Chrystus wśród ubogich

LITANIA DZIECI
I "ZAKON DLA UBOGICH RODZIN"

Ksiądz proboszcz przyjechał do ubożuchnej wioski robotniczej Huty dziś w niedzielę i miał nieszpory. Mnóstwo schludnie ubranych miejscowych dzieci i młodzieży stało przed samym ołtarzykiem i śpiewały litanię dzieci, której nauczyły ich zakonnice z "Zakonu dla Ubogich Rodzin". Ale dzieci stały nie osobno od rodziców, lecz z matkami i ojcami. Były wśród nich siostry.

- Chcemy pomagać swym braciszkom i siostrzyczkom, postępować po katolicku! Błogosław nam Jezu!

- Chcemy słuchać rodziców w domu i poza domem! Błogosław nam Jezu!

- Chcemy być pracowici jak Dzieciątko Jezus! Błogosław nam, Jezu!

- Żeby nasz tatuś naśladował św. Józefa! Błogosław mu, Jezu!

- Żeby nasza mamusia była obrazem Matki Bożej! Błogosław jej, Jezu!

- Żeby w naszym domu był zawsze Bóg, jak w domku nazaretańskim! Itd.

Po nabożeństwie każde dziecko przyklękło, a potem ucałowało rodziców w rękę i odeszło. Starsze dzieci pobrały następnie swe młodsze rodzeństwo za ręce i poodchodziły pod kierunkiem zakonnic do domów rodzinnych. Została dorosła młodzież i małżeństwa. Przeniesiono się do ogrodu nowego kierownika cegielnii. Ludzie posiedli na trawie.

CODZIENNA KOMUNIA MĘŻCZYZN

- Może ksiądz nam dziś powie - projektował młody robotnik Popiół - dlaczego jest konieczny Sakrament Małżeństwa?

- A ja prosiłabym, by ksiądz dokończył wytłumaczenia, dlaczego Bóg dopuścił czasy świadomego ojcostwa i macierzyństwa - odezwała się Marciniakowa.

- Wytłumaczymy sobie jedno i drugie - rzekł ksiądz. - Wiecie, że tu w Hucie jest ubóstwo, a...

- E! już się wiele poprawiło - zawołała gromada, przerywając księdzu.

- Wspólnymi siłami uruchomiliśmy cegielnię - mówił Popiół. - Odbudujemy tartak. Pomagamy sobie przez Związek Rodzin Wielodzietnych. Dzieci mamy przyokryte, nie jesteśmy głodni. Pijaństwa i obrazy Bożej nie ma. A ileż jeszcze możemy zrobić wspólnymi siłami. A to wszystko dzięki...

- Mimo to - przerwał ksiądz - żyć wam jest ciężko. A jesteście młodymi małżeństwami, młode zaś małżeństwa zawsze mogą mieć nowe dzieci. Lecz czyż już z tymi dziećmi, co macie, nie jest wam za trudno?

- Księże, gdy Bóg da dzieci, to da i na dzieci! Jeszcze w Polsce nikt z głodu nie umarł! - wołała kobiecina z dzieckiem na ręku. - Mój Boże, czy to mi nie jest miło, jak i dziś, gdy moje troje małych dzieci modliło się za mnie i za męża podczas litanii? A czy to Bóg nie wysłucha modłów dzieci! Czyż to Bóg nie zesłał nam na ratunek księdza proboszcza i inżyniera Kocura! Przecież od tego czasu jakby ręką przewrócił w naszej Hucie.

- Ale, sąsiadko, i to jest prawdą - odpowiadał owej kobiecie Popiół - że w niejednej rodzinie na Hucie poprawiło się gospodarczo dzięki temu, że małżonkowie zachowują wstrzemięźliwość małżeńską i nie mają nowych dzieci.

- Nie tylko gospodarczo - mówił ksiądz. - Bo od czasu, gdy uczycie się wstrzemięźliwości małżeńskiej, czyż klniecie tyle, co dawniej? Czy kłócicie i bijecie się tyle, co dawniej! Czy upijacie się, jak dawniej? Czyż nie rośnie od tego czasu zgoda w domach i zgodna współpraca całej Huty? A jak to dobrze wpływa na spotęgowanie zdrowia, zwłaszcza u młodzieży! Przecież dziś medycyna stwierdza, że chłopiec i mężczyzna czystych obyczajów ładuje swój organizm siłami żywotnymi, odżywia nimi przede wszystkim swój mózg, nerwy i krew. Jakież to może mieć wielkie znaczenie obecnie, gdy jest tylu chłopców i mężczyzn cherlaków! Dawniej mówiono, że taka wstrzemięźliwość szkodzi zdrowiu, dziś nauka lekarska takich bajek nie opowiada. Bo czyżby to, co Bóg nakazuje, mogło komu zaszkodzić!

- Proszę księdza, ale do tego, żeby zachować czyste obyczaje, trzeba wielkiej odwagi, bo obecnie bardzo wielu żyje rozpustnie - zauważył Popiół.

- Ja uważam - odezwał się młodziutki Staś Bednarek - że, aby być czystym w młodości, konieczne są dwie rzeczy: trzeba mieć ciężkie warunki życia i nadludzkie siły od samego Boga, czerpane z codziennej Komunii świętej. Mężczyźni i chłopcy z naszej Huty, którzy od jakiegoś czasu bardzo często komunikują, mogą poświadczyć, że mówię prawdę.

BOSKI POSAG

- Ja myślę - zabrał głos Popiół - że te wszystkie siły, które są potrzebne w małżeństwie, aby żyć z żoną, jak Bóg przykazał, czerpie mąż i żona z tego, że zawarli kiedyś Sakrament Małżeństwa. Ja zacząłem od niedawna próbować, czy rzeczywiście mogę tak postępować wobec żony i dzieci, jak Kościół nakazuje, i przekonałem się, że można, jeżeli się tylko chce. Na każde położenie znajdzie mąż i żona w sobie Boskie, nie ludzkie siły. Aż czasem dziwię się sobie, swej żonie i dzieciom, bo przecież dawniej nie byliśmy tacy, bośmy głupio myśleli, że Kościół za dużo od małżeństw wymaga. Gdy się zastanawiam, skąd te siły człowiek bierze, to myślę, że z Sakramentu małżeństwa. Myślę, że z chwilą zawarcia Sakramentu małżeństwa, mąż i żona otrzymują jakby kłębek nieskończonych sił Boskich na wszystkie trudności życia aż do śmierci. Gdy więc zjawi się trudność, wystarczy gorąco się z żoną i dziećmi pomodlić i mocno starać się postąpić, jak Bóg przykazał, a... kłębek się rozwija, i nie braknie nam... przędzy - Boskich sił, żeby przez swe postępowanie tkać z życia rodzinnego taki cudny kobierzec, jaki nam Bóg przeznaczył. Niech więc nikt nie mówi, że nie może zachować wstrzemięźliwości małżeńskiej. Przecież każdy dostał w Sakramencie małżeństwa cały zwój sił Boskich, więc wszystko może czynić po Bożemu. Owszem, tych sił Boskich nie ma ten, co ożenił się bez Sakramentu małżeństwa, co wziął tylko "ślub" cywilny, bo takie małżeństwo nie dostało w posagu zwoju sił Boskich na wszystkie trudności życia: nie otrzymało od Opatrzności Boskiego posagu łask. Nikt nie zaprzeczy, że w naszych czasach najciężej jest żyć po katolicku właśnie w małżeństwie. Jak nęcąca jest chociażby pokusa zabijania dzieci nienarodzonych, albo używania środków przeciw dawaniu życia! Dlatego w czasach świadomego ojcostwa i macierzyństwa tylko te małżeństwa mają siły żyć zgodnie z naturą, gdzie mąż i żona czerpią z sił Boskich, jakie otrzymali w posagu od Boga, gdy zawierali Sakrament małżeństwa. Inne małżeństwa będą wymierały... z braku dzieci, a narody, złożone z takich małżeństw, będą wymierały... z braku ludzi i będą upadały z powodu zwyrodniałego całego życia, bo jakie rodziny, takie wszystko. Co prawda to na razie różne pogańskie narody mają małżeństwa żyjące zgodnie z naturą, jak Chiny, Indie, Japonia, ale to dlatego, że tam jeszcze nie nastała "moda" świadomego macierzyństwa. Gdy ta "moda" tam nastanie, to i tamte narody zaczną wymierać jeszcze szybciej niż narody białe, a ich kultura gnić. Dlatego w naszych czasach najważniejszy jest dla bytu narodów Sakrament Małżeństwa. Narody nie mające tego Sakramentu muszą wymrzeć... z braku dzieci i licznych zwyrodnień w życiu.

KTÓRE MAŁŻEŃSTWO MOŻE WSZYSTKO?

- Ja rozumiem - odezwał się teraz Marciniak - że młodzieńcowi, który chce zachować czystość, konieczne są siły nadludzkie, brane z częstej Komunii świętej. Ale jeszcze więcej tych Boskich sił trzeba człowiekowi żonatemu, gdy chce on zachować wstrzemięźliwość małżeńską. Otóż w Komunii świętej sam Bóg wstępuje do duszy i ciała męża i żony. Boska Krew wlewa się wtedy do krwi męża i żony. Dlatego sam Bóg może wtedy przeze mnie działać. Toteż małżeństwo przyjmującej często, a zwłaszcza co dzień Komunię Św., wszystko może! Może więc i powstrzymać się od pożycia, gdy tego wymaga zdrowie żony, dobro potomstwa, potrzeby domu. Właśnie dlatego Bóg dopuścił teraz na ubogich czasy świadomego macierzyństwa i ojcostwa, bo Bóg chce, żeby ubodzy małżonkowie zbliżyli się jak najbardziej do Pana Jezusa: codziennie, w Komunii. I żeby z Tym Jezusem, gdy Go mają w duszy i w swej krwi, by z Nim współpracowali, a raczej, by Mu pozwalali, by Jezus wypowiadał się sam przez męża i przez żonę. Bo czyż nie do nas, czy niej do ubogich Bóg przyszedł głównie na ziemię?!

- Z naszego domu - mówiła Popiołowa - co dnia ktoś musi być u Komunii świętej. Co dnia więc, czy mąż, czy ja, czy któreś z dzieci przychodzi do domu z Panem Jezusem. Co dnia mamy Boga w domu. - I rozpłakała się zaraz z rozrzewnienia Popiołowa.

- Albo, czy to dawniej ludność Huty umiała co razem zrobić, albo tak wspólnie się zebrać, jak to dziś? - pytała kobieta z dzieckiem na ręku. - Nawet księdza takiego, jak teraz, nie mieliśmy. Z bogaczami tamten proboszcz trzymał, chociaż mieli ci bogacze po dwie "żony", a dzieci nie mieli. Albo czy to dawniej były zakonnice dla ubogich matek, obarczonych drobiazgiem? Taka zakonnica chciała być świętą, ale... bez ubogich. Tak jak dziś te małżeństwa, co to chcą żyć z sobą ale bez dzieci.

- Moi kochani - odpowiedział na to wszystko wzruszony ksiądz - sami ślicznie wytłumaczyliście i czemu konieczny jest Sakrament małżeństwa, i czemu Bóg dopuścił obecnie modę świadomego ojcostwa i macierzyństwa. Oto Bóg z takich jak wy, małżeństw przygotowuje sobie lepszą ludzkość i lepszą Polskę. A was Bóg tak blisko łączy z Sobą i tak blisko łączy wasze rodziny w jedną osobną zdrową część narodu: w Związek Rodzin Wielodzietnych, żebyście nie zarazili się od tego mnóstwa zwyrodniałych rodzin jakich dziś jest wszędzie pełno. Lecz wy trwajcie, bo dla was Bóg trzyma świat nie tylko Niebo. Gdyż za 100, 200 lat wymrze zwyrodniała część ludzkości. Zostaną wtedy tacy jak wy. Przyjdzie Królestwo Boże.