"O katolickie zasady moralne"

Z różnych stron rozlegają się głosy, że źle u nas się dzieje. Po prostu dziczejemy. Wracamy do ponurego poganizmu, wyzbywając się gorączkowo tych dóbr, jakie nam przyniósł Kościół katolicki, jego nauka i kultura. Cofamy się gwałtownie, zastraszająco.

Człowiek, patrząc, jak ludzie stali się dziś dla siebie naprawdę wilkami i podstępnemi szakalami, nie może zrozumieć co się z nimi dzieje. Instynkty wzięły górę nad rozumem i wiarą, potargały wszystkie moralne więzy. "Zalewa nas coraz bardziej fala przestępczości" - pisze sędzia J. Śliwowski ("Głos Sądownictwa").

Przypatrzmy się przez chwilę temu spodlonemu i odchrześcijanionemu życiu. Nie, aby tylko rozdzierać szaty z oburzeniem, ale by wskazać ogrom zła i skłonić do energicznego powrotu na drogę praw Bożych.

* * *

Dawniejszy bezbożnik, gdy mu się mówiło o spowiedzi, odpowiadał wyniośle: nikogo nie zabiłem ani spaliłem, to nie mam się z czego spowiadać. Powiedzenie to było głupie, bo przecież oprócz V-go i VII-go Przykazania jest jeszcze ośm innych. Ale dziś wielu z tych "poczciwców", nie chcących chodzić do spowiedzi nie może się powołać nawet na tę bezsensowną wymówkę. Bo dziś przerażająco szerzy się nieposzanowanie życia ludzkiego, a krzywdzenie bliźnich na mieniu przez kradzieże stało się wprost epidemją.

"Na weselu we wsi S. doszło do bójki między podchmielonymi parobczakami. Jak donosi policja, bójka powstała o dziewczynę, z którą dwu konkurentów chciało tańczyć. Z., obrażony, że dziewczyna tańczy więcej z P., przyskoczył z nożem do tańczącego i zranił go ciężko w piersi. Za ranionym ujęli się koledzy, z których jeden wypalił z rewolweru do napastnika, kładąc go trupem na miejscu. W wyniku bójki, dwóch uczestników zabawy zmarło wkrótce, paru z połamanemi żebrami i pokaleczonych odwieziono do szpitala".

Podobne wiadomości jakże często zajmują szpalty t. zw. "krwawej prasy", lubującej się w opisach zbrodni i różnych wykolejeń! A jakżeż lekceważy się życie ludzkie na różnych jarmarkach, niedzielnych zabawach, a nawet odpustach, gdzie zawsze prawie kończy się pijatyką, strzelaniną lub bójką na noże i kłonice!... Idą ludziska na jarmark, a sprzedawszy coś, zamiast załatwić sprawunki i wracać do domu, muszą wstąpić "na kieliszek", i tak się raczą, aż z pieniędzy nic nie zostanie, a pijanego chłopa wyrzuca szynkarz z karczmy, bo zrobił awanturę z tym, którego wciągnął na poczęstunek.

O ludzie, ludzie, czemuż staliście się dzikiemi zwierzętami, wy, chrześcijanie, katolicy? Przecież to P. Bóg powiedział: "Nie zabijaj !" I tego przykazania nie wolno gwałcić ani na trzeźwo, z zemsty, ani po pijanemu! Ono ma być zasadą, kierować życiem. Bo tak nakazał Najwyższy Prawodawca - Bóg!...

* * *

Do wsi sprowadził się "doświadczony" felczer lub jakaś "egzaminowana" akuszerka. Wnet zapoznaje się z jedną, drugą gosposią.

Przez wieś idzie szept tajemny, wstydliwy. Starsi ludzie oburzają się. Ale młodsze kobiety odwiedzają p. felczera "z praktyką zagraniczną", albo ową "doświadczoną" akuszerkę.

Aż któraś z takich "pacjentek", pragnąca mieć wygodniejsze życie - "bo na co tyle bachorów, aby się z niemi wciąż uganiać?" - zachorowała i...umarła...

Czasem sprawa wędruje do sądu, a felczer czy owa akuszerka za kratki. Przeważnie jednak kończy się na biadaniu kumoszek:

- A szkoda kobity. Jeszcze młoda była, dwoje dzieci zostało sierotami. To bez to, że nie chciała ich mieć więcej - rzucają półsłówkami sąsiedzi.

- To kara Boża za grzech morderstwa, popełnionego na kiełkującem życiu - odzywa się z boku znany z uczciwości i roztropności gospodarz.

Polabidzili, kobiety powycierały nos zapaską - ale wnet zapomniano o tej strasznej śmierci. "Pan felczer" czy też "egzaminowana akuszerka" dalej swoje przeklęte rzemiosło uprawia.

A dzieci coraz mniej. Coraz więcej zaś zbrodni. Coraz więcej i coraz bezkarniej depce się V-te Przykazanie Boże. Lecz Bóg, Który je dał nie dla żartów, upomni się kiedyś o dusze pomordowanych niewinnie przez wyrodne matki dzieci. Straszny to będzie dzień, ten dzień sądu i wymiaru sprawiedliwości!...

* * *

A takie np. Przykazanie VII-me? Ludzie je wprost wykreślili dziś z Dekalogu. Twierdzą nawet niektórzy, że dziś nie można być uczciwym.

- Chcąc żyć, trzeba kraść, oszukiwać, krzywdzić. Bo wszyscy tak robią...

Bóg więc nakazał coś, czego wykonać nie można? "Głośne są te sprzeniewierzenia w bankach, gminach, urzędach, przedsiębiorstwach" - pisze w ostatniem orędziu J. Em. ks. Prymas Hlond. "Kto pożyczył, nie oddaje, choć ma z czego. Nie pokrywa się rachunków w sklepie i u rzemieślnika. Co gorsza. Zawiera się umowy z myślą niedotrzymania ich. Świadomie wprowadza się w błąd i krzywdzi. Pracodawca nie chce opłacać pracobiorcy. Robotnik nie pracuje mimo zapłaty. Fałszuje się testamenty. Kupuje się fałszywych świadków w sądzie. Bandytyzm pojawia się po wsiach i miastach. Z cicha szerzy się pomruk grabieży".

Na wsi kradną wszystko. Latem snopy i siano, jesienią - ziemniaki, jarzyny i owoce z ogrodu, zimą kradną drzewo z lasu i sztachety z ogrodzenia. O każdej porze roku gołębie, kury, gęsi i kaczki. Coraz częściej słychać ó włamaniach do obór i chlewów. Ludzie niepewni życia ani mienia. Bo i bronić nie możesz swego, inaczej złodziej zabije cię, aby mógł wziąć bez przeszkody. Nawet w rodzinach okradają się. Syn wynosi pokryjomu zboże, aby miał na hulatykę i papierosy. Córka oszukuje w sprawunkach, by jej coś zostało na fatałaszki.

A w miastach? Okradanie mieszkań, zostawionych na chwilę rowerów, napady rabunkowe, kradzieże w tramwaju, na ulicy, w kinie. Nawet w kościele trzeba uważać na kapelusz i torebkę, bo ukradną.

Wierzyć się nie chce, by tak było! A jednak... Więzienia przepełnione, statystyki policyjne bardzo bogate - dowodzą, że to wszystko prawda. Smutna, bardzo smutna, ale prawda...

Boże, czyśmy jeszcze narodem chrześcijańskim i od tysiąca lat kulturalnym, czy też już zeszliśmy do poziomu gromady pożerających się w walce o gnaty dzikich zwierząt! Ludu polski i katolicki, dokądże idziesz? Czemu się tak upadlasz? Czemu szukasz polepszenia doli swej w krzywdzie i niesprawiedliwości? Czy nie wiesz, że to prowadzi do zamętu i społecznego rozstroju, jak już doprowadziło nas do jakiegoś anormalnego stanu złodziejskiego oblężenia?

* * *

Chrześcijanie, katolicy, czciciele Niepokalanej! "Musimy wytężyć wszelkie siły, by przykazanie "nie kradnij" odzyskało w sumieniach moc prawa Bożego. Trzeba w życiu odbudować uczciwość i zacność. Słowu "złodziej" należy przywrócić znaczenia biblijne. Jakżeż dobitnie pisze o tem św. Paweł: "Czemu raczej krzywdy nie przyjmujecie? Ale wy krzywdę czynicie i szkodzicie, i to braciom. Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odzierżą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się:...ani złodzieje, ani łakomi, ...ani drapieżcy nie odziedziczą Królestwa Bożego" (1 Kor. 6, 7-11)[1]

Rycerstwo Niepokalanej winno nie tylko samo postępować wedle tych wskazań św. Pawła, ale dążyć do tego, by i w otoczeniu naszem krzewiła się uczciwość, poszanowanie cudzego życia i mienia.

Bośmy przecież narodem polskim i katolickim, narodem Maryi...

[1] Z listu ks. kard. Hlonda: O katol. zasady moralne.


Nieprawość przeciwnika zmusza człowieka sprawiedliwego do walki. A choć by nie był zmuszonym z nią walczyć, musi nad tą nieprawością ubolewać. Wielka to boleść dla człowieka patrzeć na zło, które jest tak straszne i przerażające. Ale jeszcze nieszczęśliwszym jest ten, kto je znosi i myśli o niem bez trwogi, gdyż zatracił widocznie wszelkie poczucie ludzkości.

Św. Augustyn