O kulturę?

Owszem, rozumiem co znaczy wielkie słowo: szlachetność. Wiem, co to jest być wielkodusznym, ale znów by nadużywać tych wyrazów i wciąż stawiać je przed oczy nam, ludziom kultury - tego naprawdę nie mogą zrozumieć i nie chcę, gdyż to jakiś fanatyzm religijny. Pewnie, jednostka potrafi ostatecznie wznieść się ponad codzienność, ale od wszystkich wymagać nadzwyczajności, to znaczy być wrogiem przeciętnego, rozkochanego w życiu człowieka. Bo proszę, weźmy na przykład:

1. Słyszysz ustawicznie: Bądź zawsze czysty. A więc nie wolno ci urozmaicać sobie życia, nie uśmiej się serdecznie, w towarzystwie bądź jak mumia,- nie wolno ci nawet pomyśleć swobodnie.

2. Gdy żyjesz w małżeństwie, to w ramach nauki Kościoła zamkniętą masz drogę do szczęścia osobistego - niezależnie od warunków materialnych jesteś zmuszony utrzymać tak liczną rodzinę...

3. Co niedzielę i święto bądź w kościele, poć się w ścisku, wdychuj przez całą Mszę św. niezdrowe powietrze, a w rezultacie znóż się śmiertelnie - bo inaczej śmiertelny grzech masz na sumieniu.

4. Jeśli ci grają na nerwach, że aż coś bierze, znoś to w pokorze, bo to zasługa.

Dziękuję za taką zasługę niedorajstwa. To niemądra powiedzenie "bądź czysty" - jest równoznaczne z następującym: bądź ponury, bez radości, nie wiedz, że życie ma czerwone momenty. Rozumiem, że skrzywdzić kogoś mimo woli, czy coś podobnego - to grzech, ale, na przykład, miłość ograniczać do ciasnych ram małżeństwa nierozerwalnego, to śmieszne! Naprawdę, zdumienie ogarnia, co za tyrania przepisów! Tak, tak to grzech. Lecz grzech okrucieństwa popełniają ci, co przez nakładanie na ludzkość podobnych nakazów i zakazów stają się mordercami serc.

Zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie muszą być jakieś normy współżycia, ale te, które narzuca Kościół, stanowczo nie są już dla nas.

Na pewno już każdy ze starszych czytelników słyszał mniej lub więcej podobne wyrazy oburzenia na Kościół katolicki w imię kultury i ciemiężenia prostodusznych ludzi.

Kultura właściwie znaczy uprawa, doskonalenie, rozwój, postęp. Powiedzeniem, że kultura stoi wysoko, stwierdzamy, że daleko postąpiono naprzód w ulepszaniu form życia ludzkiego. Wyrażeniem tym oznaczamy także postęp w dziedzinie techniki i nauki, postęp w życiu społecznym ze wszystkimi jego rozgałęzieniami, a przede wszystkim postęp w dziedzinie obyczajów i religii.

Prawdziwym przejawem kultury obyczajowej jest fakt coraz większego uszlachetniania się tak jednostek, jak i społeczeństw. Postęp moralny musi rozpalać w sercach coraz gorętszą miłość, powiększać sprawiedliwość w stosunkach wzajemnych, przyczyniać się do wzrostu radości i zadowolenia, wzmagać tężyznę i odporność narodu. Jego celem to coraz większe uzgadnianie wolnego postępowania ludzkiego z niewzruszonymi prawami natury i Boga, to naśladowanie Nieskończonego. Zasady, których następstwem byłyby przeciwne skutki, tym samym nie mogą nosić szczytnego miana kulturalnych.

Proszę zatem powiedzieć, jeśli się przynajmniej trochę zna życie, gdzie więcej zbliżenia do ideału kultury - w kościele katol., który strzeże nieugięcie przykazań Bożych, czy tam, gdzie pod pozorem hasła walki o kulturę, stają się ludzie niewolnikami niskich instynktów?

Dziwną cechą kulturalnych"[1] wrogów Kościoła, popisujących się pokątnie wobec mniej oczytanych od siebie, jest to, że walcząc z katolicyzmem, nie znają nawet w sposób elementarny Jego nauki. Wiadomości swe bowiem o Kościele czerpią zazwyczaj z drugich rąk, z mądrości jakiegoś heretyka, czy innego niedowiarka.

Tak samo rzecz się ma i w sprawach przez nas poruszanych.

Któż nie wie, że grzechy nieczyste, choćby tylko myślą popełnione, mszczą się okrutnie? Nieprawdą jest, że czyści są ponurymi, bez radości, lecz przeciwnie, nieczystość wysusza serce, czyni człowieka niezdolnym do wznioślejszej, czy głębszej myśli lub uczucia. Ludzie przekraczający szóste i dziewiąte przykazanie, stają się bezlitosnymi samolubami, żyją wyłącznie ziemią, i chwilą obecną tylko, a my przecież czy chcemy, czy nie chcemy, dla nieba i dla wieczności jesteśmy stworzeni. Rozmowa może być równie wesoła i bez tematów brudnych, owszem nawet weselsza, bo nie zamącona wyrzutami sumienia.

Kultura, to nie cofanie się ku zezwierzęceniu, lecz postęp, postęp w nieskończoność. "Bądźcie tedy doskonali, jako Ojciec wasz niebieski doskonały jest" - oto kres, wskazany przez Chrystusa Pana.

Kościół bynajmniej nie jest protektorem mazgajstwa, ale cierpliwości, czy godności pełnego milczenia, jakiego przykład dał sam P. Jezus; a cierpliwość i mazgajstwo - to rzeczy zupełnie różne.

Również Kościół katol. nie jest zwolennikiem bezmyślnej zasady: jakoś to będzie. I jeśli walczy ze zbrodniczą modą bezdzietności, to z głębokich pobudek. Kościół nie jest bezwzględnym wrogiem regulacji urodzin, chodzi tylko o to, by nie dokonywano ich z wstrętnego wygodnictwa i nie w sposób przeciwny naturze i co za tym idzie, grzeszny. Celem małżeństwa jest przede wszystkim dobre wychowanie potomstwa. Jest to cel wielki i niezmiernie zasługujący: wobec społeczeństwa, które w ten sposób powiększa się o jedną siłę więcej; wobec samego dziecka, któremu dając odpowiednie wychowanie, daje się skarb bezcenny; w końcu wobec Boga, Który nawet zaludnienie nieba raczył uzależnić w wielkiej mierze od woli rodziców. Z tych też powodów Kościół, kochająca Matka, nie może pozwolić, by małżonkowie dla kilkudziesięciu lat wygody, zresztą bardzo niepewnej, tracili nieporównane, bo niekończące się wartości nadprzyrodzone.

Kamień obrazy gotuje także Kościół "kulturze", nakazując w pewne dni słuchać Mszy św.

W salach rozrywkowych czy na dacingach, przy bardziej jeszcze niehigienicznych warunkach, można spędzić nawet całą noc, ale w niedzielę poświęcić godzinę na nabożeństwo - to wyraz ciemnoty do niepodarowania.

Dla kulturalnego człowieka Msza święta żadną miarą nie powinna być znużeniem, bo przecież on dobrze wie, że to jest powtórzeniem Boskiego dramatu z Kalwarii i zdaje sobie sprawę, że tu Chrystus szczególniej rozdziela łaski. Kto jest inteligentny, ten przy łasce Bożej potrafi wniknąć w głębię Bożej dobroci i zegnie miłośnie kolano z wdzięcznością i prośbą serdeczną.

Właściwie Msza św., biorąc z punktu kultury, stanowczo powinna wykluczać nudy. Co innego, niestety, jeśli się jest niekulturalnym w imię kultury.

[1] Napisano w cudzysłowie, gdyż ludzie istotnie kulturalni w większości są. głęboko wierzącymi i praktykującymi.