Niepokalanej

...Przed ołtarzem Niepokalanej w kościele Panny Maryi w P. klęczy chłopczyna 15-to letni; oczęta, utkwione w promiennej twarzyczce Matki, zdawały się pytać, czy mogą być pewne Jej obrony; usta szeptały: Pod Twą obronę uciekam się święta Boża Rodzicielko...; serce ślubowało wierność, a rączyny ściskały klatkę piersiową, w której kołatało chore, wylęknione serduszko.

Szarzało, kiedy opuścił świątynię; szedł ulicą Szeroką, zwabiły go świetlne reklamy kina. Przystanął przed fotografiami, porywającymi młodą wyobraźnię; z wewnątrz dochodząca muzyka pociągała... iść... nie iść - wtem uczuł dotkliwe kłucie w lewem płucu - oparł się na poręczy okna wystawowego... Niepokalana, ratuj!

Przystając co chwilę, doszedł, a raczej dowlókł się do mieszkania na Groblę, gdzie terminował u mistrza piekarskiego pana M.

Zadzwonił. Majstrowa zauważyła widocznie, iż coś chłopcu dolega, bo zagadnęła: co tobie jest? Mizernie wyglądasz.

- E, nic, to serce.

- Musisz iść do lekarza, już dawno narzekasz na to serce!

- Właśnie wracam od Lekarki, pocieszyła mnie, że wyzdrowieję.

- Co ty bajesz, u jakiej lekarki?... ale chłopca już nie było, wdrapał się na strych do swojej izdebki, usiadł na stołeczku przy oknie i wpatrzył się w blask latarni ulicznej... Tak, Ona mnie uleczy...


Minęło 18 lat od owego wieczoru. We wsi N. województwa Poznańskiego nauczycielem-kierownikiem szkoły powszechnej jest pan K.

- Siedzi przy biurku i duma... Niepojęte są rządy Opatrzności Bożej; sięgnął po pamiętnik - czyta:

...Przed ołtarzem Niepokalanej w kościele Panny Maryi...

- Matko, jak dobrą byłaś mi Przewodniczką: uczeń piekarski, robotnik, żołnierz, biurowy, nauczyciel... Poprzez wszystkie zawody (wyjąwszy nauczycielstwo) szła ze mną choroba i zdawało się, że nieuleczalna; ilekroć Cię odwiedzałem, o Niepokalana, tylekroć mówiły mi Twe oczy: Ufaj, synu! I ufałem, nie traciłem nadziei; na zbolałe serce zawiesiłem medalik, a jedynym lekarstwem w czasie ataków była myśl o Tobie, Niepokalana. I przetrwałem bez fizycznych lekarstw, bez doktorów.

Dziś, po latach doświadczeń, zdrowy, stąd wesoły, zapisuję w pamiętnik te słowa:

...Błogosławię chwilę, w której poznałem Cię, o Matko! Miałem w sobie zarodki choroby nieuleczalnej, co stwierdził lekarz specjalista p. Sz., Tyś je zgładziła; miałem zawód dla mnie nieodpowiedni, Tyś go zmieniła; przechodziłem kataklizmy duchowe, wyleczyłaś z nich; stałaś przy mnie przed komisjami egzaminacyjnymi - w każdej okoliczności, kiedy prosiłem o Twoją pomoc, podawałaś mi rękę.

- że przeżywam dnie i godziny radosne - Tobie zawdzięczam.

- że czuję w sobie łaskę Bożą, dzięki której myślę o ciągam doskonaleniu siebie - Tyś sprawiła.

- że mam stanowisko i że je pełnię sumiennie ku zadowoleniu mojej władzy - Twojej pomocy dziękuję.

Wiem, jakąkolwiek niespodziankę los mój mi zgotuje, stanie się to za Twoją wiedzą - o Niepokalana Maryjo!

Pod Twoją obronę i opiekę oddaję siebie i rodzinę moją, Matko Niepokalana!