Pierwszy pożar w Niepokalanowie Japońskim

Mugenzai no Sono w kwietniu 1938 r.

Po nocy wietrznej nastał podobny poranek. Wszędzie wre praca przedświąteczna, br. Maciej, piekarz, też nie próżnuje, więc zabrał się do pieczenia chleba. Tymczasem nieszczęście chciało, że od asbestowej rury zajął się sufit piekarni i wkrótce cała piekarnia z pralnią stanęły w płomieniach.

Wiatr był bardzo silny (20 mis) i wiał w stronę piętrowego budynku, mieszkalnego tak, że było najoczywistszym, iż i ów budynek spłonie. A gdyby on się zajął, nie ostałaby ani kaplica o 4 m od niego oddalona, ani redakcja (budynek najnowszy, o 3 i pół metra oddalony. A z redakcją złączona jest drukarnia. Niepokalana jednak, dopuszczając ten krzyżyk, chciała nas przestrzec na przyszłość.

Straży powiadomić nie mogliśmy, bo nie mamy telefonu. Swoich przyrządów ratowniczych też nie mamy, wszystko odkłada się na lepsze czasy. Mieszkamy na dość wysokiej górze, i wodociągi niezbyt dopisują. Dopiero po kilkunastu minutach przybyły 2 straże pożarne z Nagasaki i Hongochi. Ogień był w punkcie kulminacyjnym. Natychmiast przystąpiono do akcji ratowniczej.

Ale i to nie byłoby pomogło, gdyby nie nadzwyczajna - jak wszyscy mniemamy, interwencja Niepokalanej, bo nadspodziewanie wiatr zmienił, kierunek i niebezpieczeństwo minęło. A straż tak świetnie się spisała, że nie zniszczyła się nawet pralka. Br. Roch z zimną krwią wpadł do piekarni i wyrzucił jeszcze kilka bochenków chleba, który spożyliśmy w święta. Mugenzai no Sono leży na górze, z miasta dobrze widać, więc obok drogi głównej jeszcze więcej ludzi nastawało niż wtedy, gdy włoska misja przejeżdżała. Oprócz budynku piekarni i urządzeń technicznych spłonęły przyrządy ogrodnicze br. Grzegorza, maszyna model z drzewa i dużo puryfikaterzy, korporałów i palek, które przeprałem i były rozwieszone na strychu, aby później dać do Sióstr do prania.

W czasie tego nieszczęścia poznaliśmy, jak przywiązani są do nas mieszkańcy Nagasaki, a zwłaszcza katolicy. Biegli z płaczem, bo myśleli, że wszystko się nam spaliło. Inni chcieli już gotować ryż, bo przekonani byli, że pewnie obiadu już nie będziemy mieli gdzie ugotować. Począwszy od Wielkiego Piątku po południu przychodzą ludzie i przynoszą ofiary.

Jedna poganka, wyczytawszy w gazecie nagasackiej (w Wielki Piątek jeszcze ukazała się wiadomość z fotografią), że spaliła się nam "panya" (piekarnia) - kupiła dużą paczkę bułek i przysłała nam.

Na podziękowanie Niepokalanej za cudowne ocalenie nas odmówiliśmy po obiedzie w Wielki Piątek różaniec, a w sam dzień Wielkiejnocy odprawiono Mszę św. dziękczynną.

Kilka ostatnich listów z Polski doniosły nam, że wśród Dobrodziejów Niepokalanowa i nasza placówka staje się przedmiotem większego zainteresowania, i że ofiary coraz częściej wpływają dla nas, czym się bardzo cieszymy. Gdyby tak jeszcze znalazł się sposób wysyłania tych ofiar do Mugenzai no Sono. Ale myślimy, że Niepokalana i na to sposób znajdzie.

Tym, którzy podjęli się utrzymania własnym kosztem małoseminarzystów, wkrótce wyślemy fotografie. Już coś 6 rodzin podjęło się utrzymania internisty przez cały okres studiów.

TRZECI BISKUP JAPOŃSKI

Jeszcze nie ucichło echo o nominacji i konsekracji drugiego biskupa - Japończyka Msgra Yamaguchiego na Biskupa Nagasaki, a już rozeszło się drugie, jeszcze milsze, droższe od tamtego. Oto dnia 3 grudnia, w uroczystość św. Franciszka Ksawerego, Apostoła Japonii, nadeszła z Kongregacji Propagandy Wiary w Rzymie nominacja ks. Doi Tatsuo, dotychczasowego sekretarza Delegata Apostolskiego Marelli - na arcybiskupa Tokio.

Ks. Doi Tatsuo będzie trzecim z rzędu Biskupem-Japończykiem, a pierwszym Arcybiskupem.


* * *

Wystarczy napisać kartkę pocztową | PODAĆ SWÓJ WIEK, NAZWISKO I ADRES, | WYRAZIĆ CHĘĆ NALEŻENIA DO MILICJI | i wysłać do Centrali Milicji Niepokalanej | NIEPOKALANÓW p. TERESIN k. SOCH[ACZEWA].

Pierwszy pożar

[(z lewej) Zgliszcza piekarni w Mugenzai no Sono. (z prawej) Ks. Doi Tatsuo.]