Cnota silnych

Wielbi dusza moja Pana,
I rozradował się duch mój w Bogu,
Zbawicielu moim,
Iż wejrzał na niskość służebnicy swojej...
Albowiem odtąd błogosławioną
zwać mnie będą wszystkie narody.
Albowiem uczynił mi wielkie rzeczy,
Który możny jest i święte imię Jego.

(Łk 1,46-49)

Maryja w chwili zwiastowania i po zwiastowaniu nie przestaje być wierna doskonałej pokorze. Wie i daje temu wyraz, że przystoi Jej miano służebnicy, bezgranicznie uległej i niskiej przed Panem. Niemniej w tym hymnie na cześć Boga przejawia się wyraźnie poczucie godności, samowiedza wyjątkowego stanowiska, jakie podobało się Bogu Jej właśnie przeznaczyć. Nie ma w Maryi nic z tego rysu, który, się pospolicie pokorze przypisuje, a który wcale nie jest właściwością pokory chrześcijańskiej: nie ma owej przesadnej skromności, poniżania się w godności własnej, przekreślania swojej wartości.

Chociaż wobec wyjątkowego stanowiska Maryi i pokora Jej musiała mieć wyjątkowy charakter, to jednak nie trzeba uważać, jakoby ta cnota normalnie nie dała się pogodzić z poczuciem własnej godności. Jest to przypisywanie pokorze chrześcijańskiej cech, jakich ona z natury swej nie posiada, będąc w gruncie rzeczy jasnym widzeniem siebie w świetle prawdy i mężnym przyjęciem następstw, jakie stąd wynikają. Trzeba na to niebylejakiej odwagi i pracy, by się uwolnić od złudzeń, które podsuwa przesadna miłość własna, trzeba uporczywego łamania się z samym sobą, krytycznej samokontroli, aby wreszcie poznać siebie i swoje prawdziwe miejsce w całym świecie stworzonym. A nasza godność nie tylko na tym nie cierpi, ale się umacnia i doskonali.

Pius XI daje pod tym względem zdecydowaną odprawę tym wszystkim, którzy z pokory chrześcijańskiej chcą uczynić niepowabną cnotę ludzi słabych, zalęknionych czy służalczych. "Pokora w duchu Ewangelii - pisze - daje się pogodzić z uznaniem własnej godności, z samopoczuciem i zmysłem bohaterskim. Jeśli nadęci pychą nowinkarze płytkim swoim gadaniem przedstawiają pokorę jako poniżenie własnej godności i postawę nie bohaterską, szydzą sami z siebie" (enc. O położeniu Kościoła w Rzeszy niemieckiej z 14 marca 1937).

Pokora przeto to cnota silnych, zdrowych dusz, jasno oceniających swoją rzeczywistość duchową, świadomych swej wartości i swych braków, widzących siebie w niezafałszowanym świetle, dlatego zdolnych i skłonnych do postępu. Przede wszystkim polega ona na ustaleniu stosunku do Boga, Stwórcy i Ojca, któremu wszystko winniśmy poświęcić.

Pokora jest - powiedziano - ustawicznym widzeniem siebie "w Bogu", okiem Boga, prawdziwą "wędrówką na oku Pana". Nie pozwala nam zamknąć się w skorupie zadowolenia z siebie, ale każe natężyć wszystkie siły, aby odczuć i przeżyć możliwie doskonały i pełny sposób te wartości, które nas przerastają i wobec których przystoi nam jedynie postawa czci i uległości. Pokora dając nam poczucie małości wobec świata nadprzyrodzonego - otwiera jednocześnie duszę na przyjęcie jego darów. "Oto ja służebnica Pańska, niechaj mi się stanie według słowa twego". Pokora oddaje nas na służbę Panu, "który możny jest i święte imię Jego", a przeto mimo nieufności do naszej natury skażonej napawa optymizmem ze względu na łaskę Tego, "który nas umacnia".

Z drugiej strony pokora oczyszcza i wyzwala nasze poczucie godności ludzkiej. Byt nasz i przeznaczenie odnosząc do Boga, wartość naszą osadza na najmocniejszym fundamencie. "Co masz, czegobyś nie wziął?" - zdaje się pytać ustawicznie wobec wzbierających w nas urojeń i niezależności i samowystarczalności człowieka, sobie-pana. A mówiąc tak - przywraca właściwy porządek wartości w świecie stworzonym, chroni od niewolniczego podporządkowania się i zagubienia w służbie dla znikomych, drugorzędnych celów, które chrześcijanin powinien uważać za środki i pomoce w swojej wędrówce ku wieczności. To pokora człowieka wolnego, uszlachetniająca i wzbogacająca, bo umożliwia w nas wzrost tych pierwiastków człowieczeństwa, które nie przemijają wraz z doczesnością, ale stanowią skarb na wieczność. Ta pokora wie, czego chce i czego chcieć warto, Anie dopuszcza do panowania omamów, które pomniejszają i zacierają w nas to, co jest naszej godności istotną przyczyną: obrazu i podobieństwa Bożego.

Że pokora taka nie oddala od świata, nie niszczy radości życia - świadczy przykład św. Franciszka; że nie hamuje rozwoju ducha ludzkiego w twórczości i opanowaniu świata - dowodem nauka św. Tomasza o człowieku, uzdolnionym i powołanym do wydobycia na jaw i wykorzystania wielorakich bogactw, jakie w stworzeniu zawarł Bóg. A to właśnie święci, w których cnota pokory pełnym jaśnieje blaskiem. Na ziemi wszystko jest dla człowieka, ma służyć człowiekowi, ale człowiek ma służyć jedynie Bogu, z życia swego czyniąc hymn pochwalny: "Rozradował się duch mój w Bogu, albowiem uczynił mi wielkie rzeczy!"

Jeśli pokora ma podstawowe znaczenie dla świata wewnętrznego jednostki, umożliwiając jej osiąganie coraz to wyższego stopnia człowieczeństwa - to porzucenie tej drogi odbija się katastrofalnie na życiu społecznym. Dezorganizacja życia duchowego pociągać za sobą musi nieład w stosunkach społecznych. Gdzie znika cześć dla wartości nadprzyrodzonych, bezwzględna uległość woli Boga i gotowość służenia Mu zgodnie z jego wymaganiami, słowem gdzie znika pokora chrześcijańska - tam jawi się bałwochwalcza cześć dla wartości względnych, a życie społeczne wydane jest na łup niczym niemiarkowanych ambicji i uroszczeń jednostek klas czy narodów.

Analiza skutków, jakie pociąga za sobą postawa obca czy wroga pokorze chrześcijańskiej, wskazuje, ze przekreślony zostaje istotny warunek pomyślnego rozwoju współżycia ludzkiego, bez którego to warunku nie mogą dojść do głosu cnoty, tak doniosłe społecznie, jak sprawiedliwość i miłość. A gdy one dojść do głosu nie mogą, gdy one nie są wytycznymi życia społecznego, gdy tego życia nie kształtują - musi ono ulegać rozbiciu i zepsuciu.

Człowiek - czy grupa ludzi - wkraczający w życie z tą przeciwną pokorze postawą, zbyt zamknięty jest w doczesności i zbyt spragniony dóbr tego świata, by liczyć się chciał z istnieniem wyższych przerastających naturę wartości; zbyt upojony poczuciem swojej wielkości, by stosować do swego postępowania sprawdziany niezależne od siebie; zbyt wyłącznie zapatrzony w siebie, by móc się porównać z innymi i uznawać poza sobą jakiekolwiek wartości i prawa. I w ten sposób daleki od poznania siebie, opanowania siebie i doskonalącej nad sobą pracy - dla siebie samego i dla otoczenia staje się przekleństwem.

W miejsce smutnej odwagi wystarczania sobie i poprzestawania na sobie, na małym, - pokora wprowadza odwagę rozpoznania i stwierdzenia naszej małości nie po to, by wtrącić nas w ostateczne zwątpienie i zwichnąć nasze energie życiowe, ale by ukazać dobra, które warto i trzeba zdobyć jako dobra prawdziwe ludzkie, odpowiadające najgłębszym i najszlachetniejszym potrzebom i aspiracjom ducha ludzkiego; rozbudza głód tych wartości, których jeszcze nie posiadamy, głód nigdy nienasycony, a więc nie dopuszczający zastoju i bierności. I oto rozważając tajemnicę zwiastowania, trzeba żebyśmy zrozumieli, ze Bóg czeka na nas, czeka owego "fiat" - "niech mi się stanie", które ma wymówić dusza wobec swego Stwórcy i Ojca; czeka ze swymi darami, aby mógł je złożyć w nas, gdy na nie miejsce w naszej duszy i w naszym życiu uczynimy. Od naszej to pokory uzależnił, byśmy mogli słowami Maryi głosić, iż uczynił nam wielkie rzeczy; podwyższył niskich, łaknących napełnił dobrami.