Podajmy sobie dłoń braterską
tytuł: Podajmy sobie dłoń braterską

W czasach dzisiejszych, gdy prawosławne kościoły pozostają zdala od Owczarni Chrystusowej, a wielkie wysiłki Papieży jak Leona XIII, Benedykta XV czy Piusa XI nie mogą się doczekać na Wschodzie życzliwej odpowiedzi, ze strony wielu prawosławnych pisarzy teologicznych zwykle się wysuwa zarzut, że zjednoczenie proponowane przez Rzym jest niemożliwe, ponieważ Kościół łaciński wg nich zmienił pierwotną naukę Chrystusa. I od wieluset lat wysuwają oni pod adresem Kościoła Katolickiego różne zarzuty dogmatyczne lub obrzędowe, twierdząc, że te punkta sporne nie pozwalają na powszechne zjednoczenie Kościoła. Twierdzenia te są absolutnie pozbawione prawdy. Nie różnica w wierze była przyczyną rozłamu, lecz względami przeważnie politycznymi, o których już była mowa, powodowany kościół schizmatycki wywołał jako pretekst, innowacje dogmatyczne, wysuwane przez tych, którym zależało najbardziej, by rozerwać łączność z Papieżem.

W istocie tak się stało. W oparciu o bezsporne fakty historyczne można z całą pewnością powiedzieć, że nie różnice dogmatyczne wywołały rozdwojenie, lecz schizma przyczyniła się do stworzenia różnic i zmian w nauce Kościoła Wschodniego. Nie było bowiem zasadniczych zmian i rozbieżności między Kościołem wschodnim i rzymskim przez przeszło osiemset lat. Trudności znalazł dopiero Focjusz, skoro, niegodnie objąwszy stolicę patriarszą w Konstantynopolu, otrzymał od Papieża polecenie opuszczenia zajmowanego stanowiska, na które miał powrócić prawowity patriarcha Ignacy. Było to w roku 866; gdy cesarz Bizancjum usunął niegodnego uzurpatora z godności patriarszej, wówczas obrażony do żywego, dumny Focjusz, zaczął wysuwać, nic zresztą nie znaczące różnice w nauce i obyczajach Kościoła Łacińskiego, bo dotyczyły np. postu sobotniego bezżeństwa księży czy nie noszenia brody przez duchowieństwo łacińskie.

Lecz rzecz ciekawa, ten sam Focjusz, po śmierci Ignacego wróciwszy na tron patriarszy, w swych staraniach o potwierdzenie papieskie na stanowisku patriarchy (co znowu jest niezbitym dowodem prymatu biskupa rzymskiego) nie robi żadnej wzmianki o jakichkolwiek różnicach, dzielących Kościół bizantyjski od Kościoła rzymsko-katolickiego. I dopiero, gdy jego starania i kłamliwe prośby nic w Rzymie nie wskórały, bo Papież dokładnie poinformowany o wartości Focjusza, nie chciał się zgodzić, by niegodny człowiek zajmował tak ważne stanowisko patriarchy Konstantynopola, obrażony w swej dumie Focjusz wznawia zarzuty co do prawowierności Zachodniego Kościoła.

To samo uczynił w sto siedemdziesiąt lat potem inny patriarcha Konstantynopola Cerulariusz, wysuwając pod adresem Kościoła rzymskiego niesłuszne zarzuty, dotyczące jego obrzędowych, a więc nie należących do całości wiary, zwyczajów i praktyk.

Zresztą to wszystko, co poszczególni ci odszczepieńcy twierdzili czy zarzucali Kościołowi, nie jest wcale wyznaniem całego Kościoła Wschodniego; przeciwnie możemy zaobserwować rzecz zupełnie odmienną: na Wschodzie nie ma ani jednego urzędowego wyznania wiary, wydanego przez wszystkich biskupów prawosławnych, które by zawierało dogmaty sprzeczne z nauką Kościoła Katolickiego. Owszem zgromadzeni biskupi odłączonego Kościoła wschodniego w Jerozolimie w 1672 roku jednozgodnie wypowiedzieli się, że wiara Kościoła wschodniego opiera się na Piśmie św., tłumaczonym nie przez poszczególnych ludzi lecz na pismach Ojców Kościoła i uchwałach soborów powszechnych. To tez dziwić się należy zaślepieniu tych, którzy mając czystą wiarę zawartą w Piśmie Św., pismach Ojców Kościoła, orzeczeniach soborowych, a przede wszystkim w przepięknej liturgii wschodniej, godzą się na fałszywe wymysły dogmatyczne ludzi niechętnych jedności Kościoła, którzy wysuwają rożne dogmaty, jako nowości Kościoła Łacińskiego, a nie wiedzą o tym, że ich przodkowie przed tysiącem lat te zwalczane dziś prawdy powszechnie wyznawali. Fakt że różnice dogmatyczne są raczej parawanem, za którym się kryły ciągle racje polityczne, czy względy osobiste, potwierdza smutny w dziejach Kościoła wypadek schizmy byłych unickich biskupów, których przyjmując do siebie Święty Synod rosyjski, nic więcej nie żądał od nich, jak tylko formalnego przyłączenia się do Cerkwi Prawosławnej. Skoro więc oficjalni przedstawiciele Cerkwi rosyjskiej nie żądali od byłych katolickich biskupów prawosławnego wyznania wiary, w takim razie uważali, że wyznanie rzymskie da się pogodzić z wiarą kościoła prawosławnego.

pomoc

Zastanowiwszy się ogólnie nad charakterem zarzutów, możemy obecnie zbadać poszczególne różnice, o ile one mogą być przyczyną rozłamu w Kościele. Nie można naturalnie poważnie traktować zarzutu niektórych prawosławnych, że księża katoliccy nie noszą brody. Jest to raczej rzecz zwyczaju i tak jak u nas widzieć się zwykło kapłana ogolonego, czy w Bułgarii noszącego tylko wąsy. Tak samo można się zgodzić na brodę kapłana greckiego.

Również nieistotną jest dla nas kwestia praktyki postu, który aczkolwiek uświęcony dwutysięcznym prawie zwyczajem, jest jednak ustanowienia kościelnego i dlatego nie wolno robić zarzutu wyznawcom Kościoła Wschodniego, że poszczą w środę, ani łacinnikom, że dawniej zachowywali post w sobotę.

Podobnie się rzecz ma z bezżeństwem księży: Chrystus wprawdzie nie nakazał dziewictwa, zalecił jednak bardzo, jako środek osiągnięcia wyższej doskonałości. I kościół też, zważywszy, jak bardzo pomocną w pracy kapłańskiej jest wolność od obowiązków nawet pociech rodzinnego życia, za stosowne uważał wprowadzenie bezżeństwa kapłanów. Nie jest to jednak dogmatem Wiary Kościoła Katolickiego, bo wiemy, że np. u nas księża w Małopolsce Wschodniej należący do obrządku wschodniego, mogą prowadzić życie rodzinne.

Nieco ważniejszym zagadnieniem jest sprawa chleba do konsekracji. Wszyscy się godzą na to, że ma być chleb pszenny, atoli w Kościele zachodnim używamy chleba niekwaszonego, podczas gdy Wschód konsekruje hostie wypiekane z ciasta na drożdżach. Tę różnicę zwyczajową pochwycili niektórzy prawosławni, robiąc Kościołowi zarzut, jakoby nieważnie konsekrował.

Otóż w tym wypadku pretensje prawosławnych nie mają żadnego uzasadnienia. Bo gdy zbadamy stare dzieła Ojców Kościoła ,to tam zobaczymy, że był i na Wschodzie czas, kiedy do Mszy używano chleba przaśnego. Dowodem służą Ormianie, którzy, chociaż należą do obrządków wschodnich, to jednak używają zawsze do Mszy chleba niekwaszonego.

Zresztą gdyby chodziło o wierność tradycji Chrystusowej, słuszność leży znowu po stronie Kościoła Łacińskiego, ponieważ Pan Jezus ustanowił Najśw. Sakrament w Wielki Czwartek przed Paschą żydowską, kiedy w domu żyda nawet nie wolno było przechowywać chleba kwaszonego. A więc pierwszą Komunię przyjęli Apostołowie pod postacią chleba niekwaszonego.

Następnym zagadnieniem jest Chrzest. Jak wiadomo w Kościele Wschodnim chrzci się przez trzykrotne zanurzenie dziecięcia w wodzie przy równoczesnym wymawianiu odpowiednich słów, u nas zaś przez polanie głowy. I znowu z powodu tej nieco odmiennej u nas praktyki robią prawosławni zarzuty, a nawet był okres czasu, gdy kościół Grecki nie chciał uznać ważności chrztu udzielonego według sposobu łacińskiego.

Czy więc praktyka Kościoła Łacińskiego nieznana jest i niespotykana w Kościele Wschodnim? - Otóż tak nie jest, świadczy o tym najstarszy poza Pismem św. dokument literatury starochrześcijańskiej zwany Nauką Dwunastu Apostołów. W nim właśnie czytamy, że jeszcze za życia Apostołów udzielano chrztu przez zanurzenie, jak dziś na Wschodzie, przez polanie, jak w Kościele Łacińskim lub przez pokropienie. Niesłusznym więc jest zarzut prawosławnych, jakoby nasz chrzest był udzielany nieważnie, skoro ma on tak samo za sobą tradycję apostolską.

Podrzędnego również znaczenia jest zarzut prawosławnych, że Kościół Łaciński udziela wiernym Komunii św. tylko pod postacią chleba.

Na Wschodzie do dnia dzisiejszego zachowuje się dawna praktyka komunii wiernych pod dwiema postaciami, lecz czy praktyka łacińska jest niewłaściwa? - Otóż nie, gdyż jak wiadomo z katechizmu, w najmniejszej nawet cząstce pokonsekrowanego chleba znajduje się cały Chrystus. W to samo zresztą wierzą i schizmatycy, dowodem tego jest u nich komunia chorych, udzielana również tylko pod jedną postacią. We Mszy św., którą się u nas odprawia w Wielki Piątek, często w wielkim poście odprawianej na Wschodzie, używa się znowu tylko postaci chleba.

Jeżeli więc prawosławni wierzą, że ich wielkopiątkowa komunia jest ważną, niesłusznym jest ich zarzut co do wątpliwej ważności Komunii w Kościele Łacińskim.