Niezależnie wszystkim niesnaskom politycznym, całe, katolickie Niemcy, a zwłaszcza prowincje nadreńskie, badeńskie i bawarskie, szerzą u siebie z wielkim zapałem kult św. Teresy od Dzieciątka Jezus, i widocznym jest, że Święta znajduje szczególne upodobanie w tej czci, jaką odbiera od wrogów swego narodu, gdyż ten objaw daje ona wyraźnie poznać światu, że prawdziwi katolicy stanowią zawsze jedną rodzinę Bożą, jako dzieci jednego Ojca niebieskiego i że Francja oficjalna nie jest bynajmniej tym samem, co Francja katolicka, owszem, że ta ostatnia, w przeciwieństwie do tamtej pogańskiej, jest - według wyrażenia Piusa XI - ziemią świętych.
Dowodem tego upodobania św. Teresy jest cały szereg łask, wyświadczonych w ostatnich czasach pobożnej Niemce, Teresie Neuman, córce krawca w Kennersreuth, w Bawarii.
Od. lat dziesięciu bardzo nabożna do swojej niebieskiej Imienniczki, Teresa Neuman, na wiosnę r. 1918 uległa paraliżowi przy dźwiganiu wody w czasie pożaru. Potem w jesieni przechodziła ciężką hiszpankę, której skutki odbiły się również na jej zdrowiu, a wreszcie na początku r. 1919 została nawiedzona ślepotą. Więcej może niż nabożeństwem, zwróciła na siebie oko Małej Karmelitanki sposobem znoszenia swoich krzyżów; młode dziewczę bowiem, choć zaledwie 20 letnie, nie wzdragało się wcale przed cierpieniem i było najzupełniej zjednoczone z wolą Bożą, starając się naśladować w chorobie swoją patronkę.
Św. Teresa nawiedziła kilkakrotnie biedną chorą, zjawiając się przed nią w blasku światłości, rozmawiała z nią o rzeczach niebieskich, dawała jej nauki o wartości cierpienia i przygotowywała na nowe krzyże.
Między innymi wyrzekła do niej te słowa: "Więcej można zbawić dusz cierpieniem, aniżeli najświetniejszym kazaniem". Aby jednak okazać rzeczywistość swej opieki, wracała jej kilka razy cudownie zdrowie. I tak w dzień swej beatyfikacji uwolniła ją od ślepoty; w uroczystość kanonizacyjną od paraliżu; w rocznicę swojej śmierci tegoż roku - przywróciła jej do reszty władzę w członkach, a kilka tygodni później wyratowała ją z ciężkiej choroby, przy której miała być konieczną operacja.
Natomiast w poście r. [1926] zaczęły się innego rodzaju cudowne zjawiska. Łzy Teresy Neuman zamieniły się w krew ona sama poczęła ulegać strasznym cierpieniom w zjednoczeniu z Męką Pańską, wreszcie w sam Wielki Piątek otrzymała stygmaty na boku, rękach i nogach. Zjawisko to rozgłosiło się po całej okolicy bliższej i dalszej, ściągając mnóstwo pobożnych i ciekawych. Bywają dni, że po kilka tysięcy osób nawiedza skromne mieszkanie krawca, aby widzieć protegowaną św. Teresy. Proboszcz miejscowy, ks. Naber, który jest zarazem spowiednikiem stygmatyzowanej, sam podał do wiadomości publicznej te zdarzenia, których był naocznym świadkiem.