Moje wrażenia z Lourdes

Kto miał sposobność przebywać we Francji ten zapewne zauważył, że większa część narodu francuskiego odpadła od wiary, to też z pewną nienawiścią spoglądają wyrodni Francuzi na nasze polskie pielgrzymki; Lourdes jednak rozbrzmiewa na całą Francję.

I myśmy chcieli udać się z raz do Lourdes. Wyruszyliśmy 7 września w czterech, a wraz z nami nasz ksiądz Polak.

Nazajutrz o godz. 10 rano dobiliśmy do celu podróży. Na samo wspomnienie, że stanęliśmy na miejscu panowania Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, odczuliśmy silne wrażenie. Tu przecież objawiła się Niepokalana Nieba Królowa w r. 1858 14-letniej Bernardecie Subiru (Soubirous) aż 18 razy. Tu Sama polecała biednej dziewczynce, by modliła się za grzeszników. Tu też dnia 25 marca powiedziała Sama o Sobie "Jam jest Niepokalane Poczęcie".

Spieszno nam było do Jej tronu, więc wsiedliśmy do tramwaju, zajechali do miejsca, gdzie mogliśmy oczyścić się nieco z kurzu i szybkim krokiem podążyliśmy do bazyliki. Mszę św. odprawił nasz ksiądz, a myśmy przystąpili do Komunii św. Potem poszliśmy do Groty. Po drodze spotkaliśmy wielu chorych niesionych tamże, a na ustach wszystkich znać było modlitwę.

Gdyśmy się zbliżyli do Groty, ujrzeliśmy nieprzeliczone tłumy wiernych, korzących się u stóp Niepokalanej i modlących się głośno: "Notre Dame de Lourdes, priez pour nous" - Nasza Pani w Lourdes, módl się za nami.

Niedowiarstwo, które nas raziło w innych częściach Francji, tu znikło zupełnie. Tu widzieliśmy Francję - katolicką.

Nie jestem w stanie opisać wrażenia jakie zrobiły na mnie te setki chorych modlących się o uzyskanie zdrowia. Gdzie spojrzysz tam widzisz tylko modlących się.

Po południu odbyła się procesja z Przenajświętszym Sakramentem wraz z benedykcją chorych. Po benedykcji powstał naraz w jednym miejscu ścisk i słowo "miracle", "miracle", cud, cud, podawano sobie z ust do ust. To Niepokalana uzdrowiła nagle kogoś z chorych. - Udaliśmy się do cudownego źródła, by zaczerpnąć nieco wody, ale i tu był taki natłok, że z trudnością udało mi się wreszcie dostać do wody.

Po kolacji poszliśmy do parku, skąd miała wyruszyć procesja. I tutaj czekały już tłumy. Z gorejącymi lampionami w ręku i ze śpiewem "Ave, Ave Maria" ruszyła procesja. I cała wieża bazyliki jaśniała światłem.

Patrząc na ten okazały pochód, gdzie na twarzach malował się spokój i szczęście w miłości ku Niepokalanej pomyślałem sobie: Oto "Rycerze Niepokalanej" i zdawało mi się, że jestem już gdzieś w niebie.

Nazajutrz po Komunii św. na Mszy naszego księdza, odbyliśmy drogę krzyżową, a potem do Groty - na pożegnanie. Po dłuższej... rzewnej... ostatniej... modlitwie pokrzepieni na duchu udaliśmy się do kwater i na dworzec. Jak żal nam było opuszczać Lourdes!

Nasze życzenia, by choć raz być w Lourdes się spełniły.

Zdaje mi się, że nie ma chyba tak już zacofanego i spodlonego niedowiarka, któryby po przeżyciu kilka chwil tu u stóp Niepokalanej nie opamiętał się i nie powrócił do Chrystusowej owczarni.


Maryja sama szuka takich, którzyby do Niej pobożnie i z uszanowaniem przystępowali: tych bowiem miłuje, tych karmi i zasila, tych za dzieci przyjmuje.

Św. Bonawentura

Lourdes - grota i bazylika

Grota w Lurd i Bazylika.