Pójdę w dal...
Pójdę Wśród łąk kwiecistych,
Olśnionych srebrnem światłem księżyca,
Wskroś kołyszących się zbóż złocistych
Tam, gdzie króluje Boga-Rodzica -
Pójdę tam... do Matki...
Kędy w półmrocznej, cichej kaplicy
Spogląda Matka litości...
Bezmiar współczucia tli w Jej źrenicy -
Ona najlepiej zna me boleści!...
Pójdę tam... pójdę...
Pójdę w srebrzyste, urocze przestrzeni,
Tam, kędy moja Matka najczystsza,
U stóp Jej złożę rzewne westchnień,
Bo przywalają mnie nędze, zgliszcza...
Pójdę tam... pójdę...
Pójdę - i kornie schylę me czoło
W ciszy, samotni, zdala od świata,
Co mnie porywa w obłędne koło,
Co mnie w zdradliwe sidła oplata...
Pójdę...
Madonna w barwną tęczą spowita
Wśród nocy życia - słońcem olśniewa
I zpośród morza kwiatów wykwita,
Niebo i ziemia chwałę Jej śpiewa...
Szumią Jej gaje dźwięczne hejnały,
Szemrzą zbożowe łany złociste -
Gdy echa jednej pieśni skonały,
Powstają nowe tony - wieczyste...
Pójdę...
Wśród drżących blasków świetlanej fali
Jutrznia nadziei radośnie świeci,
Bo tam się Matka dobra użali,
Tam nowe życie w duszy roznieci -
Więc pójdę!...