Matka i Anioł Stróż

(Z pamiętnika akuszerki)

Rycerz Niepokalanej 10/1947, grafika do artykułu: Matka i Anioł Stróż, s. 240-241

BIEDNA pani Kowalowa nie ma szczęścia. W ciągu ostatnich lat miała 3 dzieci: za każdym razem poród był bardzo ciężki, a dziecko przychodziło na świat nieżywe - uduszone.

Któż potrafi opisać Golgotę tej matki?... Jej próżne udręki, cierpienia?... Jedyną nagrodą za śmiertelną mękę i całą swoją niedolę - było dziecko nieżywe. Zamiast radosnych chrzcin - cichy pogrzeb... "Dlaczego właśnie nas to spotyka? Mogliśmy być tacy szczęśliwi mając dzieci. I właśnie nam tego odmówiono. Inni, którzy ich wcale nie pragną, mają ponad miarę..."

Parę dni temu przyszła do mnie p. Kowalowa, by wpisać się na listę. Oczom własnym nie wierzyłam, ale ona nalegała: "To będzie na Wielkanoc".

Była ogromnie uradowana, od lat nie widziałam jej takiej. Nie czekając moich pytań na temat co mogło spowodować taką zmianę, zaczęła opowiadać:

Pani się dziwi? Opowiem jak się to stało. Mąż mój pojechał tego lata do swego krewnego księdza, który już dawno zapraszał nas do siebie. W tym roku pomimo wszystko namówiłam męża na wyjazd. Bo cóż dawało nam to wieczne siedzenie na miejscu? Rozmawiając o wszystkim, panowie poruszyli również sprawę naszej bezdzietności. Wtedy ksiądz powiedział: "Dam wam radę, która już niejednemu na dobre wyszła. Wszystkie dzieci mają swoich Aniołów Stróżów. Już od chwili poczęcia Bóg zsyła dziecku swego Anioła, który je strzeże na drodze życia. Proście więc tego opiekuna codziennie razem o szczęśliwe rozwiązanie. Jeżeli mieć będziecie szczerą ufność - wszystko dobrze się ułoży". Mamy tę wiarę i nie ustaniemy. Żebyś mogła wiedzieć Elżbieto, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi na myśl o tym, co ta Wielkanoc nam przyniesie!

Nie miałam odwagi mówić jej o przesadnej nadziei. Bo gdyby przyszło rozczarowanie? Czyż to nie jest zbytek ufności?

Co prawda Bóg rzekł: "Aniołowie ich oglądają Oblicze Ojca Niebieskiego". A w Piśmie Św[iętym] powiedziano jest: "Oto posyłam mego Anioła - on ciebie poprowadzi, będzie strzegł drogi twojej i zaprowadzi cię do miejsca, które ci przygotowałem. Szanuj go, słuchaj jego głosu i nie zapominaj o jego obecności. Jeżeli zgrzeszysz on ci nie przebaczy, a imię twoje jest w nim. Ale jeżeli słuchać będziesz głosu jego i czynić co ci każe - nieprzyjaciele twoi będą również moimi i uderzę tych, co ciebie uderzą. I Anioł mój będzie szedł przed Tobą".

Pomimo wszystko nie miałabym odwagi zdobyć się na tak daleko idącą ufność.

Czekałam więc Wielkanocy ze strachem i z sercem ściśniętym. Tym razem niepokój mój był dużo większy od niepokoju matki. Pani Kowalowa była tak przeświadczona o opiece Anioła Stróża, że nie dopuszczała nawet innej myśli do siebie... Ja zaś modliłam się dzień i noc o to, by nie nastąpiło rozczarowanie. Bo jakby je zniosła, raz jeszcze, i to po raz czwarty zdobyć się na tyle męki, tyle niebezpieczeństw w imię miłości macierzyńskiej - i znów na próżno!...

Gdy wreszcie przyszła chwila rozwiązania, stanęłam u wezgłowia matki, oczekując i modląc się. Z trudem utrzymywałam spokój, podczas gdy koło mnie panowała ufność i ciche oczekiwanie. Nie mogłam zamącić tej wiary i nie mogłam wymówić jednego słowa ostrzeżenia, które by w razie niepomyślnym zmniejszyć mogło rozczarowanie... Tak byłam wzruszona, że ręce mi się trzęsły, gdy dziecko przychodziło na świat... Lecz zanim zdołałam oznajmić jego przybycie, samo głośnym krzykiem dało znać o sobie! Cóż to była za radość! Szczęśliwa matka wyciągnęła ramiona, żeby je przyjąć, a ojciec wołał: "Wysłuchał nas Anioł Boży".

Toteż dziecko będzie miało na imię Michał - imię pierwszego Archanioła, żeby zawsze nam przypominało komu to dziecię zawdzięczamy. Radość małego domku rozeszła się szybko po całym miasteczku. Doszła też do księdza, krewnego, który na chrzciny przyjechał.

Dnia tego było właśnie zebranie akuszerek. Opowiedziałam więc powyższą historię. Koleżanki moje zaczynały już doceniać znaczenie naszych zebrań.

Zrozumiały powoli pożytek z wzajemnej wymiany myśli i rad. Bo przecież tyle odpowiedzialności ciąży na nas, i któż nam pomoże?

Na dzisiejszym posiedzeniu była obecna jedna z młodych naszych koleżanek blisko, z sąsiedztwa. Jest mężatką i ma już miłego synka. Po kazała nam go kiedyś. Zauważyłam, że ostatni mizernie wygląda i odnosiłam wrażenie, że znów spodziewa się dziecka. Przy pożegnaniu zatrzymała mnie:

"Elżbieto - powiedz mi - jak to tam było z tym Aniołem Stróżem? Powtórz mi. Jak się trzeba do niego modlić? Ile razy?

Odpowiedziałam:

W tym nie ma nic określonego. Wydaje mi się, ze każda matka robi to, co jej serce dyktuje. Myślę, ze anioł Stróż jest blisko, ja bym mówiła z nim tak po prostu, jak w tej chwili rozmawiam z tobą.

Widzisz - wyjaśniła koleżanka - u mnie sprawa nie jest taka prosta. Ostatnio byłam dość poważnie chora i doktor powiedział, że nie powinnam mieć już dziecka, gdyż z racji na szwy, nie mogłoby się urodzić. Tymczasem znów jestem w ciąży. Nie chcę jej przerwać, gdyż to przecież moje dziecko i ono żyje. Ma prawo do życia od chwili poczęcia. Nie pozwolę go zabić. Myślę nieraz, że gdyby mój syn był niebezpiecznie chory, pielęgnowałabym go nawet wtedy, gdybym miała własne życie oddać. Każda matka dla ocalenia dziecka swego powie: "umrę dla jego ocalenia", nie pomyśli nawet "ja muszę żyć", toteż nie mogę inaczej rozumować, gdy myślę o tym dzieciątku, które noszę w mym łonie". Oczywiście, że dziecko to jest żywym człowiekiem, z duszą, przeznaczone dla nieba i z pewnym zadaniem do spełnienia na ziemi. Człowiek ma tylko jedno życie, jeżeli więc nie dozwalamy istocie ludzkiej wejść w życie, brakuje jednej gwiazdy w planach Bożych w wszechświecie.

Powiem więc mężowi memu o opiece Anioła Stróża. Spróbujemy i my również. Lżej się robi na sercu, gdy się pomyśli o szczęśliwym rozwiązaniu w podobnym do naszego niebezpieczeństwie.

Pamiętam dobrze słowa naszego starego dyrektora sanatorium położniczego: "Nie pozwalajcie nigdy kobietom zanadto się przejmować swym stanem, nie poddawajcie im niepotrzebnych niepokojów. My starzy lekarze stwierdzić musimy, że w tej dziedzinie dzieją się rzeczy niesłychane, i to tylko wiemy, z całą pewnością, że nic powiedzieć nie możemy".

Jeszcze dwa razy spotkałam tę kobietę. Trzymała się doskonale i wymogła na mnie obietnicę przybycia na zapowiadające się chrzciny. Parę tygodni później dowiedziałam się, że pojechała na poród do pobliskiego miasteczka, na tę samą klinikę, gdzie była tak ciężko operowana przy urodzeniu pierwszego dziecka.

- Dlaczego pani nie przyjechała wcześniej? - spytał ją lekarz. - Czyż wy, akuszerki, nie wiecie o tym, że usunięcie płodu należy przejść możliwie najwcześniej, gdy zachodzi wypadek niemożliwości urodzenia dziecka?[1]

- Ja chcę donosić i urodzić moje dziecko - odpowiedziała.

- Toteż donosiła pani, a teraz proszę wybierać, albo cesarskie cięcie, albo perforacja. Ma pani czas do namysłu do jutra - dorzucił po szybkim zbadaniu. - Oto są skutki fanatyzmu religijnego...

Matka nic nie odpowiedziała, udała się do swego pokoju na spoczynek. Miała wyrobione zdanie o swym położeniu i wierzyła w opiekę Anioła Stróża. Wiedziała, że dziecko urodzi się jeszcze przed świtem. Nie omyliła się. W godzinę później rozpoczęły się bóle i już w nocy nadeszła decydująca chwila. Zawołano akuszerkę i dyżurnego lekarza, który zastosował zastrzyk powodujący zwiększenie aktywności porodu. Jakże zdumiony był naczelny lekarz, gdy dowiedział się, że dziecko przyszło na świat zupełnie normalne. "To niemożliwe!" - powiedział.

Stawiał cały szereg pytań, które mu nic nie wyjaśniły. Bo jedynym wyjaśnieniem w tym wypadku była moc nadprzyrodzona, która przyszła z pomocą.

"Pomoc Anioła Stróża dała się jasno poznać - pisała mi w kartce szczęśliwa matka. - Proszę opowiedzieć o wszystkim naszym koleżankom".

Kochane matki - i wy pomyślcie o świętych Aniołach Stróżach!

[1] Jest to sąd osobisty tego lekarza, niezgodny z zasadami katolickimi.