I pioruny tracą swoją moc
Drukuj
tytuł: I pioruny tracą swoją moc

Nieraz już słyszałam i czytałam, że Matka Boża chroni domostwa ludzkie od uderzeń piorunów, gdy domownicy zwrócą się do Niej w czasie burzy ze szczerym błaganiem o ratunek, nigdy natomiast nie przekonałam się o tym sama. Czy wierzyłam w to z niezachwianą pewnością? Trudno mi na to odpowiedzieć. Po prostu nigdy nie zastanawiałam się nad tym głębiej - jak nie zastanawia się, niestety, bardzo wielu ludzi.

Mąż mój jest kierownikiem szkoły. Mieszkamy w budynku szkolnym we wsi S., parafii M. S. na Wileńszczyźnie.

W lipcu roku ubiegłego wybuchła gwałtowna burza. Wicher wył dziko, a całe niebo zdawało się być w ogniu. Straszliwe gromy biły co chwila, to tu, to tam, raz bliżej, raz dalej, lecz jakby dookoła szkoły. Naładowane elektrycznością chmury musiały unosić się nad samą wsią.

Pełna lęku, uklękłam przy kołysce swego nowonarodzonego dziecięcia i poczęłam się modlić do Matki Boskiej Ostrobramskiej, Której wizerunek wisiał na ścianie. Trwoga potęgowała moją wiarę, dodawała modlitwie żarliwości.

Naraz ujrzałam oślepiającą- jasność i w tej samej chwili przerażający huk wstrząsnął domem. Ognista smuga przebiegła od sufitu po ścianie, dopłynęła do obrazu Matki Bożej i - zniknęła.

- Piorun uderzył w antenę... - rzekł nieswoim głosem obecny w pokoju mój mąż.

Burza przycichła niebawem, wreszcie oddaliła się zupełnie. Wtedy dopiero odzyskaliśmy równowagę i mogliśmy zdać sobie sprawę jak strasznego uniknęliśmy niebezpieczeństwa.

Piorun rzeczywiście uderzył w antenę, niszcząc całą instalację - aż do miejsca, gdzie wisiał na ścianie wizerunek Matki Bożej. Spalenizna znaczyła wyraźnie jego ślad, idący do obrazu i urywający się gwałtownie tuż przy nim. Gdzie podział się piorun? Czy powrócił tą samą drogą i po murze, od zewnątrz, spłynął w ziemię? Nikt nie umiał znaleźć odpowiedzi na to pytanie, ani my sami, ani wielu innych ludzi, którzy później oglądali ze zdumieniem drogę gromu.

- Mieliście, państwo, szczęście... - mówił ten i ów. - Niezwykłe szczęście... To był chyba cud...

Tak, to był cud, który sprawiła Matka Boża, a którego nie może pojąć ludzki rozum. Wiadomo, że piorun urządza czasem najdziwniejsze harce, wpadłszy do mieszkania, lecz nigdy nie przepada bez śladu, zawsze powrotna jego droga znaczy się wyraźnie. U nas urywała się, jakby piorun stracił nagle swą straszliwą niszczycielską moc i rozpłynął się w powietrzu.

Za cudowne nasze ocalenie składam niniejszym najgorętsze podziękowanie Matce Bożej, prosząc o dalszą Jej nad nami opiekę.

Z. C.