Co robią nasi księża na obczyźnie?
Drukuj

Szerzą wiarę katolicką. Z dalekich Chin pisze nasz rodak ks. F. Stefanowicz C. M., jak polscy misjonarze w misji Wenchow mimo nawały japońskiej zostali na stanowisku i pracowali nad duszami wśród niezmiernie ciężkich warunków. Obecnie ich wpływ apostolski sięga i na protestanckich żołnierzy, o czym tak pisze nasz misjonarz:

"Od czasu cofnięcia się wojsk japońskich, spotykamy się dużo z żołnierzami armii Ameryki... Do nas misjonarzy każdy żołnierz amerykański jest bardzo serdeczny, oddany bratersko, bez różnicy wyznania. Nawet żołnierze protestanccy, jak się sami wyrażają, czują się lepiej w towarzystwie księży katolickich niż wśród swoich. Tym bardziej, że spotykają nas misjonarzy katolickich będących na swych posterunkach, prawdziwych pasterzy, nie opuszczających swych owiec.

Na pytanie rzucone przez jednego z księży: dlaczego wy protestanci nie idziecie do swoich, nie przebywacie w misjach protestanckich tylko u nas, padła odpowiedź: my znamy swoich za dobrze. To są egoiści, patrzący tylko siebie i swe rodziny, nic poświęcenia dla drugich. Przez cały czas wędrówki po Chinach, spotykaliśmy misjonarzy katolickich wszelkiej narodowości bardzo serdecznych względem nas - ciągnie dalej. Dużo widzieliśmy, z jakim oddaniem, zaparciem się siebie, pracują misjonarze katoliccy w czasach wojny, w warunkach nędzy i głodu. Teraz właśnie nie jednemu z nas otworzyły się oczy. A jak dawniej w Ameryce na wzmiankę o księdzu katolickim my protestanci wyrażaliśmy się cynicznie, z ironią, tak dziś ze względu na ich heroiczne poświęcenie z wielkim szacunkiem! Pierwszy mój prezent jaki sprawię żonie katoliczce to będzie ten, że będę katolikiem! Takie słowa padały nie raz w swobodnej wymowie zdań".

Umacniają polskość.

Specjalny delegat UNRRA Edward Z. Wróblewski, będąc w Łodzi, udzielił sprawozdawcy "Expresu Ilustrowanego" wywiadu, w którym na zapytanie "Jak się powodzi Polakom w Ameryce?" odpowiedział:

"- Tak, jak i wszystkim Amerykanom. U nas narodowości się nie różnicuje. W Chicago żyje 800 tysięcy Polaków.

W Detroit, moim rodzinnym mieście mieszka 400.000 Polaków, którzy skupiają się wokół 37 polskich parafii, których księża są jedynymi tam propagandystami polskości. Gdyby nie chodzenie w niedzielę do kościoła i czytanie polskich gazet to w chwili obecnej mówiłbym bardzo źle po polsku. Kościół i gazety nie pozwalają nam zapomnieć ojczystego, języka".

W ośrodkach polskich

W Indiach przebywa obecnie 5.300 polskich wygnańców umieszczonych w pięciu różnych ośrodkach. We wszystkich osiedlach zostały zbudowane i wyposażone przez księży kapelanów kaplice, częściowo z ich własnych pieniędzy, częściowo z dobrowolnych składek pobożnej ludności. Przy kaplicach założono domy katolickie dające możność rozwoju organizacjom katolickim, oraz szkoły. Zycie w polskich osiedlach rozwija się jak na małej parafii w Polsce.

Ks. Kazimierz Bobrowski, rektor Polskiej Misji Katolickiej w Bombaju, podaje taki wycinek pracy duszpasterskiej:

"W tej chwili przygotowujemy wyjazd 45 chłopców do Ameryki do Seminarium Duchownego w Orchard Lake, aby tam przygotowali się do kapłańskiej pracy w Polsce... Wielka dla nas jest troska o los sierot po poległych i pomordowanych w czasie obecnej wojny. Mamy tutaj sierot 600. Chodzi o zabezpieczenie ich losu i zapewnienie katolickiego wychowania".

Podobną pracę prowadzą kapłani w ośrodkach polskich w Niemczech.