Jest jakaś przewrotna klika brużdżąca wśród społeczeństwa ludzkiego, która na każde wspomnienie rzeczy świętych - pieni się i wścieka. Objawów tego napotyka się ustawicznie wiele - ostatnimi czasy ujawniły się dwa mocniejsze i szpetniejsze. Dotyczył taki jeden wylew nienawiści sprawy rozbitków balonu Italii, a drugi - zamordowania generała Obregona. Zaraz obydwie sprawy przedłożymy.
Jeszcze z wiosną wyleciał na balonie "Italia" słynny podróżnik biegunowy generał włoski Nobile a towarzyszyło mu kilkunastu różnych narodowości uczonych dla zbada bieguna północnego, a równocześnie miał zatknąć na tym biegunie krzyż Chrystusowy i sztandar włoski. Obydwa te przedmioty rzeczywiście spoczęły na biegunie - szkoda tylko, że sztandar najprzód, a krzyż w dziesięć minut później dopiero... Niewiadome są czynniki, które taki porządek zastosować kazały.
W powrotnej drodze balon "Italia" natrafił na straszną wichurę, która go zniszczyła: część załogi opadła na głuche, wieczne lody, a część w płonącym balonie najprawdopodobniej śmierć straszną znalazła. - Na lodach oparł się i dowódca wyprawy gen. Nobile. Wspólnymi siłami zdołali ci rozbitkowie uruchomić zabrane ze sobą i ocalone radio - i uzyskawszy po wysiłkach wielu połączenie z Europą wołali błagająco:
- Ratujcie nas!...
I ruszyło na pomoc wszystko, co tylko ruszyć mogło: samoloty szweckie, norweskie, francuskie, rosyjskie, włoskie, a także dwa potężne okręty rosyjskie przeznaczone wyłącznie do torowania drogi wśród lodów. I dzięki nadludzkim wysiłkom wyratowano rozbitków pozostałych jeszcze przy życiu, a najpierw chorego gen. Nobilego, mimo, że ostatni uchodzić stamtąd chciał.
I aż do tej pory wszystko przejęte było głębokim współczuciem i życzliwością dla generała i jego towarzyszów. Dopiero wtedy stało się coś takiego, że odwróciło się od nich serc wiele, a niektóre zapaliły się wściekłą nienawiścią. Cóż się stało?
Gen. Nobile jako dobry katolik i gorący czciciel Najświętszej Dziewicy wziął był ze sobą na tę niebezpieczną wyprawę także obraz Matki Bożej Loretańskiej - więc nie tylko krzyż, ale i obraz. I podczas gdy krzyż pozostał na biegunie, obraz Matki Najświętszej potowarzyszył mu i w powrotnej drodze. W ręce Maryi złożył, odważny i pobożny gen. Nobile pieczę nad całą wyprawą; do Niej codziennie o pomoc się uciekał, Jej ufać nie przestał nawet wtedy, gdy zdawało się, że już wszystko stracone... Nie obywało się przy tym bez złośliwych uwag niektórych towarzyszy... A gdy ocalał, ocalenie swoje i swoich w pierwszym rzędzie odważnie przypisywał opiece Tej, której do ostatka zaufał. Bo w telegramie do małżonki donosił tak:
- ...Powiedz matkom i żonom moich pięciu kochanych towarzyszy, że zobaczą oni wraz ze mną świętą ziemię ojczystą, albowiem czuwa nad ich głowami Najświętsza Panna Loretańska, której obrazu nawet straszny upadek nie uszkodził.
Oto zbrodnia! Zawrzało więc z pewnych stron od oszczerstw, szyderstw i nienawiści. Prasa o najniższych dążeniach - niestety, także u nas w Polsce!... - nic nie wiedząc a samymi domysłami czytelników karmiąc, potworzyła rzeczy okropne, że aż włosy na głowie stawały... i żeby było aż, by ci co przy wszystkim byli i wszystko widzieli, mianowicie ocaleni towarzysze generała, jednogłośnie wystąpili przeciwko oszczercom - i dopiero wtedy Przycichło nieco.
Drugi fakt
W Meksyku ociekającym krwią męczenników, zamordowano dopiero co obranego nowego prezydenta Obregona, nim jeszcze rządzić zaczął. Był to mord polityczny: przedstawiciele związków robotniczych nie byli zadowoleni z tego, że głową państwa miał zostać przedstawiciel właścicieli ziemskich. Dla uciśnionego Kościoła - klęska to wielka, bo Obregon, choć zapowiadał, że będzie rządził tak jak Calles, i w dotychczasowej swojej działalności zawsze występował jako srogi wróg Kościoła - jednak po wyborze na prezydenta cichutko wszedł w układy z biskupami katolickimi, by w zbolałej ojczyźnie przecie choć względny spokój i zgodę przywrócić.
A jednak? Skoro tylko rozniosły gazety, że Obregon zabity, zaraz, bez zbadania sprawy, zwalił winę całą na katolików naprzód sam Calles, a za nim jego wielbiciele, a pewien odłam prasy polskiej na tym gołosłownem oszczerstwie się opierając wywodził, że to nie Calles księży, ale... księża nieszczęśliwego Callesa tak okrutnie prześladują...
Sam zaś krwi chciwy Calles opinię taką wedle sił podjudza i będzie katolików sądził i wykazywał, że to oni winni...
Wiemy dobrze, co taki sąd znaczy! W pierwszych wiekach Kościoła prześladowano wyznawców Chrystusowej nauki, bo... podpalili Rzym. Tak rozpowiadał i rozgłaszał okrutny Nero!
Zaiste, powtarza się historia! Snać dla odłączenia kąkolu od pszenicy potrzeba było tego.
Miejmy otwarte na wszystko oczy!...
P.S. Ostatnie wieści zdają się coraz bardziej wykazywać, jakoby sprawcą zamordowania Obregona był, nie kto inny, ale sam Calles, jedno pewne, że pragnął on gorąco zaszczepić w Meksyku zasady komunistyczne, a Obregon, jako bogaty właściciel ziemi u którego samo nawodnienie gruntów pożarło ogromną sumę 100000 Dolarów o żadnych komunizmach słyszeć nie chciał. Prawda, że sprawcą wyboru Obregona był sam Calles, ale i to jest, że po raz drugi odzierżyć tej wysokiej władzy nie mógł w żaden sposób, chyba sprytem... - Okropnie ciężkie położenie kraju! Nikt nie poradzi, jeno dotychczasowy prezydent Calles... - Tak może sobie niejeden pomyśleć teraz po zamordowaniu Obregona, I to będzie Callesowi wodą na jego młyn... Pewnym jest również, że zmiatanie niewygodnych przeciwników; to dla Callesa nie nowość. Przecie nie w inny sposób i nie z innych powodów zeszli z tego świata generałowie Gomez i Serrano... A rozpoczynając władanie krajem tuż po swoim wyborze na prezydenta niedwuznacznie wypowiedział się w przemówieniu dnia 3 kwietnia 1926 roku. "Musimy toczyć walkę z przeszłością choćby na noże musimy zwalczać to wszystko co musi zniknąć z oblicza ziemi." Oto słowa Callesa z przed lat czterech, godne naprawdę zastanowienia...
Ave Caesar, morituri te salutant![1]
(Dokument meksykański.)
Z odmętów potworności błyszczy promień chwały nar, które - podobnie jak starożytni męczennicy - mają na ustach nawet słowa podzięki za niewypowiedziane cierpienia.
Poniższy dokument, który się pojawił w Meksyku, zyskuje na to, by był znany i przytoczony, jako przykład:
"Dziękujemy Panu, Panie Calles! Katolicy składają publicznie podziękowanie. Uznajemy, że Pan jest narzędziem, obranem przez Boga dla Jego cudownych celów i że Pan świetnie służy Jego Majestatowi, jak nie służyłby zapewne żaden misjonarz w, Meksyku. Dzięki Panu zespolenie katolików, które tak trudne jest do urzeczywistnienia z powodu naszych wad, stało się faktem Wzmogły się miłość bliźniego i zapał, dokonały się najtrudniejsze i najbardziej nieoczekiwane nawrócenia, poprawiły się obyczaje prawdziwych katolików. Kościół wykazuje nie tylko swą mądrość i dobroć, ale także swą bezwzględną bezinteresowność względem dóbr materialnych, skoro przez jeden jedyny protest wolał stracić w ciągu jednego dnia 5.000 świątyń, niż w jednym jedynym punkcie odstąpić od swej surowej, wzniosłej nauki. Mężczyźni, kobiety i młodzież, prześladowani przez Pana za obronę wolności swego sumienia i swych myśli, dokonali bohaterskich czynów. Bóg dopuścił, że serce Pańskie stwardniało jak kamień i stało się widocznym, jak Chrystus zwycięża, panuje i tryumfuje! Tysiące katolików, którzy przyjmują sakramenta i biorą udział w nabożeństwach, dowodzą tym, że serce Narodu nie po pańskiej jest stronie.
Ave Caesar, morituri te salutant!
A my wiemy i wie to historia i życie, że takie pozdrowienie pochodzi nie od ginących, lecz od zwycięzców w imię Boga!
[1] Tj. "Witaj Cesarzu, idący na śmierć cię pozdrawiają!". Tak wołali chrześcijanie-męczennicy w pierwszych wiekach Kościoła, gdy ich prowadzono do Koloseum na pożarcie dzikim zwierzętom, a Cesarz rzymski z loży na to patrzył...
Za co aresztują w Meksyku
W dniu 9 lipca [1928] r. przeprowadzano z zarządzenia władz nowe masowe aresztowania katolików. Ogółem uwięziono 50 katolików, wśród nich księdza. Większość z nich aresztowano w mieszkaniu prywatnym, w którem znaleziono ołtarz i wszelkie przedmioty, potrzebne do odprawiania Mszy świętej aresztowani oskarżeni są o złamanie istniejących praw przeciw religijnych.