Miłością złączeni

Dla każdego obserwatora polskiego życia zorganizowanego za granicą, jasnym jest, że oprócz ognia zapału, wielkiego umiłowania polskości, nieodstępnie towarzyszyła temu życiu wada, a jest i była nią niezgoda i brak jedności poczynań.

Czytając dzieła wielkich pisarzy polskich i dawnych i obecnych, spostrzeżemy i odczujemy, że boleli oni gorąco nad tym stanem, wysnuwali z niego smutne wnioski, nawoływali do zgody i jedności.

Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie. Życie polskie za granicą doznaje stale nowych wstrząsów i przeobrażeń. Zmienia się system prac, czyni się wysiłki różnokierunkowe, czyni próby, nawołuje się do podejmowania zadań patriotycznych: ale nawet w tym już doskonalszym niż to dawniej bywało w życiu organizacyjno-społecznym, występuje nieodmiennie stara towarzyszka z okresu tworzenia jego zrębów: niezgoda. Nie zamarła starucha, nie rozsypała się w proch lecz uparcie wciska się tam, gdzie jej się bynajmniej nie oczekuje, trwa cierpliwie u drzwi polskich dążeń i poczynań za granicą, wypatrując przychylnego momentu, aby podrażnić, pokrzyżować plany, utrudniać pracę, rozrzedzać ją przez sito wzajemnych uprzedzeń i nieporozumień. Drobny "incydent", drobna i nieistotna różnica poglądów na sprawy czwartorzędne jak ogień obejmuje sprawy coraz to inne, ważniejsze a często i te najważniejsze, Płoną ludzkie namiętności, a w tym pożarze ginie myśl, która stale winna dominować nad wszystkim, której nie powinna dosięgać małość ludzkiej natury, myśl, że jedynie w zgodzie i jedności osiągnąć możemy pełne rezultaty naszych dążeń i poczynań narodowych.

Tak, jest to prawdą nieodmienną, że jedną z największych wad polskiego życia organizacyjnego za granicą - jest niezgoda, Przeradza się ona czasem w zawiść i nienawiść. Przesłanki rozumowe, logiczna ocena beznadziejności i szkodliwości takiego stanu, nie zawsze zdołają osłabić, a jeszcze mniej zniweczyć przyczyny tej niezgody. Ludzie chodzą sobie w poprzek, rozwalają się na drodze poczynań innych, zatarasowują ją, trwają w bezczynności i w niewierze. Jest to najgorszy stan życia organizacyjnego, wzajemne przeszkadzanie. W zaślepieniu nikną gdzieś racje narodowe, egoizm wyprawia przedziwne harce.

W obliczu wielkich wydarzeń, jakie przeżywa świat z nim wszystkie narody, nie stać nas na niesnaski, niezgody, nieporozumienia. Ponad małostkami ludzkimi, ponad sporami i sporkami winna jaśnieć idea naczelna, jednocząca wszystkich Polaków świata bez względu na ich oblicze polityczne.

Myśl nakazująca skupić wysiłki, jednoczyć serca w wspólnym umiłowaniu sprawy narodowej, winna przeniknąć do głębin sumień, wyzwolić wartości ukryte w ludzkiej naturze i rzucić je na ofiarny stos służby dla wielkości Narodu.

Któż inny, jeśli nie przywódcy i działacze winni świecić przykładem, któż inny jak nie ci, którym przypada zaszczytna misja obejmowania szerszych horyzontów, wytyczania dróg jasnych i pewnych, mają dawać przykład zgody i jedności narodowej. Oni winni przeszczepić te dobroczynne zalety w serca swych braci, rozpalać ogniem zapału obolałe dusze, budzić z odrętwienia, napawać otuchą, gasić pożary drobnych niesnasek i nieporozumień, które w obliczu idei narodowej winny stopnieć jak śnieg wiosenny pod snopem słonecznego światła. Drobne, śmieszne rzeczy podnosi się często do godności "zagadnienia", kruszy kopie o fikcje, zapładnia mózg szarzyzną, nasyca serca niezgodą i nienawiścią.

Dziś, tak, dziś, nas, Polaków całego świata, nie stać na niezgody, na nienawiści. Wysiłki muszą iść jednolitym torem, wady narodowe musimy włożyć do lamusa przeżytków, każdy musi rozszerzyć swe serce dobrocią ku bratu swemu, wyjść mu naprzeciw z otwartymi ramionami i żądać od niego tej samej serdeczności. Musimy zdobyć się na mocny uścisk dłoni, na serdeczne w dusze zapadające słowo, musimy umieć zapomnieć urazy. W tym przejawi się nasza miłość do Ojczyzny, w tym przejawi się nasze zwycięstwo nad swoją małością - to otworzy nam drogi i ścieżki wiodące ku prawdziwemu zespoleniu.

Mówi się często i pisze o konieczności jednoczenia wysiłków, lecz jakże daleko nam do prawdziwej jedności. Jedność to zespolenie głębokie i serdeczne, to jednomyślność działania, to uparła wiara w zwycięstwo. Ją obrać sobie musimy za symbol, nie, za realny cel, do którego jak znużeni wędrowcy - jednak silni i wytrwali - podążać musimy. Droga wiedzie nie tylko po różach ale i przez ciernie kaleczące nasz egoizm, wytrącające nas z wygodnej pozycji słodkiej bezczynności.

Ten wysiłek, trud prawdziwy da nam głęboką wewnętrzną radość, da nam szczere zadowolenie, da nam to, co dać może jedynie poczucie, że zbliżamy się do mety - szczęścia. Szczęście osobiste, szczęście jakie odczuwa każdy po polsku myślący Polak na widok postępów na polu najbardziej zaniedbanym, na polu budowania braterskiej zgody i jedności.


"Nas ożywia duch polskości. Jedyną, wielką potężną, olbrzymią miłość mamy w sercach naszych ... Ta polskość nasza, to spiż niespożyty, to twierdza potężna, twierdza serc polskich. Polskość, jakby matka przez nasze matki nauczyła nas pacierza polskiego, poznać Boga, Jezusa i Marię. Nauczyła mnie mówić po polsku, pokochać tę naszą mowę polską tak świetną i drogą jak złoto. Uczyła cię wymawiać imiona ojca i matki. Uczy cię poznać i pokochać świetne dzieje twego narodu, naszych wielkich i sławnych mężów, iść za ich przykładem. Roztaczała przed nami ta dobra matka, jak złotą przędzę dzieła naszych poetów, powieściopisarzy, cudną tkaninę cudownych tajemnic Wiary naszej świętej. Prowadziła nas na miejsce cudowne naszego narodu - na Wawel, na Jasną Górę, do stóp naszej świętości narodowej, Matki Boskiej Częstochowskiej. Ta polskość, jakby matka uczyła nas naszych polskich pieśni, naszych rzewnych kolęd.

Polskość - to dar z nieba od Boga nam dany. Jakże można gardzić tak cennym darem? Gardzić? Dlaczego? Za co? A jeśli chciałby ktokolwiek bądź ją przekupić, za złoto polskości ci dać co innego? To - jakby ci ktoś zamiast twej matki rodzonej inną chciał ofiarować, a bogatą, a uczoną, a strojną w aksamity, klejnoty, brylanty i złoto... Cóż powiesz? - Nie chcę innej matki, ja chcę moją matkę mieć, moją rodzoną matkę!

Polskość dusze nasze ożywia wiarą, nadzieją, miłością. Tracąc, porzucając polskość, tracisz, porzucasz istotę swej duszy, a oddając coś ze swej polskości, rozpoławiasz swą duszę. A dzieci pozbawiając polskości, jakbyś część duszy swej oddawał, boć każde z twych dzieci to jakby część twej duszy".

Ks. Domański