Listopad

Miesiąc listopad, choć zaraz w pierwszym dniu swoim wybucha radością wielką, bo Wszystkich Świętych tłumnie Jezusa i Marję w Niebie otaczających nam przedstawia - jednak w całości swojej jest miesiącem cichego smutku i żałoby.

Kościół Chrystusowy już wieczorem onego pierwszego dnia - zmienia nagle oblicze. W miejsce szat białych przybiera smutkiem czarne, w miejsce śpiewów wesela rozbrzmiewa śpiewem ponurej żałoby, i kazanie, już wtedy, o cierpieniach dusz czyścowych głosi. Tak nagle i tak stanowczo spycha nas niejako z nieba do - czyśca, jakby chciał przypomnieć, że nawet w bojaźni Bożej życie pędząc, nie tam, ale tu po śmierci najprawdopodobniej sprowadzeni wpierw będziem. I przypomnieć, że nasi najbliżsi choćby cnotliwi, chyba również nie tam, ale tu plamy drobnych grzechów zmywają i długi Bożej Sprawiedliwości, wśród doczesnego żywota niespłacone, teraz spłacają.

I rozjaśnia się późnym wieczorem cmentarz grzebalny cały. A ta jasnosć - jest smutna.

I zaroi się miejsce spoczynku chrześcijańskich ciał od ludu - a ci ludzie są smutni. x

A dzień następny, dzień Zaduszny: to już cały ponurym nastrojem osłonięty. W świątyni jeszcze bardziej ponuro, bo pusto, ludu mniej.

I rozpoczyna się miesiąc listopadowy, niejednokrotnie każdy swój dzień pokolei zamykający nabożeństwem za dusze w więzieniach czyśca zatrzymane.

I jesień liście drzew z zieleni obdziera: zżółkłe, lub rdzawe tkwią jeszcze czas jakiś w drzewie-macierzy - ale nie długo.

I deszcze raz po raz łzami rzęsistemi skraplają zasmuconą ziemię.


Lud cały katolicki wysila się, by dusze czyścowe wspierać.

Zamawia Msze św, bo pojmuje, że w nich sam Jezus Chrystus, Syn Boży, Ojcu swemu za drogich nam zmarłych się ofiaruje.

Pobożnie słucha Mszy świętych.

Modli się przy każdej sposobności, przynajmniej, "Wieczne odpoczywanie" nabożnie odmawia.

Spokojnie znosi wszelkie krzyże i cierpienia i trudy i za dusze czyścowe je ofiaruje.

Sam dobrowolnie podejmuje się umartwień, by tym duszom w ten sposób dopomóc.

Zyskuje odpusty ile może i jak najpobożniej może.


A Rycerz Niepokolanej prócz tego ze współczuciem spogląda ku tym nieszczęśliwym, co prawdę o istnieniu czyśca odrzucając, tem samem ostatniej nadziei zdobycia szczęścia na wieki się pozbawiają.

Bo niedwuznacznie zawyrokował Chrystus:

"Nic zmazanego nie wejdzie do Królestwa niebieskiego".

A któryż z nich zejdzie z tego świata nawet najdrobniejszym grzechem nie zmazany?

Pozostaną mu zmazy choćby drobne, jeśli tylko drobne..

A gdy miejsca oczyszczenia pośmiertnego duszy swej, mimo nauki Chrystusa i Kościoła, nie uznawał i jemu przeczył - czyliż już za to samo nie będzie potępion?

"Kto nie uwierzy, będzie potępion" - przestrzegał słodki Zbawiciel.

Więc Rycerz Niepokalanej w tym smutnym miesiącu listopadowym będzie prosił oną miłosierną Uzdrowicielkę chorych i Ucieczkę grzesznych, aby spojrzała łaskawie na tych schorzałych i grzesznych, by i oni przejrzeli.


A równocześnie okiem duszy będzie z radością w sercu śledził Niepokalaną, jak w tym całym miesiącu miłościwie ku płomieniom czyśca się słania i dusze sobie drogie, i za doczesnego żywota ufność w Niej pokładające - teraz co rychlej do radości niebieskich przeprowadza, by długo nie cierpiały....

Tak dobra, czuła jest ta Matka!