KOŁOMYJA, dnia 23 sierpnia 1937 r. (1-38)
Za czułą opiekę Matki Najświętszej w mym młodszym życiu, a zwłaszcza za szczególną opiekę w służbie wojskowej składam gorące podziękowanie Tej Najczulszej Matce oraz O. Wenantemu za pomoc w trudnej dla mnie sprawie duchowej.
Andrzej Ortyl
TUCHÓW, dnia 24 sierpnia 1937 r. (2-38)
Po przeszło pięcioletniej służbie wojskowej zostałem zwolniony do rezerwy i oczywiście zostałem bez zajęcia, pieniędzy, chleba i dachu nad głową. Bezpośrednio po zwolnieniu wniosłem prośbę o nadanie mi posady w jednym z ministerstw. Od lipca 1936 r. do listopada tego roku czekałem z niecierpliwością na pomyślne załatwienie prośby. I mimo, że prawie od dziesięciu lat nie chodziłem do spowiedzi i nie odmawiałem nawet codziennego pacierza, szydząc z Kościoła i nie wierząc w istnienie Boga, prosiłem gorąco Matkę Bożą, Którą, będąc dzieckiem, bardzo kochałem i modliłem się do Niej. Przeszedł listopad i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, zwątpiłem w pomoc Matki Bożej i przestałem się modlić. Z końcem lipca [1938] r. jednak dostałem odpowiedź pomyślną na moją prośbę i znów począłem się modlić gorliwie o pomoc w otrzymaniu tej posady we wrześniu [1938] r., obiecując za to zmienić mój dotychczasowy bezbożny, trwający w niewierze, tryb życia oraz podziękować publicznie w pogardzonym przedtem przeze mnie, a docierającym wszędzie "Rycerzu Niepokalani".
Posadę otrzymałem - składam więc publicznie najgorętsze podziękowanie Matce Najświętszej i polecam się Jej najłaskawszej opiece na nowej drodze mego życia i pracy.
R.
WARSZAWA, w sierpniu 1937 r. (3-38)
Dziękuję najgoręcej Najśw. Maryi Pannie Niepokalanej i Najświętszemu Sercu Jezusowemu za Ich przemożną opiekę nade mną i moją rodziną oraz za pomoc, jakiej doznałem od Niej w latach ubiegłych i w roku [1938], za skutecznym wstawiennictwem Czcig. O. Wenantego i św. Tereni w sprawie, w której pomoc ludzka była zupełnie bezskuteczna.
Niegodni słudzy Maryi, Jerzy i Helena Stulikowie
Zgodność powyższej treści potwierdzam. | L.S. Warszawa - parafia św. Wawrzyńca, dnia 31 VIII [19]37 r. (-) Ks. Antoni Rutkowski
BĘDZIN, w sierpniu 1937 r. (4-38)
Matce Najświętszej Nieustającej Pomocy, Sercu Jezusowemu, św. Tereni od Dzieciątka Jezus i św. Antoniemu Padewskiemu składam publicznie, z głębi serca płynące podziękowanie za uratowanie życia mojego i nowonarodzonego dzieciątka. Jednocześnie błagam o zachowanie nas w zdrowiu i o dalszą opiekę.
Niegodna sługa Maryi, J. S., naucz.
LWÓW, dnia 25 sierpnia 1957 r. (5-38)
Za pośrednictwem "Rycerza Niepokalanej" składam z głębi serca płynące gorące podziękowanie Niepokalanej Pannie Maryi Tartakowskiej, do Której z całą ufnością modliłam się o wyzdrowienie beznadziejnie chorej bratanicy Romany z Knoblochów, Wiktorowej.
Eugenia Imielowa
Potwierdzam, że choroba pani Romany Knoblochowej była niezwykle ciężka. | Solowij. Podpis niewyraźny
WARSZAWA, dnia 7 września 1937 r. (6-38)
Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam publiczne jak najgorętsze podziękowanie Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matce Bożej Nieustającej Pomocy za okazaną nam cudowną pomoc w bardzo ważnej i trudnej sprawie i proszę pokornie o dalszą opiekę nad całym naszym domem.
Przełożona S[ióstr] Elżbietanek. S. Ludwika Operłowska
FRANCJA, dnia 9 września 1937 r. (7-38)
Ja, niżej podpisany, przybyłem do Francji z Polski, do pracy w kopalni w Tucguenieux w 1930 r. W roku 1934 zachorowałem na reumatyzm stawowy i dostałem się do szpitala w Briey 6 października 1934 r. Od tego czasu przebywałem w szpitalu w Briey do dnia 24 sierpnia 1937 r. Chodziłem z największą trudnością przy pomocy laski, nie mogąc w ogóle zginać nóg, do tego nogi mi bardzo puchły, a bóle uporczywe przechodziły z nóg w całe ciało, tak że co tydzień stawiano mi bańki. Stan mego zdrowia pogorszy! się do tego stopnia, że uważano go za beznadziejny i nieuleczalny.
Dzięki staraniu, a częściowo i kosztem ks. prob. Makieli, mogłem w tym roku pojechać do Lourdes razem z pielgrzymką z Nancy. Ze szpitala z Briey jechał jeszcze jeden Polak Bronisław Szeląg, również ciężko chory. Z nadzieją, że Matka Najśw. powróci nam zdrowie, odprawiliśmy nowennę i dnia 24 [VIII 1937 r.] odwieziono nas do Lourdes. W czwartek 26 [VIII 1937 r.] zanurzono mnie w cudownym źródle po raz pierwszy i odwieziono na wózku do domu, po tej kąpieli nie odczułem żadnej poprawy, w czwartek po południu i piątek rano, znowu dwie kąpiele i powrót na wózku. W piątek po południu o godzinie 3 nastąpiła ostatnia moja kąpiel. Kiedy mnie zanurzono uczułem nagły ból w całym ciele tak gwałtowny, jak gdyby mi ktoś wykręcił każdą kosteczkę w inną stronę. Sądziłem, że nadeszła moja ostatnia godzina. Wyciągnięto mnie z wody i - dziwo! Nogi 3 lata sztywne zgięły się same w kolanach bez bólu. Po raz pierwszy od 3 lat ubrałem się sam bez niczyjej pomocy i zapominając o lasce wózku na zdrowych już nogach poszedłem przed grotę podziękować Matce Najśw. za nagle odzyskane zdrowie. W sobotę rano o godz. 9.30 stanąłem przed komisją lekarską, która składała się z 5 lekarzy różnych narodowości. Komisja ta stwierdziła, że jestem całkiem zdrowy i że z choroby śladu nie ma. Dzięki Ci, Matko Najświętsza, za przywrócone zdrowie. Jestem biednym i młodym robotnikiem, któremu się życie uśmiechało. Mam lat 29 i z tego 3 spędziłem bez przerwy w szpitalu, bez nadziei wyjścia. Żyłem smutny, że mimo młodości nie będę mógł już nigdy powrócić do pracy i do Polski. Tobie zawdzięczam, o Najświętsza Panno, że moje sny i marzenia się spełniły, że znów mogę pracować i że jeszcze mogę myśleć o powrocie do Ojczyzny. Robotnikiem biednym jestem, nie wiele potrafię zrobić a jednak pragnę przez całe moje życie głosić Twoją chwałę i opowiadać Twoje miłosierdzie nade mną i w ten sposób, choć częściowo, spłacić dług wdzięczności, jaki wobec Ciebie zaciągnąłem. Tak bardzo chciałbym, ażeby wszyscy bracia - robotnicy Ciebie pokochali i wielbili.
Cześć Maryi! (-) Pichtel Stefan
Stwierdzam, że p. Pichtel Stefan wyjechał z pielgrzymką dnia 24 VIII [1937 r.] do Lourdes b. ciężko chory. Stan jego, jak mnie informowano w szpitalu był nieuleczalny, a powrócił z Lourdes dnia 31 VIII [1937 r. zupełnie zdrów. Dzisiaj chodzi i biega całkiem swobodnie. (-) Ks. T. Kirschke, duszpasterz polski w Briey
BUCZACZ, dnia 10 września 1937 r. (9-38)
Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam serdeczne podziękowanie Matce Najświętszej za wyratowanie mnię z ciężkiej choroby. Proszę Matuchnę Najświętszą o dalszą Jej opiekę nade mną i nad moją rodziną.
G. Dyńska, nauczycielka
WARSZAWA, dnia 14 września 1937 r. (10-38)
Dnia 12 września wybuchł w mej kabinie projekcyjnej niebezpieczny pożar taśmy filmowej, który pomimo utrudnionego ratunku nie pociągnął za sobą ofiar w kabinie ani na widowni i nie spowodował żadnych prawie strat. Składając za to podziękowanie Najświętszej Maryi Pannie, której figurkę z Niepokalanowa posiadam w kabinie, proszę PT. Redakcję o wydrukowanie tego pisma.
Tadeusz Kraczajtys, słuchacz Wydziału Inżynierii
Politechniki Warszawskiej, mechanik kinematograficzny.
MAŁYSZYN, dnia 15 września 1937 r. (11-36)
Wywiązując się z danego przyrzeczenia dziękuję publicznie Najświętszej Maryi Pannie za łaskę otrzymania pracy
Niegodny sługa Maryi Józef Chodniewicz
Stwierdzam fakt przyjęcia do pracy p. Józefa Chodniewicza do Zakładu, w którym pracuje w dniu 10 czerwca 1937 roku | A. Wysokiński inż. Starachowice, 19 września 1937 | L.S. (-) Ks. Ceylowski, prob. Parafii Minsza
SEJNY, dnia 16 września 1937 r. (12-38)
W marcu [1938] r. zachorowała mi ciężko 4-letnia dziecina na pryszczycę języczka. Wymioty trwały bez przerwy 2 doby, pokarmu ani wody dziecko przyjmować nie mogło, następnie zżółkło i zaczęło zasypiać. Lekarz stwierdził nic bezpieczny stan, który grozi zakażeniem krwi i śmiertelną śpiączkę. Kazał stosować sztuczne odżywianie. Było to przed nocą. Lekarstwa mogły być sprowadzone (z powodu wielkiej odległości folwarku od miasta) dopiero na drugi dzień. Noc dziecko spędziło strasznie, męczyło się. Prosiłam Matkę Najświętszą i św. Teresę o ratunek ślubując ogłosić wyzdrowienie w "Rycerzu Niepokalanej". Z nastaniem dnia, choroba znikła, lekarstwa nie były potrzebne. Dzięki Ci, Wielki Boże!
Pułk. Emilia Lukasowa
DĄBIE, dnia 16 września 1937 r. (13-38)
Składamy tą drogą najgorętsze podziękowania Najświętszej Maryi Niepokalanie Poczętej i O. Wenantemu za uzdrowienie naszej córeczki z ciężkiego tyfusu brzusznego, który przechodziła z recydywą. Stan jej był tak ciężki, że doktorzy nie robili żadnej nadziei. Że dziś już córeczka chodzi, to zawdzięczamy tylko Matce Bożej i O. Wenantemu, za którego wstawiennictwem otrzymaliśmy tę laskę. Nadal oddajemy się pod Twoją opiekę, Matko Najświętsza, Która nikogo nie opuszczasz, gdy się kto z wiarą do Ciebie garnie.
A. M. Postowiczowie, nauczycielstwo
RZESZÓW, dnia 15 września 1937 r. (14-38)
Wywiązując się z danego przyrzeczenia składam publicznie serdeczne podziękowanie Matce Najświętszej za otrzymanie łaski i prosząc ją o dalszą opiekę nade mną.
W. J.
RADOM, dnia 23 września 1937 r. (15-38)
Wywiązując się z przyrzeczenia dziękuję Najśw. Matuchnie Niepokalanie Poczętej, za okazaną łaskę i pomoc w otrzymaniu pracy. Blisko dwa tata nie mogłem otrzymać stałego zajęcia. Znajdowałem się w bardzo przykrych warunkach materialnych. W tym czasie dotarł do moich rąk "Rycerz Niepokalanej" w którym przeczytałem tyle różnych podziękowań. Od tej pory i ja zacząłem się uciekać o pomoc do Niepokalanej Dziewicy. Przyrzekłem, że jeżeli mię wysłucha i otrzymam pracę w miejscowej Fabryce Broni to ogłoszę publicznie podziękowanie.
I zostałem wysłuchany, bo oto w takim czasie kiedy nie było mowy o przyjęciu, a ja nie miałem z nikąd protekcji, dostałem się i pracuję i bardzo Jestem z pracy zadowolony. Wierzę gorąco, że zawdzięczam to tylko Matce Najświętszej.
Niegodny sługa Maryi S. M.
L.S. Wiarogodność petenta zaświadczam (-) Ks. W Kosiński
LWÓW, dnia 25 września 1937 r. (16-38)
Niepokalanej Maryi, Patronce Polskie} Młodzieży Akademickiej i św. Tereni od Dzieciątka Jezus pokornie dziękuję za opiekę i pomoc w czasie odbywania służby wojskowej.
Mgr Wacław Urbański
NOWOGRÓDEK, dnia 27 września 1937 r. (17-38)
Nasza dziewięcioletnia córeczka Terenia dostała po odrze ciężkiego, obustronnego zapalenia płuc i opłucnej z wysiękami. Infekcja tak opanowała organizm, zaatakowała nerki, uszy. Że najlepsi lekarze stracili nadzieje w utrzymaniu dziecka przy życiu. Wówczas to, w chwili niemal agonii, odwiedziła nas Matka Przełożona S[ióstr] Nazaretanek - w których szkole Terenia się uczyła - wraz z dwoma siostrami i powiedziała: "Niech się Państwo modlą, my też będziemy się modliły, a potem podajcie do publicznej wiadomości, gdy Matka Boża sprawi ten cud i nas wysłucha". Wbrew najlogiczniejszym przewidywaniom najlepszych pediatrów i najoczywistszym objawom zbliżającego się końca - choroba po niedługim czasie przybrała inny obrót, dziecko poczęło wracać do życia. Tak strasznie wynędzniały organizm (chorowała przeszło miesiąc) trzeba było poddać jeszcze bardzo ciężkie operacji trepanacji czaszki bez narkozy, po której przyplątał się jeszcze krwawy nieżyt kiszek Wszystko to dzięki łasce Matki Bożej ubłaganej przez modlitwy wielu zacnych dusz, które nam w tym pomagały, minęło szczęśliwie i dziecko powróciło całkowicie do zdrowia.
Choć słowa te są blade i nieudolne wobec przeżyć naszych i tego głębokiego uczucia wdzięczności jakie serce nasze przepełnia - lecz pragnęliśmy nimi jak najgoręcej przemówić i innym cierpiącym wlać w serca otuchę.
inż. Józef i. Oktawia żmigrodzcy
MASSALANY, dnia 28 września 1937 r. (18-38)
Dziękuję Matce Najświętszej Niepokalanej za otrzymane łaski.
hr. Maria z Zamojskich Bisping
LWÓW, dnia 29 września 1937 r. (19-38)
Najświętszej Pannie Maryi i Świętemu Antoniemu składam dziękczynienia za wyratowanie mej żony z ciężkiej choroby.
prof. Władysław Lichtenberg
KALISZ, w czerwcu 1937 r. (20-38)
Idąc za głosem serca i z wdzięczności ku Najświętszej Maryi Pannie i Najsłodszemu Sercu Jezusowemu składam publiczne podziękowanie za doznane łaski. Długi czas ogarniała mnie czarna rozpacz, że mój mąż jest bez posady, aż nadeszła godzina szczęścia i posadę upragnioną otrzymał. Prócz tego, wielka inna łaska na mnie spłynęła, za co Bogu do śmierci dziękować będę. Trapi mnie tylko myśl, że mimo najlepszej chęci, ja marna istota, nie będę w stanie podziękować za łaski, które już na mnie spłynęły i spływają w dalszym ciągu Chyląc głowę przed wielkim Majestatem Bożym, składam tą drogą podziękowanie, błagając o dalsze błogosławieństwo i wytrwanie w dobrem.
Czcicielka Maryi i Serca Jezusowego G.
GRUDZIĄDZ, dnia 7 października 1937 r. (21-38)
W maju i czerwcu w 1935 roku, synek nasz Henio, licząc lat 6 zachorował ciężko na zapalenie opon mózgowych. Przez 5 tygodni leżał w szpitalu miejskim; kilka dni był nieprzytomny i lekarze powątpiewali czy zupełnie do zdrowia powróci. Wtedy udaliśmy się o pomoc do Matki Najświętszej i poprosiliśmy siostry zakonne o odprawienie nowenny na intencję zdrowia dziecka. Błagaliśmy Matkę Bożą Nieustającej Pomocy za przyczyną O. Bernarda Redemptorysty, który umarł w opinii świętości. I chłopiec powrócił do zdrowia zupełnego w krótkim czasie, po roku był powtórnie badany przez lekarzy i żadnego śladu choroby nie znaleziono. Do dziś jest zupełnie zdrów, chodzi do szkoły i dobrze się uczy.
Wywiązując się z obietnicy składamy serdeczne podziękowanie Matce Bożej Nieustającej Pomocy za odebraną łaskę.
Graczewski
Zaświadczam, że Henryk Graczewski ciężko chorował na zapalenie opon mózgowych w czerwcu 1935 r. | Dr Z. Rutkowski
SUŁA, dnia 2 listopada 1937 r. (22-38)
Składam najpokorniejsze i najgorętsze podziękowania Matce Najświętszej, za nadzwyczajne wybawienie mnie od wielkiego nieszczęścia, które mnie groziło.
Eliza Wasilewska