Sześcioletni chłopiec protestancki usłyszał raz, jak odmawiano "Zdrowaś Maryjo". Modlitwa ta tak mu się spodobała, że nauczył się jej na pamięć. Wróciwszy do domu, zawołał:
- Mamo, posłuchaj, jaką piękną umiem modlitwę - i zaczął ją recytować.
Matka była wściekła:
- Nie mów nigdy tych słów - to przesąd katolików, którzy z Maryi czynią boginię; jest kobietą jak każda inna. - Malec umilkł. Po pewnym czasie znalazł przypadkowo w Biblii Pozdrowienie Anielskie[1]. Ucieszony pobiegł do matki:
- Mamo, Zdrowaś Maryjo jest w Piśmie Św[iętym], więc nie może być przesądem.
Matka wyrwała mu książkę i zakazała o tym mówić. Lecz chłopiec często już odtąd powtarzał: "Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami".
Innego dnia przeczytał piękne słowa z "Magnificat": "Oto odtąd błogosławioną zwać mię będą wszystkie narody Zrozumiał, że Bóg chce, aby wszyscy sławili Maryję.
Ale nie zwierzył się już z tym swej matce.
Pewnego razu - chłopiec miał już 14 lat - zaczęto w kole rodzinnym rozmawiać o Najśw. Pannie. Twierdzono, że Maryja nie miała w sobie nic nadzwyczajnego i była taka sama jak inne matki. Wtedy chłopiec nie wytrzymał i rzekł oburzony:
Nie, Maryi nie można równać z innymi, którzy są grzesznikami, skoro sam Bóg pozdrowił Ją przez anioła jako "łaski pełną". Ona jest Matką Jezusa, Matką Bożą. Wciąż znieważacie najświętsze stworzenie! Mówicie, że Biblia jest podstawą religii, a dlaczego nie spełniacie jej nakazu, aby wszyscy sławili Maryję, nazywając Ją błogosławioną?!
Trudno opisać wrażenie, jakie wywołały te słowa. - Boże - krzyknęła zrozpaczona matka - mój syn zostanie katolikiem!
Rzeczywiście, nawrócił się i stał się znakomitym szermierzem prawdy. A był nim o. Fuckwell, kapłan Towarzystwa Misji Zagranicznych.