Podziękowania

Z powodu braku miejsca tylko niektóre w całości inne wskróceniu pod: Niepokalanej dziękują.

WARSZAWA, 3 VII 1928.

W dniu dzisiejszym przekazałem Wielebnym Ojcom 8 zł jako ofiarę na Wydawnictwo "Rycerza Niepokalanej" wedle przyrzeczenia danego Matce Najświętszej za łaskę od Niej odebraną.

Zachorowała nam babcia na serce, już była nieprzytomna i nie mogła oddychać, wszelkie leki na nic się nie zdawały, myśleliśmy, że lada chwila babcia umrze. Wówczas przyszło mi na myśl, błagać o ratunek Niepokalaną, a moja mama podobnie myślała i radziła, abym przyrzekł ofiarę na potrzeby "Rycerza", jeśli Matka Najświętsza nas wysłucha. Modliliśmy się tedy bardzo, a ja wpierw jeszcze zawiesiłem na krawędzi łóżka, na którym leżała babcia, Cudowny Medalik, który zdjąłem ze siebie, i o dziwo!... babcia podniosła się, potem zasnęła snem zupełnie zdrowego człowieka, a nazajutrz obudziła się zupełnie zdrowa. Żadne lekarstwo nie pomogło babci, a moc Niepokalanej Matuchny uleczyła ją w jednej chwili.

Doznałem i innych łask; z wdzięczności za to wszystko składam ofiarę, choć to jest kroplą w morzu wobec tego, co Wielebnym Ojcom potrzeba.

E. Potęga.

POSADA DOLNA, 9 VII 1928.

Dziękuje serdecznie NMP Niepokalanej za uzdrowienie mojego syna. Opiszę Czcigodnemu O. Redaktorowi całą przygodę.

Przy końcu roku szkolnego szczepiono wszystkie dzieci szkolne przeciw ospie, a ze synem moim ośmioletnim tak się stało, że spuchła mu z tego ręka, zaczerwieniła się jak ogień i aż bredził w gorączce. Przez trzy dni i trzy noce nie odstępowaliśmy go ani na chwilę, a lekarz orzekł, że to jest sprawa mózgowa i nie pomoże mu już nic. W sobotę około 11 godziny zaczęła go gorączka opuszczać, po czym stracił zupełnie przytomność, zimny był jak lód, a chwilami przestawał już oddychać. Po godzinie 2 po północy żona pobiegła po ks. proboszcza, aby mu udzielił Ostatniego Olejem św. Namaszczenia, a ja poleciłem go Najśw. Maryi Pannie Niepokalanej przyobiecując, że jeżeli dziecko dożyje do przybycia księdza, ogłoszę to w "Rycerzu". Tymczasem chłopiec nie tylko dożył, ale gdy przyszedł ksiądz (po 3 godz. w nocy) odzyskał zupełnie przytomność tak, że mógł odbyć spowiedź (pierwszą).

Rano - mój synek zupełnie zdrów, zjadł śniadanie zerwał się łóżka prawie cały dzień się nie kładł, tylko się bawił wesoło po izbie, a czerwona i opuchnięta dopiero co ręka - sklęsła zupełnie i zbielała, jakby nigdy tam nic złego nie było, oraz nie czuł już żadnego bólu w głowie. Za tę łaskę niech będzie cześć i podzięka Niepokalanej.

Jakub Niemczyk

WARSZAWA, 9 VII 1928.

Leczyłam się na coraz bardziej grożące mi pomieszanie zmysłów u wielu doktorów, ale wszelkie zabiegi przez nich mi przepisywane okazywały się bezkutecznymi: czułam, że coraz gorzej mi, tracę wciąż bardziej przytomność i straszne widmo obłąkania zbliżało się szybko... Wtedy ostatkiem woli jeszcze i pamięci zaczęłam odprawiać nowennę do Niepokalanego poczęcia Najśw. Maryi Panny i poleciłam się pośrednictwu św. Teresy, a równocześnie wszystkie lekarstwa od siebie odsunęłam. I nie zawiodłam się, albowiem w trzecim dniu nowenny uczułam znaczne polepszenie, a w dniu ostatnim - odzyskałam zupełne zdrowie. Najgoręcej za tą, łaskę dziękuję Niepokalanej Królowej Niebios i świętej Teresie (of. 20 zł).

Florentyna Dwojakowska

NOWY BYTOM, 10 VII 1928.

Zamieszkuję zdała od domu rodzicielskiego, albowiem brak środków do życia wypędził mnie w dalekie strony. Tam zapoznałam się z pewnym mężczyzną i ponieważ usposobienia nasze były zgodne, zmierzało wszystko do zawarcia małżeństwa. Nie wiedziałam jednak o zachodzącej przeszkodzie, która okazała się tak wielką, że narzeczony mój daremnie czynił usiłowania, by małżeństwo nasze mogło przyjść do skutku. Wszelkie starania okazywały się bezskuteczne; po roku je ponowił z jeszcze większą gorliwością i także bez skutku.

W tym właśnie czasie niewiadomym sposobem dostał się do rąk pewnej blisko mieszkającej osobie "Rycerz Niepokalanej" i od tego czasu miałam sposobność czytywać to pisemko, które wkrótce tak pokochałam, że zamówiłam je i dla siebie. Równocześnie zaś starałam się o rozkrzewienie go między znajomymi: spisywałam adresy i przesyłałam je Administracji "Rycerza Niepokalanej". Czyniłam to, kiedykolwiek nadawała mi się do tego sposobność, a zawsze wtedy błoga słodycz napełniała mnie, że też coś dla Niepokalanej uczynić mogę i wierzyłam mocno, że nie przeminie to bez nagrody, i tak się też stało: bo najprzód, poprosiwszy Niepokalaną o pomoc, znalazłam nadspodziewanie szybko mieszkanie. Następnie, pokrzepiona tym powodzeniem, zaczęłam z mocną ufnością prosić Najświętszą Maryję Pannę o usunięcie tej przeszkody dotyczącej narzeczonego. Co wieczora zatapiałam wzrok mój w medaliku Niepokalanej, błagałam Najsłodsze Serce Jezusowe za wstawiennictwem Niepokalanej o tę łaskę. I rzecz dziwna: dokument, który dotąd zdawał się niemożliwy do uzyskania, całkiem łatwo został przydzielony. Pozostaje mi jeszcze jedno życzenie, które również nadziejnie zlecam Niepokalanej, a Ona mnie nie opuści.

Za wszystkie łaski doczesne i duchowe (bo i w tych wiele podźwignęła!) składam najserdeczniejsze podziękowanie i z wdzięczności dołączam drobną ofiarę 10 zł.

M. Paleczna

KRAKÓW, 20 VII 1928.

Wywiązując się z długu, jaki zaciągnąłem względem Maryi Niepokalanej, składam publiczne podziękowanie za następując laskę: Od jakiegoś roku wpadłem w oziębłość duchowną i to do tego stopnia stan mej duszy był ciężki, że już decydowałem się wystąpić ze stanu duchownego, ale P. Bóg zrządził inaczej. Przeglądając listopadowy numer "Rycerza", trafiłem między innymi, na podziękowanie za odebraną łaskę materialną. Czytając to pomyślałem" - "Jeśli N. Maryja P. jest skłonną do wyjednywania łask materialnych, to tym bardziej jest skora do uproszenia łask duchownych" i wówczas przed Jej obrazem i przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy, złożyłem przyrzeczenie, że skoro wyjdę z tego ciężkiego stanu, złożę Jej publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej", i rzeczywiście, w stosunkowo krótkim czasie skutek został osiągnięty, a nie chcąc dłużej odwlekać, teraz składam publiczne podziękowanie.

Kleryk C. S.

OBLIŹNIAK, GM. KARCZMISKA, 22 VII 1928.

Brat mój Jan od dwóch lat choruje ciężko na płuca, a obecnie lekarze orzekli, że nadziei wyzdrowienia żadnej już nie ma. Dokucza "mu bardzo ta choroba, więc w niecierpliwości przeklina, a gdy mu wspominają o spowiedzi, to gniewa się na nich za to.

Ja, siostra jego, gdy widzę, że on jest taki, smucę się tym i przykro mi bardzo, ale przyszło mi na pamięć, jak to dużo jest opisanych łask w "Rycerzu Niepokalanej", który jest miłym gościem w naszym domu. Poleciłam więc brata opiece Matuchnie Niepokalanej i odmówiłam różaniec w intencji, by biedny mój brat pojednał się z Bogiem, i oto nastąpiła szczęśliwa zmiana: gdy mu po paru dniach żona przypomniała, że warto by zawezwać księdza, przystał na to chętnie i odtąd stał się łagodnym i chorobę cierpliwie znosił. Gdy mu powiedziałam, że podam to do "Rycerza", kazał załączyć choć ze dwa złote, które własną ręką podał i prosi jeszcze Matkę Najśw. o polepszenie zdrowia.

(Podpis chorego) | Jan Sikora