Chrystus wyciąga ręce i pełne miłości wejrzenie kieruje na wschód
Serce Jezusa

III.

Proces rozdziału dokonywał się więc pomału lecz stale od kilkuset lat, każdy wiek dodawał nowe niechęci, nowe powody do usunięcia się Bizancjum spod wpływu i rządów Papiestwa, aż oto w roku 1054 Wschód grecki osiągnął zamierzony cel. Osiągnęli cel swój cesarze carogrodzcy nie potrzebując teraz z nikim się liczyć w naruszaniu praw kościoła prawosławnego; osiągnęli cel, dając wyraz niechęci względem Papiestwa, które wyzwoliwszy się spod wpływów Bizancjum, przez egzarchat Raweński usiłującego przez jakiś czas wyzyskiwać Rzym, związało się ściślej z państwem frankońskim, owszem wzmocniło istnienie państwa zachodnio rzymskiego przez koronację Karola Wielkiego. Osiągnęli cel patriarchowie bizantyjscy wyzwoliwszy się z ciążącej coraz bardziej ich ambicji władzy Papieża; zadowolili uczucie zazdrości, wypowiedziawszy posłuszeństwo Namiestnikom Chrystusowym. Papieże jednak nie tylko sami od władzy świeckiej i nadal niezależni pozostali, ale imponowali światu potęgą moralną, rozdając królom i cesarzom korony.

BIZANTYNIZM WYKOPAŁ GRÓB

Wiele można by wymienić przyczyn, które spowodowały nieszczęsny po dziś dzień trwający rozłam w Kościele Bożym. Najważniejszą jednak był tzw. bizantynizm, czyli wtrącenie się cesarzy w wewnętrzny zarząd Kościoła. Cesarze bizantyjscy, następcy cezarów rzymskich, posiadających w pogańskim Rzymie pełnię władzy i świeckiej i religijnej, odziedziczyli po nich tę zasadę bezwzględnego panowania w każdej dziedzinie. Stąd też wykorzystywali zwłaszcza okresy herezji i sporów religijnych, a pod pozorem pomocy świadczonej patriarchom poddawali ich coraz bardziej pod swą władzę.

PATRIARCHOWIE GRABARZE

Winni schizmy w dużej mierze są patriarchowie bizantyjscy, wyjąwszy kilku naprawdę gorliwych i starających się o jedność z Kościołem rzymskim, nie umiejący się zdobyć na uniezależnienie się od władzy świeckiej w rzeczach duchownych, a przeciwnie brakiem zdecydowanej postawy i stanowiska wobec cesarzy stawali się powolnym narzędziem w ręku potęgi świeckiej. To zaś przyczynę swą miało w zapoznaniu przez nich zadania i obowiązku pracy nad Królestwem Chrystusowym.

Szukanie szczęścia ziemskiego i gonitwa za godnościami doczesnymi z konieczności popchnęła ich do szukania pomocy świeckiej, do oddania się pod zupełną opiekę i zależność cesarską. Za tym poszła naturalnie niechęć do Papiestwa i usiłowanie uchylenia się spod wpływów Namiestników Chrystusowych, którzy nie przestali nigdy być stróżami porządku w Kościele i mimo prześladowań potrafili często i mocarzom wyrzec gorzkie słowa prawdy.

Zawinił tu bardzo zwłaszcza patriarcha Focjusz. człowiek wprawdzie najwykształceńszy w swych czasach lecz lichego charakteru. Użył on wszystkich, nawet niegodziwych środków, by zadowolić swoją ambicję i pychę. Ziejący nienawiścią do Papiestwa gorszył się i wyrzucał Rzymowi nieistniejące błędy i błahostki, spokojnie zaś patrzył z okien patriarszego pałacu, jak bezbożny cesarz Michał z towarzyszami w ornatach kościelnych wyprawiał bezeceństwa po ulicach Bizancjum. Pycha nie dozwoliła mu na posłuszeństwo Papieżowi; lecz za to, ten dumny patriarcha służył rozpustnemu władcy.

Ciężka wina spada na wspomnianego już patriarchę Cerulariusza, człowieka ograniczonego, a pełnego nienawiści, szukającego okazji i oszczerczymi zarzutami pobudzającego do zerwania z Kościołem.

Gdy papiescy posłańcy udali się do Bizancjum, by wyjaśnić sporne punkta Wiary, zabronił im Mszę odprawiać, wszczął prześladowanie i zmusił w ten sposób do formalnego zerwania jedności kościelnej.

POBOCZNE WPŁYWY ROZŁAMU

Dobry Pasterz

Przyczynił się do dokonania schizmy i różny charakter Greków, ich zwłaszcza pycha w stosunku do Zachodu, który zawsze uważali za barbarzyński. Nie bez wpływów pozostał i stan greckiej teologii, po okresie rozkwitu już w piątym wieku zaczyna ona krzepnąć, a Kościół grecki za jedyny obowiązek uważa nie dalszy rozwój nauki, lecz utrzymanie dotychczasowego stanu posiadania.

Pominąć nie można i obopólnej - na Wschodzie nieznajomości łaciny, a na Zachodzie greki, co wielce przyczyniło się do pozornych nieporozumień i sporów.

Czynnikiem wreszcie rozdzielającym Kościół Wschodni od Rzymu był brak chrześcijańskiej miłości. Pogardzano barbarzyńskim Zachodem, oczerniano Papiestwo; nienawiść zaszczepiona w duszę prawosławnych oderwała ich niegdyś od Kościoła, dziś zaś nie pozwala im się do niego zbliżyć. Umiłowali ciemność i po dziś dzień szukają bez skutku nowych dróg zbawienia, choć bez przestanku wyciąga do nich ręce Chrystus słodkim głosem wołając, by wrócili do Jego owczarni.

(c. d. n.)