Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
STARAWIEŚ k/KRASNEGOSTAWU, 20 X [19]30.
Ojciec mój był chory od dwóch blisko lat na sercową chorobę, która później przeszła do nerek, a przez spuchnięcie nóg i pękanie puchliny, w dalszym ciągu gnębiła. W zeszłym [1930] roku na Wielkanoc tak było źle, iż zdawało się, że ojciec nocy nie przeżyje. W tym kłopocie udałem się do Matki Niepokalanej z pokorną prośbą, przyrzekając, że jeżeli nastąpi polepszenie, złożę publiczne podziękowanie wraz z ofiarą. Rzeczywiście, cierpienie ustąpiło i dzisiaj, jakkolwiek ojciec cierpi jeszcze, jednak zdrowie się poprawiło i chory czuje się stosunkowo lepiej.
Wywdzięczając się Matce Najśw. za Jej wielką łaskę, składam przyrzeczoną ofiarę 10 zł, a 5 zł dodaję jako prośbę, aby przyczyną Swoją raczyła wyprosić choremu ojcu zupełne zdrowie i obdarzyła długiem jeszcze życiem; aby wszyscy cierpiący i udający się o pomoc do Matki Niepokalanej, przekonali się, jak wielką jest Jej moc i potęga, oraz nie wątpili, bo Ona każdego pokładającego w Niej nadzieję nigdy nie zawiedzie, ale wysłucha i wesprze.
Ks. Tad. Tworek
BOMPLAND MISIONES (ARGENTYNA), 30 X [19]30.
Żona moja zachorowała tak ciężko na gardło, że nawet kropli wody przełknąć nie mogła. Sąsiedzi radzili mi sprowadzić doktora, aby jakoś temu zaradził, ale ja udałem się do lepszej Lekarki - do Niepokalanej i prosiłem Ją o zdrowie dla żony. Dając jej Cudowny Medalik postanowiłem sobie, że jeżeli obejdzie się bez operacji, będę to uważał za wielką łaskę i ogłoszę w "Rycerzu". Zaledwiem skończył modlitwę do Przemienienia Pańskiego, w gardle się przepękło, a na drugi dzień żona mogła już jeść. Ogłaszając to, dziękuję Matce Najśw. za otrzymane łaski i proszę o dalszą opiekę nad moją rodziną (of. 2 pesy arg.).
Piotr Ciompela
SKARŻYSKO, 9 XI [19]30.
Od kilku lat chorowałam na kamienie w nerkach. Wszelka pomoc lekarska nic nie pomagała - kamień rósł coraz większy, w końcu zaczęła się psuć cała nerka. Zdaniem lekarzy, nie było dla mnie ratunku... Udałam się jeszcze do słynnego lekarza w Krakowie, jednak i ten mi powiedział, że pozostaje dla mnie jeszcze tylko operacja, ale czy się uda - to i on w to wątpił. Idąc już do szpitala, wstąpiłam z mężem do kościoła Najśw. Maryi Panny; tam przyrzekłam Matce Bożej, że jeżeli uda się operacja, złożę ofiarę i publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". I choć się strasznie bałam operacji, choć mi całą nerkę wyjęli, a potem jeszcze miałam skrzep w nodze, jednak dzięki Matce Niepokalanej przetrzymałam wszystko i w niecałe dwa miesiące byłam już w domu a dziś czuję się zupełnie dobrze. Dziękując Matce Niepokalanej za tak wielkie łaski, polecam nadał Jej przemożnej opiece całą naszą rodzinę (of. 5 zł).
Antoni i Stanisława Bieniccy
PTASZKOWO, 11 XI [19]30.
Mąż mój zachorował ciężko na zapalenie płuc; z każdym dniem gorączka się podnosiła. Nie tracąc jednak nadziei, udałam się do Najśw. Matuchny i Św. Tereni od Dzieciątka Jezus z prośbą o polepszenie. Zawiesiłam mu Cudowny Medalik na szyi i dałam mu napić się cudownej wody. Odprawiłam nowennę do Matki Bożej; i oto nadzieja i ufność w pomoc Matki Niepokalanej nie zawiodły mnie, bo na drugi dzień było znaczne polepszenie i gorączka spadła. Składam więc Matce Najświętszej i Św. Tereni od Dzieciątka Jezus jak najgorętsze z serce płynące podziękowanie za otrzymane łaski i proszę o dalszą opiekę nad moją rodziną (of. 5 zł).
Wiktoria Krupa
ZAKOPANE, 11 XI [19]30.
W miesiącu lutym [1931] r. zachorowałam na różę w twarzy. Po paru dniach choroby, róża zaczęła już atakować czoło, wkrótce więc byłaby się dostała na skroń, co w tym wypadku najczęściej kończy się śmiercią. Ponieważ miałam przy sobie obrazek Matki Bożej Rzeszowskiej, wraz z kawałkiem welonu z Jej cudownego obrazu, położyłam więc go na opuchnięte miejsce czoła i modliłam się gorąco do Najśw. Panienki, aby mnie uleczyła. Nazajutrz obudziłam się prawie bez gorączki. Opuchniecie czoła nie poszło dalej; po paru dniach byłam zupełnie wyleczona i wstałam ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich otaczających mnie osób. Dodać jeszcze muszę, że (jak się później dowiedziałam) troje dzieci moich znajomych jednocześnie ze mną w tej samej godzinie modliły się do Matki Bożej Rzeszowskiej o zdrowie dla mnie.
Uważam więc sobie za obowiązek ogłosić tę łaskę i podziękować za nią ukochanej Matuchnie, aby tym sposobem wzbudzić w innych ufność do Matki Bożej Rzeszowskiej, (of. 6 zł 50 gr).
Janina Hirszlówna
GNIEZNO, 22 XI [19]30.
Nie wiem jak mam podziękować Matce Najświętszej za otrzymane faski. Znajdowałam się w strasznym stanie duszy, bo będąc jeszcze w latach dziecinnych grzeszyłam nieczystością, a na pierwszej spowiedzi zataiłam te grzechy i tak się spowiadałam i komunikowałam świętoradzko przez 6 lat. Życie moje było jednym pasmem udręczenia i przygnębienia, Raz były w naszej parafii Misje św[ięte]; wysłuchałam kilka nauk o spowiedziach świętokradzkich - jak to Matka Najświętsza opiekuje się grzesznikami i ratuje te biedne dusze. Postanowiłam sobie wyspowiadać się szczerze, ale i tym razem szatan czyhał na mnie, bo nie wyspowiadałam się z tych grzechów. Wtedy wpadłam w rozpacz, myśląc, że nie ma dla mnie ani zbawienia, ani żadnego ratunku. Ale dostał się do moich rąk "Rycerz Niepokalanej"; dowiedziałam się z niego o potędze i dobroci Niepokalanej jaką ma dla grzeszników. Postanowiłam więc modlić się do Matuchny Bożej i odmawiałam codziennie 3 Zdrowaś Maryja. Praktykowałam to przez 3 lata; przyrzekłam, że jeżeli odprawię dobrze spowiedź, to ogłoszę publicznie w "Rycerzu". I naprawdę nie słyszano od wieków, aby, ktokolwiek uciekał się do Maryi nie został wysłuchany. Dopomogła mi Ta "Ucieczka Grzesznych" szczerze się wyspowiadać i dzisiaj jestem taka szczęśliwa i zadowolona - jak nigdy. Teraz uciekam się pod płaszcz Matki Najśw, a Ona mnie niegodną wspomaga zawsze i wszędzie jako jedno ze Swoich dzieci.
Oby wszyscy grzesznicy zrozumieli dobroć Matuchny Bożej i do Niej się uciekali we wszelkich zwątpieniach, bo tylko Maryja może ukoić nasze bóle. Sercem przepełnionym wdzięcznością składam Matce Niepokalanej publiczne podziękowanie za tak wielką otrzymaną łaskę i proszę o dalszą opiekę w mym życiu.
Niegodna sługa Maryi
WOŁKOWYSK, 1 XII [19]30.
Siedmioletni nasz synek przebił podczas zabawy lewe oko swojej trzyletniej siostrzyczce. Stan chorej zdaniem lekarzy był beznadziejny - groziła utrata oka. Pamiętając o należeniu do "Milicji Niepokalanej", udałam się o pomoc do Matki Najświętszej przyrzekając, że jeżeli uratuje dziecku oczko, złożę ofiarę na "Rycerza Niepokalanej". I oto Najświętsza Matuchna wysłuchała mnie, bo przeprowadzona operacja udała się i oczko zostało ocalone bez najmniejszej skazy.
Ogłaszam to publicznie i wedle obietnicy składam na "Rycerza" 50 zł. Ofiary.
Irena Jurjewiczowa
SIERSZA k/TZEBINI, 2 XII [19]30.
Przepełniona wielką wdzięcznością, stosownie do uczynionej obietnicy składam najgorętsze podziękowanie Matuchnie Najświętszej za wielką łaskę uzdrowienia, przy czym dziękuję najgoręcej Najsłodszemu Sercu P. Jezusa oraz Wielkiemu Cudotwórcy św. Antoniemu i św. Tereni.
W styczniu 1929 r. zachorowałam na ostre zapalenie stawów i 5 miesięcy leżałam bez przerwy w łóżku, przy czym wywiązało się zapalenie osierdzia sercowego i zapalenie prawego płuca. Groziła mi gruźlica płuc, Stan mego zdrowia, z powodu poważnie rozwiniętej choroby serca stawał się z każdym dniem groźniejszy. W chwilach cierpień jakie przechodziłam i ataków serca wzrok mój spoczywał stale na Cudownym Medaliczku, z którym się podczas choroby nie rozstawałam, a kiedy lekarze nie mieli nadziei utrzymania mnie przy życiu, zwracałam się z gorącą modlitwą do tej Przemożnej Lekarki, "Uzdrowienia Chorych" zdając się na wolę Bożą.
Choroba moja trwała 9 miesięcy. Kiedy w okresie wielkanocnym czułam się już bardzo źle i przyjęłam Sakramenta Święte - od tego czasu zaczęłam powoli powracać do zdrowia. Sił mi poczęło przybywać i po jakimś miesiącu próbowałam już, wprawdzie z wielkim wysiłkiem, chodzić. Jednak, czy choroba sercowa czy też przebycie tylu cierpień spowodowało jakiś rozstrój nerwowy i dziwną apatię, przy czym od kilku miesięcy wogóle nie sypiałam. Stan taki trwał dłuższy czas - ogarniała mnie rozpacz, lecz i tu Niepokalana za wstawiennictwem św. Antoniego sprawiła, że nadzieja w Jej potężną moc nie zawiodła. Odmawiałam naprzemian nowenny i już po niedługim czasie stan ten zaczął ustępować a z sercem ku zdumieniu lekarza było nadspodziewanie lepiej. Wkrótce też powróciłam do pracy i dziś rok minął jak pracuję, czując się zupełnie zdrową. Niech te kilka słów skreślonych przeze mnie, a będących objawem wielkiego głosu dziękczynnego, płynącego z głębi mego niegodnego serca przyczyni się do większej chwały Niepokalanej.
Prosząc o dalszą opiekę dla siebie i rodziny mej przesyłam na razie 5 zł na rozbudowę Niepokalanowa.
Helena P.
WARSZAWA, 5 XII [19]30.
Znajomy mój od kilkunastu lat był nałogowym pijakiem, przez co zdrowie swoje doprowadził do zupełnej ruiny. Wola jego zanikła, wszyscy uważali go za człowieka straconego. Widząc go w takiim położeniu, poleciła tę sprawę Matce Niepokalanej. W tym właśnie czasie zaczął Przychodzić do nas "Rycerz Niepokalanej". Opisane w nim podziękowania pobudziły mnie do gorętszych modłów. Aczkolwiek mijały miesiące bez odpowiedzi z niebios, jednak nie traciłam nadziei. Zaufałam bezgranicznie Niepokalanej i wierzyłam mocno, że zostanę wysłuchaną. W roku zeszłym [1930] odbyłam pielgrzymkę na Jasną Górę, bo coś mi mówiło, że tam prośby moje odniosą skutek. I nie zawiodłam się, bo znajomy od roku już nie pije, czuje się dobrze i pracuje normalnie. Wierzę niezłomnie, że pomoc przyszła z nieba. Niech to moje wyznanie będzie zachętą dla innych, aby nie ustawali w modlitwie, a kiedy przyjdzie im cierpieć, albo patrzeć na cierpienia drogich osób, niech wzbudzą w sobie wiarę, która wśród najciemniejszej nocy upadku znajdzie gwiazdę ratunku. (of. 20 zł)
Członkini Milicji Niepokalanej
SMOLANY, dnia 5 XII [19]30
Czternastoletnia nasza córeczka Zosia będąc u państwa D. w obowiązku tak nieszczęśliwie pewnego razu upadła na posadzkę, że wezwany lekarz orzekł, iż zbytecznym jest nawet oddawać ją do szpitala, bo stan jest bardzo groźny i rychło nastąpi śmierć. Odwieźliśmy ją jednak do szpitala ale pomimo wysiłków i starań lekarskich żadnego polepszenia nie było. Doktorzy czuli się bezradni i zwątpili zupełnie w utrzymanie przy życiu. Lecz czytając od dłuższego czasu "Rycerza", widząc w nim tyle podziękowań, z całą ufnością udaliśmy się do Matki Najświętszej przyrzekając, ze jeżeli wysłucha nas i uzdrowi nam córeczkę, ogłosimy publicznie w "Rycerzu". Wzięłam następnie cudownej wody i Cudowny Medalik przysłany mi z Niepokalanowa, udałam się do chorej do szpitala, gdzie zastałam ją w stanie prawie konającym. Nie poznała mnie ani osób odwiedzających ją. W tym zmartwieniu udałam się niepewnym krokiem do szpitala wątpiąc, czy chorą zastanę jeszcze przy życiu. I gdy tam wchodziłam wybiegła siostra szpitalna i rzekła: "Zosia już zdrowa". Wbiegłszy do szpitala na własne oczy oglądałam wielką łaskę, jaką Matuchna Niepokalana uczyniła: wszystkie boleści zupełnie ustały, chora czuła się tak, jakby nigdy nie chorowała.
Za tak wielką łaskę składam z głębi serca Matuchnie Najświętszej najgłębsze podziękowanie i polecam całą moją rodzinę Jej przemożnej opiece. (of. 5 zł 50 gr).
Maria Stryjewska
KLESZCZEWO, 7 XII [19]30.
Mając 5 lat zachorowałam na oczy. Żadne zabiegi lekarskie nie skutkowały, a choroba z wiekiem pogarszała się i trwała aż do 21 roku życia. Po głowie krążyły mi smutne myśli i przedstawiały mi moją przyszłość w czarnych kolorach. Nie mogąc sobie wyprosić pożądanej łaski zdrowia i posady, żyłam lekkomyślnie nie odmawiając nawet pacierza. Czytając "Rycerza Niepokalanej" natrafiłam na podziękowania Niepokalanej za różne łaski co pobudziło mnie do powtórnego odprawienia nowenny. Po dwumiesięcznej prośbie Niepokalana wysłuchała mnie, za co Jej z głębi serca dziękuję i oddaję się Jej z prośbą o dalszą nade mną opiekę (of. 10 zł).
A. J.
WYSOKA, 7 XII [19]30.
W styczniu [1931] r. zachorowała mi córeczka na zapalenie płuc. Lekarz żadnej nie robił nadziei wyzdrowienia, to też i lekarstwa nie przynosiły pożądanego skutku. Gorączka z każdym dniem podnosiła się i dochodziła do 41 stopni. W tym zmartwieniu udałam się z całą ufnością do Matki Bożej Niepokalanej o pomoc, przyrzekając w razie wysłuchania ogłosić to publicznie w "Rycerzu". W tej intencji zaczęliśmy odprawiać wspólną nowennę. I nie zawiodłam się wcale, owszem nasza dobra Matka nie pozwoliła mi długo czekać na Swą przemożną przyczynę, bo w Pierwszym dniu nowenny zauważyłam znaczną zmianę. Po kilku dniach dziecko wstało z łóżka zdrowe i wesołe. Za tę łaskę składam najserdeczniejsze podziękowanie Matce Najświętszej Niepokalanej i nadal polecam swe dzieci Jej przemożnej opiece (of. 5 zł).
Rozalia Wróblówna
Stwierdzam prawdę powyższą: | Ks. Józef Podmokły, prob.
GRODNO, 8 XII [19]30.
W zeszłym [1930] roku w grudniu zostałam przejechana przez wóz. Rozpędzonego konia nie mógł wieśniak powstrzymać, a skierowując w bok, tak silnie uderzył mnie dyszlem w głowę, że padłam na bruk bez przytomności. Zaniesiono mnie do doktora, który, gdym odzyskała przytomność, stwierdził ogólne potłuczenie, jedno żebro złamane i znaczny wylew krwi. Następnie odwieziono mnie do szpitala, gdzie wszyscy mówili, że godziny moje są już policzone. Poleciłam się opiece Matce Bożej Niepokalanej, przyrzekając, że jeżeli wyzdrowieję, złożę Jej publiczne podziękowanie; bo rzeczywiście zdrowie swoje zawdzięczam Cudownemu Medalikowi, który w czasie wypadku miałam na sobie. Wkrótce przyszłam do zdrowia i przed Nowym Rokiem jeszcze wyszłam ze szpitala bez żadnego kalectwa.
Pomna swego przyrzeczenia, spełniam je, ufna, że Niepokalana w dalszym ciągu będzie się mną opiekowała.
Sabina Trabsia
OSTRÓW, 8 XII [19]30.
Sercem przepełnionym wdzięcznością ślemy Matuchnie Najśw. gorące podziękowanie za ocalenie od śmierci mojej żony.
Jechaliśmy wozem naładowanym piętnastoma metrami ciężaru. Na skręcie wóz przewrócił się przygniatając żonę. Długo pracowaliśmy przy wydobyciu ją z pod ciężaru i wreszcie wyciągnęliśmy ledwie żywą. Dzięki Bogu żadnego kalectwa nie odniosła, a tylko dłuższy czas miała czarną bliznę na całym ciele. To iście niebywałe ocalenie żony od śmierci zawdzięczamy Cudownemu Medalikowi, który miała na sobie.
Dziękujemy Niepokalanej za tak liczne, za Jej przyczyną otrzymane łaski i prosimy Ją, aby nadal czuwała nad nami.
Maria i M. Storkowie
WYGODA, 8 XII [19]30.
W 1926 r. zachorował nam synek na oczy. Udałem się do bardzo wybitnego lekarza, który wiedząc że jestem biedny, nic nie wziął za wizytę, a nawet lekarstwa pokupił za swoje pieniądze i przysłał mi do domu. Lecz niestety - oświadczył mi, że synek nie wyzdrowieje, bo to jest choroba nieuleczalna, odziedziczona po familii. Nie widząc znikąd żadnego ratunku, udałem się do najlepszej Lekarki Chorych, Matki Najświętszej. I kiedy w 1927 r. przewożono Cudowny Obraz Matki Bożej z klasztoru w Maksymówce do Wełdzierza, udaliśmy się z żoną na tę uroczystość, aby uprosić zdrowie dla naszego dziecka. Choroba tymczasem postępowała i doszła do tego stopnia, że dziecku oczu wcale nie było widać, tylko na nich dwa olbrzymie strupy. W czasie tej uroczystości przystąpiliśmy do spowiedzi i Komunii Św[iętej] ofiarując na intencję synka. Modliłem się również o otrzymanie posady, ponieważ od dłuższego czasu pozostawałem bez zajęcia. Gdy wróciliśmy do domu, mówią mi, żebym się zgłosił następnego dnia na posadę do tartaku Karpackiego Tow. Leśnego. Radość była nie do opisania. Całą noc prawie spać nie mogłem. Tej samej nocy zrywa się synek z łóżka i krzyczy: "Tatusiu, mamusiu ja widzę!" Na krzyk dziecka wszyscy wstali. Gdyśmy lampę zaświecili, zobaczyliśmy, że dziecko ściągnęło opaskę z oczu, które tak wyglądały, jakby nigdy nic na nich nie było, a na opasce pozostały dwa wielkie strupy. Po dzień dzisiejszy synek ma zupełnie zdrowe oczy.
Cześć Ci i chwała o Matko najdroższa za tak wielkie od Ciebie otrzymane łaski (of. 2 zł).
J. A. B.
WARSZAWA, dnia 9 XII [19]30.
W 1929 r. siostra moja po grypie zapadła na gruźlicę płuc. Stan był bardzo ciężki. Gorączka trawiła siły i organizm chorej. Widząc bezskuteczność środków ziemskich, poleciłem siostrę opiece Niepokalanej i w tej intencji wysłałem list do Wielebnych Ojców do Niepokalanowa z prośbą o odprawienie Mszy św. na intencję chorej. Jednocześnie przyrzekłem, że jeżeli gorączka opadnie, zaprenumeruję "Rycerza Niepokalanej" i będę go stale popierał. I oto od dnia, kiedy otrzymałem zawiadomienie o odprawieniu Mszy św. i wpisaniu nas do "Milicji Niepokalanej", (gorączka opadła, zdrowie chorej poprawiło się znacznie, a blizny w płucach uległy prawie zupełnemu wyleczeniu. Dziękując publicznie za łaski, przesyłam na cele misyjne 5 zł.
Z. Kuźbicki, nauczyciel miejski
KOBYLIN, 11 XII [19]30.
W tym roku w lipcu zachorował nam syn jedyny nasz żywiciel. Wezwany lekarz niewiele pomógł, a choroba z każdym dniem postępowała. Sprowadziliśmy kapłana aby go przygotował na drogę wieczności. W tym zmartwieniu uklękłam przed ołtarzem Matki Bożej i głośno zaczęłam prosić o opiekę nad synem; aby, jeżeli to jest zgodne z wolą Bożą, powrócił jeszcze do zdrowia. Zaczęłam nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Józefa, jednocześnie przyrzekając, że jeżeli zostanę wysłuchaną, ogłoszę w "Rycerzu". Po odwiezieniu go do szpitala, udałam się do pobliskiej wioski Swolic, gdzie zamówiłam Mszę św. o zdrowie dla syna. Wróciłam do domu pokrzepiona nadzieją, że Msza św. wpłynie na zdrowie syna. I nie zawiodłam się. Po dziesięciu dniach mimo sprzeciwu lekarzy zabrałam syna ze szpitala. Powiedziałam, że jeżeli go P. Bóg nie wyleczy, to najlepszy lekarz nic tu nie pomoże. W domu dawałam choremu wodę z Lourdes do picia i obrazek Matki Bożej położyłam mu na chore miejsce. W krótkim czasie opuścił syn łóżko, za co Niepokalanej serdecznie dziękuję (of. 5 zł).
Joanna Grobelna
Prawdziwość powyższego stwierdza: | Ks. Dziekan Edward Zalewski