Zbudźmy Jadwigę

Z CYKLU: POLSKA MATKĄ ŚWIĘTYCH (2)

(Ciąg dalszy)

W połowie października 1384 r. Jadwiga w otoczeniu wspaniałego orszaku stanęła u bram Krakowa. Na Krzemionkach powitała ją olbrzymia, entuzjastyczna procesja ludu. Wiwatom i gorącym okrzykom, wznoszonym na cześć młodziutkiej Pani, nie było końca. A były to okrzyki samorzutnej i szczerej radości, tym serdeczniejszej, że piękna królewna zachwyciła i jakby oczarowała wszystkich swą nadzwyczajną urodą, wdziękiem i ułożeniem. Chyliły się więc przed nią w chętnym hołdzie dumne czoła wielmożów i rycerzy, słały się u jej stóp w głębokim pokłonie serca szlachty i mieszczan; ale najserdeczniej chyba witał nową panią lud, kierowany przeczuciem, że wita w niej swoją przyszłą opiekunkę.

Uszczęśliwiona Jadwiga, niby świetlany promyczek wiosenny, jechała na pysznym rumaku ulicami miasta, siejąc wokół uśmiech i radość. Cieszyło się jej dziewczęce serduszko na widok tak wielkiej miłości i przywiązania narodu i snuło zapewne błogą myśl o przyszłym szczęściu potężnej i przez poddanych kochanej królowej. Nie przeczuwało, biedne, jak wielkiej ofiary zażąda od niej właśnie ten serdeczny i kochany naród.

Pochód stanął na Zamku krakowskim. Jadwiga pierwsze swe kroki skierowała do katedry wawelskiej. U progu powitał ją gospodarz tej świątyni biskup Jan Radlica. Po gorącej modlitwie u tronu Króla królów, zmęczona królewna udała się na wypoczynek do królewskich komnat, prastarej siedziby jej wielkich przodków.

Tymczasem uszczęśliwiony przyjazdem Jadwigi, naród domagał się natychmiastowej jej koronacji. Postanowiono więc, że już 15 października złota korona Piastów spocznie na jej młodocianych a tak cudnych skroniach.

W dniu tym wspaniały orszak koronacyjny polskich i węgierskich panów wprowadzi! wzruszoną królewnę do wawelskiej katedry. Ze Mszą św. wyszedł Arcybiskup gnieźnieński, Bodzanta. Jadwiga, ubrana w strój koronacyjny: białą, powłóczystą albę, tunikę, dalmatykę i królewski płaszcz gronostajowy uklękła na szkarłatnym klęczniku. Po ewangelii Arcybiskup zapytał ją. czy będzie przestrzegała i szanowała prawa i przywileje narodu.

- Będę! - odpowiedziała z siłą. - Tak mi, Boże, dopomóż i święta Syna Jego Męka!

Wtedy dostojny koronator ujął w drżące od wzruszenia ręce złotą koronę i włożył ją na głowę Jadwigi. Oczom zebranych ukazała się młodziutka wnuczka Piastów w całym blasku królewskiego majestatu. W tej chwili zabrzmiały fanfary, warknęły bębny i fletnie, a z piersi wzruszonych uczestników wydobył się huraganowy okrzyk:

- Niech żyje nasza Królowa! Niech nam włodarzy i króluje przez jak najdłuższe lata!...

Przyjaznym uśmiechem i wilgotnymi od łez oczyma dziękowała narodowi Jadwiga za ten odruch miłości. Zdało się jej, że wraz ze złotą koroną przodków, odziedziczyła złote, niczym niezmącone szczęście. A tymczasem wkrótce przekonać się miała, że na jej słabe skronie włożono królewską wprawdzie, ale zarazem cierniową i męczeńską koronę.

OFIARA

Już bowiem w dzieciństwie rękę i serce swe oddala księciu austriackiemu, Wilhelmowi. Wprawdzie od czasu, gdy po raz ostatni widziała się z narzeczonym, upłynęło 3 lata, niemniej jednak dla posłusznego dziecka wola rodziców zawsze była świętą. Tymczasem wielmoże Małopolscy, pojętni uczniowie politycznej szkoły Kazimierza Wielkiego, uplanowali zaślubić ją z potężnym księciem Litwy i Rusi, Jagiełłą, Jeśli chodzi o polską rację stanu, był to plan naprawdę genialny i daleko przewidujący, w ten bowiem sposób za jednym zamachem łączono trzy sąsiednie, zwalczające się dotąd narody; - Polaków, Rusinów i Litwinów - w jedno wielkie, mocarstwowe państwo, a równocześnie wytrącano tym samym z rąk zaborczych Krzyżaków morderczy miecz, którzy, pod pozorem misjonarzowania, wycinali w pień pogańskich Litwinów i grabili ich ziemie. Lecz realizacja tego pomysłu okupioną być musiała ciężką ofiarą serca młodziutkiej królewny.

Pierwsze poselstwo litewskie, prowadzone przez najzaufańszego brata Jagiełły, Skirgiełię, przybyło do Krakowa w styczniu 1385 r. Wzamian za rękę Jadwigi ofiarował Jagiełło: nawrócenie pogańskiej Litwy, przyłączenie jej wraz z Rusią do Polski, wypuszczenie na wolność polskich jeńców oraz 200 tysięcy czerwonych zł, które Jadwiga obowiązaną była wypłacić Wilhelmowi na wypadek zerwania zaręczyn.

Jadwiga, której uczucie do Wilhelma w tym czasie nie było jeszcze zbyt silne, odesłała całe poselstwo na Węgry, do swej matki Elżbiety. Gdy królowa matka odpowiedziała, że zgadza się na wszystko, cokolwiek służy ku pożytkowi religii i królestwa polskiego, a Arcybiskup Bodzanta wytłumaczył, że małżeństwo dzieci, zawarte, między 7 a 12 rokiem życia, jest uważane przez Kościół za formę uroczystych zaręczyn i jako takie z ważnych przyczyn może być rozwiązane - Jadwiga, mając na względzie powiększenie chwały Chrystusa przez zdobycie dla Niego pogańskich Litwinów oraz wielkości Polski przez przyłączenie olbrzymich obszarów litewskich, zgodziła się zerwać z Wilhelmem i poślubić Jagiełłę,

Wiadomość ta wywołała w obozie niemieckim zrozumiały popłoch. Ataki germańskie uderzyły na kiełkującą ideę unii polsko - litewskiej z dwóch równocześnie frontów. We wrześniu 1385 r. ruszyła z Malborga na Litwę wielka I krwawa wyprawa Krzyżacka pod wodzą samego wielkiego mistrza Zollnera. Równocześnie Inny atak germański, stokroć niebezpieczniejszy od pierwszego, aczkolwiek nie zbrojny, skierował się z Wiednia przeciw Polsce. W lipcu 1385 r. książę Leopold wymógł na Elżbiecie potwierdzenie ważności zaręczyn Jadwigi z Wilhelmem, a Gniewosz z Dalewic przewiózł Wilhelma do Krakowa. Wprawdzie kasztelan krakowski, Dubiesław z Kurozwęk, nie wpuścił księcia austriackiego na zamek wawelski, Jadwiga jednak, nie rozumiejąc politycznej gry matki, która bynajmniej nie sprzyjała Niemcom, przyjęła narzeczonego nader serdecznie i życzliwie. Codziennie widywała się z nim na przyjęciach, urządzanych w klasztornym refektarzu franciszkanów, Cudownej urody, młodziutka królowa polska i wytworny Wilhelm wnet się sobie podobali. W sercu Jadwigi rozgorzała ku niemu szczera I głęboka miłość, pokochała go całym dziewiczym a gorącym sercem.

Panowie, widząc zagrażające ich wielkim planom niebezpieczeństwo, postanowili działać. Naglą Jagiełłę do jak najszybszego przyjazdu do Polski, a Wilhelma usiłują usunąć z Krakowa.

Lecz i Jadwiga rozpoczyna stanowczą walkę w obronie swego szczęścia. Wiedziała, że śluby nieletnich stają się nierozerwalnym sakramentem małżeńskim, gdy narzeczeni po ukończonym 12 roku życia ponowią swą zgodę i zamieszkają wspólnie. Miłość i zgoda między nimi była, ale trudno o zamieszkanie. Bramy Wawelu były pilnie strzeżone. Wtedy Jadwiga umawia się listownie z narzeczonym, że wyjadą gdzieś w okolicę i zamieszkają przez kilka dni razem, a wówczas żadna siła ich już nie rozłączy. O naznaczonej godzinie wymyka się więc królowa z-komnat i niespostrzeżenie udaje się w stronę małej furtki, by pod osłoną nocy wydostać się z Wawelu i połączyć się z Wilhelmem. Tymczasem i przy tej bramce stała straż.

- Otwórz! - rozkazała królowa.

- Nie wolno - odpowiada strażnik.

- Kto zabronił?

- Panowie.

- Jak to, w niewoli jestem?

I wyrywa topór z rąk przerażonego strażnika. Uderza nim silnie w deski furty. Struchlał strażnik; siły obawiał się użyć, przemocy nie śmiał stosować.

Jeszcze kilka uderzeń toporem, a chrzest Litwy i unia z Polską pryśnie razem z furtą.

W tej chwili zjawia się stary Dymitr z Goraja. Pada na kolana i drżącym głosem błaga przez łzy:

- Królowo! Zastanów się co robisz?! Dla człowieka, który niegodny ciebie, poświęcasz tyle dusz w pogaństwie żyjących? Szczęście osobiste przekładasz nad potęgę kraju? Królowo! Wnuko Wielkich Piastów, błagam cię, wróć!

Chrystus czeka na twą ofiarę, Polska i Litwa u stóp twoich blaga cię przez moje usta: wróć!... Zadrżała ręka królowej. Opuściła topór, ale i sama upadła zemdlona. Podtrzymało ją silne ramię Dymitra.

- Drżę, wrócę - wyszeptała z najwyższym wysiłkiem, lecz stanowczo.

C. d. n.

Chrzest Litwy

Chrzest Litwy.