Czy małżonkowie mają żyć jak święci?

CZY TYLKO MŁODZI?

Niewielki byłby pożytek, gdyby młody człowiek starał się żyć jak święty, ale tylko dotąd, dokąd się nie ożeni. Dlaczego nie być świętym dalej? Wprawdzie kawaler czy panna mogą jako młodzi święci wpływać swym życiem na innych młodych, ale młodzi ludzie niewiele w życiu znaczą, bo zazwyczaj kierują i rządzą wszystkim nie kawalerowie i nie panny, ale ludzie starsi, żonaci - w ich rękach jest wszystko.

Czyż nie każdy z nas rozumie, ile mógłby dobrego zrobić w gminie taki wójt, który byłby doskonałym naczelnikiem gminy i zarazem świętym! Ile dla miasta zrobiłby taki burmistrz, który byłby utalentowanym administratorem i jednocześnie świętym! Jaki umiejętny i sprawiedliwy mielibyśmy rząd, gdyby każdy minister był nie tylko znakomitym rządcą, ale także świętym! Jak drżeliby przed takim rządem wszyscy łotrzy, jak dobrze przy takim rządzie byłoby żyć wszystkim obywatelom uczciwym i pracowitym, jakże szczęśliwy byłby naród rządzony przez rząd świętych! Takim właśnie królem we Francji był siedemset lat temu święty Ludwik, taką świętą rządczynią dla Polski była pięćset lat temu królowa Jadwiga, za której panowania Polska stała się największym państwem w Europie.

A ileż dobrego zrobi w swej rodzinie taki ojciec, co żyje prawdziwie po chrześcijańsku! Czy jest taka szkoła na świecie, która by tak dobrze umiała wychować dzieci, jak to potrafią święci rodzice?...

Dąży dziś cały świat do ulepszeń. Co było wczoraj pożądane, to już dziś, gdy wynaleziono rzecz lepszą, rzuca się w kąt. Kto na przykład dziś jechałby wozem zaprzągniętym końmi, z Warszawy do Gdyni lub ze Lwowa do Wilna? Czyż nie lepiej koleją? I tak jest z wielu rzeczami. Ale gdy tak się wszystko ulepsza, czyżby nie należało ulepszyć i lego, by ludzie postępowali jak prawdziwi chrześcijanie i żeby ludzie co kierują życiem, byli święci? Przecież to dopiero byłoby prawdziwym ulepszeniem i prawdziwym postępem.

O taki to postęp, o takie ulepszenie stara się dziś wielka gromada młodych katolików, co chcą żyć jak święci. Idzie tylko o to, by ci sami młodzi ludzie, gdy założą swe rodziny, nadal starali się żyć święcie.

ŁATWO CZY TRUDNO?

Powie niejeden: "Tak, tak, to wszystko bardzo ładnie, ale kto to może dziś żyć jak święty, to niemożliwe".

Jak to: żyć po chrześcijańsku, to niemożliwe? Przecież żyć po chrześcijańsku Pan Bóg nakazuje,- więc Pan Bóg kazałby nam robić rzeczy niemożliwe? Jeżeli Bóg każe nam zawsze żyć po chrześcijańsku, to widocznie zawsze można tak żyć; tylko, że ludzie tak żyć nie chcą.

"Racja" - powie znów ktoś - "ale tak żyć jest bardzo trudno". I to twierdzenie bardzo często jest przesadą. Bo daleko trudniej jest żyć grzesznie niż żyć prawdziwie po chrześcijańsku.

Co jest trudniej: oszukiwać czy postępować uczciwie? A czy to co takiego trudnego iść do spowiedzi, choćby za każdym razem, gdy się zgrzeszy ciężko? A czy to jaka praca - przyjąć co miesiąc Komunię świętą? Czy to jaki ciężar iść co niedzielę i święto na Mszę? - zmówić codziennie w domu razem z dziećmi pacierz? A czy to jaka trudność - nie obmawiać bliźnich? komu móc - usłużyć? kogo móc - wesprzeć? A komuż łatwiej rządzić: złodziejowi czy sumiennemu człowiekowi? Ileż to ten złodziej musi nie naobmyślać, namartwić się, naczuwać, żeby się jego nadużycia czasem nie wydały, ciągle jest w strachu,- gdy sumienny zrobi, co do niego należy, szczęśliwy lub przynajmniej ma spokój. A kiedy się wydadzą nadużycia ile znów taki zły człowiek sobie głowy nie nasuszy, żeby tak krętaczyć, iżby dostał jak najmniejszą karę. Niekiedy złoczyńcy wydaje się, że nie przeżyje hańby, i wiesza się, truje lub zabija. Lecz czy kto z nas słyszał, żeby kto sobie odebrał życie dlatego, że dobry uczynek spełnił? To głupota ludzka wymyśliła, że niby jest bardzo trudno postępować zawsze po chrześcijańsku. Właśnie najłatwiej jest postępować po chrześcijańsku, bo się wtedy idzie prostą drogą.

WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA

Ale, jeżeli nie jest bardzo trudno wykonać uczynki chrześcijańskie to jeszcze mniej trudno jest utrzymać się od tego, co jest grzeszne. Jakże często nas język świerzbi, by komuś ubliżyć, kogoś skląć. Jakże często kogoś ręka swędzi, by drugiego pobić, uderzyć. Trzeba się wtedy umieć utrzymać od tego, bo to grzech. Kto jest z natury gorący, prędki, temu się jest ciężej utrzymać; kto jest powolny, temu łatwiej. Lecz utrzymać się od grzechu każdy może, szczególnie, gdy tego sam chce i gdy o to prosi Boga. Co to znaczy - "nie mogę", jak koło mnie jest zawsze Bóg i zawsze mi może pomóc! Właśnie święty jest na tyle śmiały, że wcale nie patrzy na to, czy ludzie mówią, że żyć święcie jest łatwo czy trudno, ale sam próbuje robić wszystko to, co Bóg każe i również sam próbuje utrzymać się od tego wszystkiego, czego Bóg zabrania, choćby mu to wszystko wydawało się jak najcięższe.

Ten to sposób życia bardzo pomaga naszemu świętemu, gdy jest małżonkiem. Bo jeżeli nadchodzą takie ciężkie lata, że widzą i małżonek i małżonka, iż nie mogą mieć więcej dzieci - wtedy umieją się oni postarać o wstrzemięźliwość małżeńską, czyli po prostu żyją odtąd, pełni czułości dla siebie, ale tak, jak narzeczona z narzeczonym.

Życie takie ma niesłychanie wiele uroku i jest ono wyraźnym dowodem, że w żonie i w mężu mieszka Jezus Chrystus, że żona i mąż umieją korzystać z łaski Bożej. Bo bez łaski Bożej wstrzemięźliwość taka jest rzeczą prawie niemożliwą. Ale przecież małżonkowie i Chrystus - mogą wszystko. Kto przeżył w małżeństwie w ten sposób rok, dwa czy więcej, jako młody i pełen sił człowiek, ten wie, że dopiero takie życie pogłębia ogromnie miłość, że dopiero lata takiego życia wywołują uczucia wielkiej wzajemnej czci, że dopiero przez takie życie - żona w mężu i mąż w żonie widzą jasno przede wszystkim duszę nieśmiertelną, że dopiero taki mąż i taka żona cenią prawdziwie swe dzieci, bo widzą w nich obraz Boskiego Dzieciątka. Należy też dodać, że Kościół nie nakazuje mieć dużo dzieci, ale zabrania zabijać dzieci nienarodzone i zabrania tak mężowi jak i żonie, używać środków przeciw macierzyństwu.

NOWE SPOSOBY ŻYCIA

Dwa haczyki ma dziś diabeł na ludzi. Jeden jest bardzo już stary - to haczyk na tych młodych, co dotąd nie poznali grzechu nieczystego. Żeby ich nakłonić do tego grzechu, przedstawia im go zły duch w postaci takich rozkoszy, jakich wcale ten grzech nie ma.

A jaki haczyk ma diabeł na małżonków? - Oto tłumaczy im, że jest rzeczą niemożliwą zachować wstrzemięźliwość małżeńską.

Jak dotąd, łowy na głupotę ludzką udają się diabłu wspaniale, gdyż na oba te haki łapią się młodzi i "starzy". Dlaczego? - Bo jedni i drudzy nie pojmują, że jeżeli Bóg czego zabrania, to widocznie większa rozkosz jest z tego, gdy się człowiek od tego utrzyma, niż z niepowstrzymania się. To takie proste. Czyżby Bóg chciał dla nas - gorzej? Jeżeli Bóg wymaga od każdego człowieka, który się nie ożenił, by zachował bezwzględną czystość - i to nie jest za trudne, bo za trudnych rzeczy Bóg nie wymaga - to dlaczego ta sama wstrzemięźliwość ma być za trudna dla żonatych?

Coś za cicho dziś o czystości i dziewictwie. A jaki z tego skutek? - Oto ten, że mamy kilka milionów ludzi zarażonych okropnymi chorobami, że zabija się rokrocznie do 200.000 nienarodzonych, że coraz więcej małżeństw w sposób straszliwie grzeszny unika potomstwa. Oczywiście tacy rodzice stronią od Spowiedzi, Mszy Św., kościoła, księdza, gotowi są nie wierzyć Kościołowi, sprzyjają bezbożnikom. Na to wszystko jest jeden ratunek,- zachowanie dziewictwa przez młodych i zachowanie wstrzemięźliwości wśród małżeństw, które z powodów ogromnie poważnych uważają, że nie mogą mieć większej ilości dzieci.

Dziś są zupełnie nowe czasy: jest elektryczność, auta, aeroplany, radio, film, olbrzymia wiedza, niesłychane wynalazki - i dziś też trzeba żyć po nowemu, to znaczy nie mniej więcej po chrześcijańsku, ale zawsze i wszędzie po chrześcijańsku, a najlepiej po prostu - żyć jak święty,- szczególnie zaś jest to konieczne, gdy się jest żonatym a musi się wtedy zachowywać wstrzemięźliwość małżeńską.

ZARAZ POD WARSZAWĄ

Tuż pod Warszawą jest klasztor sióstr Felicjanek. Trzeciego września [1938] roku można tam było zobaczyć następujący obraz. Oto przed wielkim ołtarzem staje dziesięć młodziutkich sióstr. Urodziwe i przystojne. Na ołtarzu wystawiony Najświętszy Sakrament. Wszystkie przyjmują Komunię świętą, po czym kładą się krzyżem na posadzce i przykryte czarnym całunem, boso, trwają tak przez całą Mszę Św., a potem ślubują Panu Jezusowi dziewictwo aż do śmierci, wreszcie otrzymują cierniowe korony na głowę...

Wówczas, gdy setki tysięcy, ba, miliony, dziewcząt udają "modne", "postępowe", takie, co to się już niczego nie wstydzą, bo już wszystko "wiedzą", te oto dziesięć dziewcząt niczego nie... udają, ale leżą krzyżem w prochu i pyle przed Chrystusem i ofiarowują Jemu i bliźnim całą swą płomienną młodość.

Czemu uroczystości tej nie transmitowano przez radio? Przecież tego dnia nikt nie zaprzysięgał w Państwie Polskim tak bezinteresownie, tak wiernie i ofiarnie służyć dobru ogólnemu? Czemu nie sprowadzono do owej świątyni wszystkich maturzystek jak Polska długa i szeroka? Przecież dnia tego nic się nie działo coś więcej wychowawczego w całej Rzeczypospolitej? Czemu nie przywiedziono tu tych naszych "zasłużonych" i nagradzanych pisarzy książek, autorów "szlagierów" sztuk i filmów, gdzie przedstawiając życie naszych dziewcząt i kobiet, piszą ci panowie same plugastwa, bo nie widzieli nigdy całego idealizmu młodej Polki i dlatego sądzą, że wszystko jest tak cuchnące jak... oni sami? Czemu nie sprowadzono tu wszystkich młodych małżonek i małżonków, co pragną żyć święcie oraz tych "starych" małżeństw, które "nie wierzą" w moc łaski Bożej?

Tak jak owe siostry, postanawia poświęcić swe życie dla chwały Bożej rokrocznie gromada młodych Polaków i młodych Polek. To zakonnicy i zakonnice.

Nadchodzi jednak czas, że niebawem podobnie, tylko że inną świętość, zdobywać będą i ci, co są poza zakonami, a przede wszystkim - małżonkowie katoliccy.


Posiadasz, o Maryjo, wielką możność przemieniania serc ludzkich, weź przeto moje serce i przemień je - niech świat zobaczy jak płacisz tym, którzy Cię miłują - uczyń mnie świętym; spraw, abym był godnym dzieckiem Twoim.

Św. Alfons Liguori

Święta Rodzina