Powietrze, woda i słońce

MŁODZI POWRACAJĄ Z PLAŻY

Ostatniej niedzieli po południu zeszła się gromadka naszej młodzieży, (przyjechali też na rowerach Marysia K. i jej brat Antoni, których poznałem w tych dniach). Siedzieliśmy w ogrodzie w cieniu i rozgadaliśmy się o rozrywkach letnich. Upał był wielki, obok nas przechodziły to w stronę rzeki, to od rzeki, pary młodzieży. Ja skoczyłem wtedy do mieszkania po książkę "Człowiek istota nieznana", którą napisał słynny uczony amerykański Carrel, i zacząłem czytać, co ów uczony pisze o nagości. Jeszcze nie skończyłem, patrzę, a tu skręca z drogi ku nam Wanda L. (słynna piękność naszej okolicy) ze swym narzeczonym, który do niej przyjeżdża z miasta na niedziele. Ona miała na sobie jakiś nowy kostium kąpielowy, on był też tylko w kąpielówkach. Przyszli, przywitali się i nic się nie wstydzili.

Nie mogłem wytrzymać, i mówię:

- Wanda, czy nie wstydzisz się tak przebywać między nami?

- A to z pana jakiś przedpotopowy młodzieniec! - odpowiedział ów narzeczony. - Po co się wstydzić? Przecież Pan Bóg stworzył ciało człowieka! Trzeba mieć szacunek dla tego ciała! Czyż nie uroczo wygląda panna Wandeczka w kostiumie kąpielowym?

- Mój panie - odpowiedziałem - w oczach Boga każdy człowiek jest nagi, ponieważ wzrok Boga przenika przez ubranie. Ale inaczej patrzy na nagiego człowieka Bóg, a inaczej człowiek. Inaczej, patrzy na nagą kobietę młody mężczyzna, a inaczej kobieta. Zresztą, proszę pana, czy pan jest z drewna? Nie. Pan jest z krwi i kości. Dlatego gdy pan patrzy na obnażoną kobietę, zanadto pan myśli o jej ciele, a za mało o jej duszy. Bardziej pan wówczas odczuwa zmysłową część jej ciała, niż jego piękno. A więc zanadto pan patrzy na kobietę jak zwierzę, a za mało jak człowiek. I za wiele też pan patrzy wtedy na kobietę jak na zwierzę, natomiast za mało jak na człowieka. Kobiety obecnie narzekają, że mężczyźni nie szanują niewiast, ale same są winne, bo zanadto pokazują mężczyznom tylko to, co jest w kobiecie zwierzęcego, cielesnego, zmysłowego, A przecież kobieta ma prócz ciała duszę nieśmiertelną. Jest człowiekiem. Ale, wy, kobiety, nie pokazujecie nam teraz duszy, tylko ciało i tego ciała pokazujecie... coraz więcej, a zwłaszcza latem. Nic więc dziwnego, że gdy taki mężczyzna jak pan (tu zwróciłem się do narzeczonego Wandy) się ożeni, to jest wierny dla żony, dopóki ta jest młoda i piękna, ale gdy ona zachoruje albo zbrzydnie, to rzuca żonę jako niepotrzebne bydlątko i bierze młodszą. Jak pan myśli, czy taki mężczyzna szanuje chociaż ciało kobiety? Jakże szanuje, jeśli gdy to ciało się starzeje, to on nim gardzi? On nawet nie młode ciało kobiece szanuje, ale jedynie własną przyjemność. A przecież ciało kobiety (jak i mężczyzny) jest mieszkaniem Ducha Świętego. Otóż ja właśnie, jako katolik, w ciele kobiety widzę żywą monstrancję dla Ducha Świętego. Któż więc, proszę pana, szanuje bardziej ciało kobiece: pan, czy ja?

CZY TYLKO DLA ZDROWIA?

Narzeczony Wandy zaczął teraz z innej beczki. Tłumaczył, jak to zdrowo jest opalać się, kąpać i tak dalej. Ja mu wtedy na to:

- Nie potrzebuje pan mnie o tym przekonywać, bo ja tu w naszych stronach najlepiej pływam, a jak jestem opalony, chyba pan widzi. Ale pan za zielono patrzy na sprawę nagości. Na przykład, czy pan wie, że nie każdemu służy opalanie? W tej oto książce (tu mu pokazałem odpowiednie strony) uczony amerykański, laureat Nobla, powiada tak:

"Nie wiemy dokładnie, jaki jest skutek wystawiania na słońce powierzchni ciała. Toteż do chwili, w której ten skutek będzie poznany, ludy białe nie powinny na ślepo przyjmować nagości i przesadnego opalania skóry. Zbyt silne światło jest niebezpieczne. Ludzie zawsze chowali się przed nim instynktownie, a organizm ludzki posiada liczne urządzenia, aby się przed nim bronić. Kiedy te ochrony naturalne przestają wystarczać, powstają obrażenia siatkówki i skóry, jak również zaburzenia w narządach wewnętrznych i systemie nerwowym. Możliwe, że światło długo działające przytępia wrażliwość i inteligencję".

Odłożyłem książkę i popatrzyłem na narzeczonego Wandy, a ten powiada:

- Murzyni i różne dzikie ludy chodzą okrągły rok prawie nago, i jacyż to zdrowi ludzie! Daj, Boże, panu takie zdrowie!

Parsknąłem śmiechem i mówię:

- Panie, mój dziadek liczy sobie 70 lat, a posiada wszystkie zęby i w swoim życiu jeszcze nie chorował, chociaż nigdy się nie opalał, ani nigdy Murzynem nie był! Ludy dzikie - powiadam chodzą rozebrane, ale są to ludy dzikie. Natomiast najwyższą kulturę i potęgę zdobyły nie te narody, gdzie ludzie chodzą nago i gdzie jest najwięcej gorąca i słońca, ale ludzie z krajów, w których się każdy ubiera i w których klimat jest umiarkowany. Wielki uczony Carrel tak o tym mówi: "Rasy ludzkie niższe zamieszkują zazwyczaj te okolice, gdzie światło jest silne i temperatura średnio wysoka. Można by powiedzieć, że przyzwyczajanie ludzi białych do światła i upału odbywa się kosztem ich rozwoju nerwowego i umysłowego". Ale, panie - mówiłem (odłożywszy książkę) - co tu owijać w bawełnę: pan chodzi na plażę i kąpać się do rzeki nie dlatego, że pan kocha wodę i słońce, lecz po to, że przy tej okazji może pan popatrzyć na rozebrane kobiety i flirtować z obnażoną Wandą: tak, czy nie?! Ale, szanowny panie, czy za 40 lat, gdy Wanda się zestarzeje, też tak pan będzie nago paradował z rozebraną Wandą przez wieś - na plażę i do rzeki, jak dziś, co?

Narzeczony milczał, a ja ciągnąłem swoje:

- Wtedy uwierzę, że pan jest zwolennikiem sportu wodnego i nasłoneczniania się, gdy zobaczę, że pan chodzi kąpać się i plażować z mężczyznami, nie z kobietami. Nie wiem też, czy pan spojrzał kiedy krytycznie na nagość latem. Przypuszczam, że pan postępuje bezmyślnie, jak owca. Tak jak wszyscy. Nastała teraz tu i tam moda włóczyć się latem rozebranym z dziewczętami rozebranymi, więc pan się włóczy. Nastała teraz moda nie wstydzić się, więc pan też się nie wstydzi. Bo nie według rozumu pan postępuje, ale według mody. Ażeby zaś postępować na plaży, w rzece i gdzie indziej według sumienia - do tego pan jeszcze wcale nie dorósł!

CO MY, MŁODZI UCHWALILIŚMY?

Myślałem teraz, że piorun strzeli w narzeczonego Wandy. Zaczął mi ubliżać od "dewota", "zacofańca" i tak dalej.

Odpowiedziałem mu spokojnie, że w takim razie "dewotem" i "zacofańcem" jest również jeden z największych i najsławniejszych uczonych i lekarzy świata, Carrel. Jeśli zaś tak, to dla mnie stanowią zaszczyt przezwiska, którymi mnie obdarzył.

Uciszyło się. Widać było, że owemu panu zrobiło się głupio (czuł, że mnie obraził). Ale nie odchodził. Skorzystałem z tego i przyniosłem z domu płaszcz, żeby wziął go na siebie (bo nie mogłem ścierpieć, żeby tak nadal stał wśród nas w kąpielówkach, ponieważ były w naszym gronie cztery panny). I Wanda też zaraz okryła się swoim płaszczem kąpielowym.

Zaczęliśmy potem namiętnie się wypowiadać, każdy, co do tej nagości. Wszyscy jednak byliśmy w tym zgodni, że kąpiele słoneczne, pływanie i sport wodny, to cudowna zdobycz naszych czasów, Ale trzeba umieć tych rzeczy używać tak, żeby one nie szkodę, ale pożytek przynosiły zarówno higienie ciała, jak i higienie duszy człowieka. Doszliśmy do tego przekonania, że są dwa sposoby używania wody i słońca. Jeden sposób jest łatwy i szkodliwy, drugi jest pożyteczny, ale trudny. Łatwy sposób, to taki, jak go praktykowali Wanda i jej narzeczony. Trudny sposób polega na tym, żeby tak używać wody i słońca, ażeby przy tym nie utracić wstydu i nie drażnić ani czyich ani własnych zmysłów.

Nasza gromadka takie tutaj postawiła sobie zasady. Chłopcy plażują i kąpią się osobno, dziewczęta osobno. Gdy dziewczęta i chłopcy są w kostiumach kąpielowych, nie przebywają z sobą razem. Kto jest w kostiumie kąpielowym, nie paraduje w nim po wsi, ani tam, gdzie uczęszczają ludzie płci obojga. Chłopcy mogą chodzić w samych spodenkach wśród dziewcząt i kobiet oraz miejscach uczęszczanych przez ludzi, jeżeli spodenki są nie za krótkie i nieobcisłe. W takich spodenkach postanowiliśmy występować przy grze a nie w kąpielówkach. Nasze dziewczęta postanowiły kazać sobie szyć sukienki sięgające niżej kolan.

Chcemy w ten sposób nie tylko nie dawać zgorszenia, ale podziękować Bogu za ciało, jakie nam dał, za słońce, za wodę i za młodość.