Wielbny Ojciec H. Tow. Jezusowego, miał raz misję w Kolonii. Po kilku kazaniach zgłosił się do niego człowiek, który mówił, że ma doń pilny interes. Gdy go Ojciec H. już kilkakrotnie zapytał, czegoby żądał, a żadnej odpowiedzi nie otrzymał, usłyszał wreszcie, jak ów przyciszonym głosem prosił:
- Ach Ojcze, czy nie mógłby mi Ojciec pomóc co na mój smutek?
- Pan jesteś zmartwiony? - rzekł Ojciec H. - czym się pan trudnisz?
- Jestem rzemieślnikiem.
- Tak? Jakże stoi interes?
- Dziękuję, bardzo dobrze.
- Czy może pan masz zmartwienie w rodzinie? może dzieci niesforne?
- Bogu dzięki, nie.
- Może czeladnicy, chłopcy albo sąsiedzi są źli?
- Nie, i to nie, wszyscy są dobrzy.
- Może panu nie chcą płacić za robotę, albo może pan niedomagasz?
- O nie, nic z tego, jestem zupełnie zdrów!
- A więc to wszystko nie jest przyczyną smutku, pomyślał misjonarz; cóż temu biedakowi może dolegać? Myślał długo, nareszcie nagle przyszła mu myśl: A może ten człowiek pije za wiele? bo nałogowi pijacy, skoro wytrzeźwieją, stają się smutnymi wskutek znużenia. Dlatego bez ogródki zapytał:
- Powiedz mi, kochany panie, kiedyś pan był ostatni raz pijany?
- Wczoraj wieczór - była cicha odpowiedź.
- Tak! Otóż mamy i przyczynę smutku i melancholii. Musisz pan zatem przestać pić, a wtenczas i smutek ustąpi.
- Ale ja nie mogę przestać pić!
- Czy pan o tym nie myślisz, że jeśli namiętność górę weźmie u pana, interes upadnie, a pan zostanie żebrakiem bez kawałka chleba?
- Wiem o tym dobrze, a jednak nie mogę przestać.
- I że pan swoim dzieciom i podwładnym zły przykład dajesz, że się stajesz pośmiewiskiem ludzkim i w pogardzie będziesz u wszystkich uczciwych ludzi?
- I to wiem... a jednak nie mogę przestać.
- I że pan stracisz zdrowie i śmierć sobie zgotujesz?
- Ach, wiem, wiem... a jednak nie mogę!
. - I że, co najgorsza, na duszy pan szkodę ponosisz i na potępienie wieczne do piekła pójdziesz?
- Ach tak, Ojcze, mówił łkając, to wszystko wiem
- a jednak nie mogę!
- Pan nie możesz? - rzekł surowo misjonarz - o nie, powiedz pan raczej: ja nie chcę przestać. Nie masz pan mocnego postanowienia! Przyrzecz mi więc teraz szczerze
i mocno: Chcę porzucić pijaństwo, a zobaczysz, że się uda.
- Ach, Ojcze rzekł z płaczem rzemieślnik, ja chcę - przecież, ale nie mogę! - doprawdy nie mogę!
I przy tym pozostał.
- Dobrze - rzekł misjonarz po chwili - jeśli tak; sądzisz, to przynajmniej uczyń to, co ci powiem. Znasz kaplicę na tej ulicy, gdzie jest grota (jaskinia) Matki Bożej
z Lourdes?
- O, znam dobrze, mój Ojcze!
- Więc idź pan tam zaraz, klęknij przed Matką Boską, weź pan różaniec w ręce i mów:
- O Matko Boża z Lourdes! Ja wiem, że przez mój nałóg stanę się żebrakiem - pomimo to jednak nie chcę Wyrzec się pijaństwa! Wiem, że przez mój nałóg zły przekład daję dzieciom i stanę się pośmiewiskiem i wzgardą ludzką - pomimo to jednak nie chcę się wyrzec pijaństwa! Wiem o Matko Boża, że stracę zdrowie, że się stanę nieszczęśliwym - a jednak nie chcę wyrzec się pijaństwa! Wiem, , o Matko Zbawiciela, że przez mój nałóg rzucam się na wieczne męki w piekle - a jednak nie chcę wyrzec się : pijaństwa! Teraz pan idź i uczyń zaraz, com powiedział.
Rzemieślnik poszedł - ale jeszcze godzina nie upłynęła, gdy nasz rzemieślnik już był z powrotem u misjonarza.
- O, Ojcze - rzekł rzucając się mu do nóg - proszę posłuchać, co mi się wydarzyło. Poszedłem do kaplicy, i ukląkłem przed grotą, wziąłem różaniec i mówiłem jak mi : Ojciec kazał. Ale już po drugim i trzecim słowie jakoś mi się dziwnie zrobiło na sercu - lecz gdym przyszedł do tego miejsca, gdzie mowa o piekle i potępieniu, to zdawało mi się, jakby we mnie piorun uderzył, nie mogłem dokończyć, tylko płakać musiałem jak dziecko i obiecałem Matce Bożej i P. Jezusowi, że chcę porzucić pijaństwo, i, Ojcze, tobie także przyrzekam, tak jak mi Panie Boże dopomóż, chcę je porzucić.
Osiem lat minęło - a misjonarz znowu przybył do Kolonii. Zaledwie wszedł do pokoju, gdy ktoś zapukał do drzwi i wszedł Zapytany, po co by przyszedł, rzekł wesoło:
- Czy przypomina sobie Ojciec mnie, com przed 8 laty prosił Ojca o uwolnenie od smutku. Ja przyrzekłem Ojcu, że się wyrzekam pijaństwa i dotrzymałem przyrzeczenia. Teraz tak jestem wesoły i szczęśliwy i cały dom ze mną! Z mą radością przyszedłem się z Ojcem podzielić i podziękować mu za pociechę i odpędzenie mego smutku.
O najdroższa Maryjo! niech będzie Bogu zawsze cześć i dzięka, że Cię zrobił tak łaskawą, tak miłościwą nawet dla najnędzniejszych grzeszników.
Św. Alfons Liguori