie się energji męskiej i tężyzny. Nic biedniejszego nad takie mniemanie! Czy nie zauważyliście nigdy, że większa część spośród zaliczonych w poczet Świętych, stanowią mężczyźni? To jest fakt niezaprzeczony. A przecież nie wszyscy mieli czas na długie modlitwy, nie wszyscy mieli usposobienie sentymentalne, uczuciowe.

Są wśród nich mężowie różnych stanów i zawodów, są rycerze i królowie, są młodzieńcy i pacholęta nawet. Świętymi uczyniła ich miłość Chrystusa, nie wrodzona uczuciowość, ale owa spiżowa, mocna, na czyny co-dziennego życia przetłumaczona i w każdym w nich się objawiająca. Kochać Boga i miłością tą ożywiać każdą chwilę, każdy czyn i myśl i słowo - może każdy mężczyzna, nie tracąc nic ze swej męskości. Owszem, ta żelazna stałość woli, z jaką dostosuje owe życie do Boskich przykazań i idzie przeciw prądowi światowych zasad i haseł, podkreśla i uwypukla męskość jego charakteru, wzbudzając często pożar. To nadaje wartość jego męskości, wręcza mu na powrót, zgodnie z planem Bożym, utraconą lekkomyślnie palmę pierwszeństwa przed płcią niewieścią.

Inni wreszcie, idąc za podszeptem spodlonego w wygodnictwie świata, mówią: ponieważ religja wymaga ofiar, poświęcenia i trudów, zatem niema w niej miejsca na szczęście!

Co za błędne rozumowanie! Czy św. Franciszek i wielu świętych mędrców, królów, książąt i prostaczków nie znalazło szczęścia w wprowadzeniu w czyn ideałów Ewangelji?

My tak pragniemy szczęścia! Niejeden gotów sobie życie odebrać, bo szczęścia nie znalazł. Jednak nie umie go szukać. Bo czyż życie bez religji jest lub może być szczęśliwe? Nigdy! Rozum pogrążony w ciągłej rozterce, gdyż nie może zrozumieć wielu zjawisk życiowych, wola staje się łupem namiętności, nieustanna walka gnębi, a wyrzuty sumienia zatruwają każdą chwilę życia.

Tylko życie zgodne z przykazaniami Bożemi daje każdemu spokój duchowy i szczęście. A jeśli Bóg żąda od wszystkich takiego sposobu życia, to przede wszystkiem obowiązuje to mężczyznę.

W rodzinie piastuje on najwyższą władzę. Jaki ojciec takie życie w rodzinie. Ileż to szczęścia może dać swej żonie i dzieciom! Przeciwnie, źle żyjąc, może stać się jej tyranem i gnębicielem domowego ogniska.

Jako nauczyciel, kształtuje młode dusze dzieci. Jeśli jest dobrym katolikiem - dusze dziecięce pozostaną święte, otwarte na głos łaski Bożej. Z chwilą, gdy czynami jego nie kieruje miłość Chrystusowa, deprawuje młode pokolenie, szczepi w nie jad nienawiści i zepsucia.

Stając w duchu katolickim do pracy prasowej - w świetle prawdy podaje fakty z codziennego życia, urabia opinję katolicką, buduje piękną przyszłość Kościoła i Ojczyzny. Kiedy zaś umoczy pióro w źródle szatańskiej bezbożności - burzy, czyni spustoszenie w społeczeństwie, a dzieło rąk jego - to straszna zaraza.

W życiu społecznem mężczyzna piastuje najwyższe urzędy. Od jego woli często zależy dobro państwa i los wielu obywateli.

Jakże religijnym winien być mężczyzna! Inaczej - gdzie stąpi, zostawi krwawy ślad za sobą, krzywdę okrutną, ból i łzy poszkodowanych osób.

I często w myśli mej snuję sylwetki prawdziwego mężczyzny, męża z ducha i czynu prawdziwie katolickiego. Spoglądam na jego pierwowzór - Jezusa Chrystusa i widzę, że, niestety, mało idzie w "lady swego Mistrza, niewielu jest takich, co służą Mu wiernie. Całe falangi z uniżeniem służą władcom tego świata, a nie chcą poddać się pod miłosne panowanie Chrystusa.

Może obawiacie się, że życie dla Niego nie zaspokoi waszych pragnień i nie ziści waszych życzeń? Jeśli tak sądzicie, dajecie najlepszy dowód, że nie znacie słodkich więzów służby Zbawicielowej.

Tysiące mężów poszło w ślad za Nazarejczykiem: idą pustelnicy, pokutnicy, królowie, cesarze, książęta, ubodzy wieśniacy i rzemieślnicy, uczeni i prości: Święci: Hieronim, Augustyn, Ludwik, Henryk, Zygmunt, Franciszek, Izydor, Albert Wielki i Paschalis. Poszli za nim i znaleźli szczęście, znaleźli to wszytko, czego pragnie serce ludzkie.

Chcesz być tak szczęśliwym, jak Ci mężowie? Idź w ich ślady, a zobaczysz, że pełnia łaski i szczęścia zapełni Twoją duszę.