Któż nie słyszał o objawieniach się Niepokalanej w Lourdes (Lurd), którego prawdziwość poświadczają liczne cuda.
Jak w różnych epokach życia ludzkości tak i w naszych czasach, bo w r. 1858, Niepokalana podała rękę swym dzieciom, ginącym w odmętach niewiary i niemoralności. Miesiąc bieżący - to rocznica tej pamiętnej chwili. Dwie wtedy rzeczy poleciła Ona nam wszystkim.
Wybiła jedenasta w południe, kiedy mała Bernadeta wyszła z domu, by wraz z siostrzyczką Marią i koleżanką Joasią uzbierać gałęzi dla zgotowania obiadu. Na miejskiej łące i przy rzece wolno było wszystkim ubogim podejmować uschłe gałęzie i kawałki konarów, które bystra rzeczka z gór przynosiła. Tam też wszystkie trzy skierowały swe kroki. Już doszły do strumienia. Maria i Joasia zdjęły szaboty i wnet przedostały się przez wodę na drugi brzeg obok groty Massabielskiej. Wątła Bernadeta nie zdążyła jeszcze za nimi.
Wtem słyszy szum jakby silnego wiatru. Ogląda się dokoła czy nie ujrzy groźnych chmur nadciągającej burzy, ale ze zdziwieniem spostrzega, że gałązki drzew nawet nie drgały. Spojrzała w kierunku groty i... chciała krzyknąć, ale głos zamarł jej w gardle - w grocie ukazała się Pani przedziwnej piękności. Otaczała Ją jasność nie rażąca jednak oczu, ale dziwnie pociągająca. Wzrostu była średniego. W białej sukni z niebieską przepaską stała lekko na gałązce róży. Na stopach jaśniały dwie złote róże. Biała zasłona spływała z głowy. Nie miała żadnych naszyjników, diamentów lub innych ozdób. Ręce pobożnie złożone, a w rękach - różaniec święty.
Bernadeta padła na kolana i wyjęła swój różaniec. Zjawiona Pani łagodnie i poważnie się żegna. Bernadeta czyni to samo i zaczyna odmawiać "Wierzę w Boga", "Ojcze nasz", a potem "Zdrowaś" jedno po drugim. Przepiękna Pani przesuwa też bielutkie paciorki swego różańca, ale usta Jej pozostają nieruchome. Zaledwie Bernadeta skończyła ostatnie "Chwała Ojcu", Pani znikła. - Było to dnia 11 lutego.
W niedzielę Bernadeta znowu podążyła do groty, gdzie ujrzała ponownie Przepiękną Panią z różańcem w ręku i odmówiła tam ulubiony swój różaniec. Dnia 18 lutego Cudowna Pani kazała jej przychodzić przez 15 dni. Coraz to liczniejsze tłumy towarzyszą Bernadecie do groty, a ona zawsze odmawia - różaniec. I w tej to modlitwie zjawiona Pani otwiera tajemnice jej się tyczące i daje zlecenia. Dnia 23 lutego kazała Ona powiedzieć księżom, że życzy sobie, by wzniesiono Jej kaplicę przy grocie. Bernadeta opowiedziała wszystko swemu proboszczowi, ks. Peyramale. Ten jednak zażądał, by w dowód prawdziwości zjawienia dzika róża w grocie, mimo zimy, zakwitła. Nazajutrz powtarza się Zjawienie, które Bernadeta sama tak opowiedziała ks. Proboszczowi:
"Widziałam Cudowną Istotę i powiedziałam Jej: «Ksiądz Proboszcz żąda jakichś dowodów, na przykład, aby Pani kazała zakwitnąć róży, którą ma pod swoimi stopami, bo moje słowo nie wystarcza księżom i nie chcą ze mną o tym mówić». Ona się wtedy uśmiechnęła, ale nie rzekła słowa; potem powiedziała mi, abym się modliła za grzeszników i kazała mi wejść do wnętrza Groty i trzy razy zawołała: Pokuty! pokuty! pokuty! a ja to powtórzyłam, czołgając się na kolanach aż do środka Groty. Tam odkryła mi jeszcze drugą tajemnicę, do mnie jednej się odnoszącą. Potem znikła".
- I mimo mędrkowań "filozofów" i "uczonych" z Lourdes, a nawet gwałtów władzy świeckiej, Zjawienia się powtarzają, wytryska cudownie źródło, leczące chorych, opuszczonych już przez lekarzy jako nieuleczalnych. W uroczystość Zwiastowania N. Maryi Panny po raz ostatni Pani się zjawiła. Bernadeta przepojona szczęściem pyta:
"O Pani moja, bądź tak dobrą i powiedz mi, kim jesteś i jak się nazywasz".
Zjawiona uśmiechnęła się tylko, Bernadeta zaś dalej prosi:
"O Pani moja, bądź tak łaskawą i powiedz mi, kim jesteś i jakie jest Twoje Imię".
Cudowna Pani zajaśniała jeszcze bardziej, ale nic nie odrzekła. Bernadeta jednak tym bardziej nalega:
"O Pani moja, bądź tak dobrą i powiedz mi, kim jesteś i jak się nazywasz".
Światło niebiańskie coraz bardziej otaczało Piękną Panią, ale odpowiedzi nie było. Bernadeta jednak jeszcze nalega.
Wtedy Niebiańska Pani otwiera złożone ręce, różaniec zesuwa w prawą, rozpościera obie ręce i przychyla je ku ziemi, a następnie wznosi znowu, składa i patrząc w niebo z niewymowną wdzięcznością mówi:
"JAM JEST NIEPOKALANIE POCZĘCIE"
i znikła.
Prosta dzieweczka pierwszy raz w życiu słyszała te słowa i nie rozumiała ich znaczenia. To też starała się ich nie zapomnieć. "Powtarzałam w myśli przez całą drogę, aby nie zapomnieć - opowiadała ona potem - i aż do samego probostwa, dokąd szłam, mówiłam co krok: "Niepokalanie Poczęcie, Niepokalanie Poczęcie", bo chciałam zanieść ks. Proboszczowi słowa Zjawiska na to, aby kaplicę zbudowano".
Modlitwa więc, a szczególnie różaniec i pokuta - oto zlecenia Niepokalanej dla nas wszystkich.