Zamaskowany wróg
Drukuj

Do istotnych przymiotów ludzkiej natury należy wolność, w granicach, jakie wyznaczył jej Bóg - Twórca tejże natury. To najpiękniejsza cecha, upodabniająca człowieka do Boga - źródła wolności prawdziwej.

Lecz człowiek, niedoceniając wartości tego klejnotu, marnuje go lekkomyślnie, sam nakłada sobie pęta, okuwa w kajdany królowę - wolność. A barbarzyństwo to popełnia, poddając się jakiejś namiętności. Namiętność bowiem każda jest brutalna, włada oddanym jej człowiekiem bezwzględnie i po tyrańsku, zabija wolność.

Jedną z tych niskich namiętności, której udało się opanować znaczną część ludzkości, jest pijaństwo.

Ponieważ od 2 do 8 b. m. przypada "Tydzień Propagandy Trzeźwości", te kilka słów o wrogu zamaskowanym, wrogu tak poszczególnych ludzi, jak rodzin i społeczeństw całych - może przydać się do zdemaskowania go.

Alkoholicy, lub poprostu pijacy - ludzie zazwyczaj bardzo nieszczęśliwi, bo unieszczęśliwia ich właśnie namiętność pijaństwa - nazwali sobie wódkę "pocieszycielką", zgodnie z pijackiem, z gruntu fałszywem i kłamliwem przysłowiem: "na frasunek dobry trunek". I każdy wypadek skrapiają obficie wódką: nieszczęście, kłopot oblewają, aby znaleźć bodaj chwilowe zapomnienie, - radość, pomyślność zapijają, aby się więcej cieszyć, podpiwszy. Stają się w ten, sposób niewolnikami namiętności pijaństwa.

I marnują się z czasem strasznie: rozum pijaka staje się przyćmiony, tępy, pamięć słabnie lub nawet zanika, wola tak marnieje, że pijak niezdolny do żadnego szlachetnego czynu, w pierwszym rzędzie do porzucenia zgubnego nałogu pijaństwa.

Człowiek - pijak podleje, stając się zdolnym do najgorszych zbrodni. Patrzmy na głowę rodziny - pijaka: zapomina o przysiędze małżeńskiej, staje się nieczuły na błagania i zaklęcia biednej żony, a nawet widok odartych i głodnych dzieci nie wzrusza go - ostatni grosz, ba, ostatni sprzęt nawet wyniesie z domu, by tylko dogodzić sobie: móc się upić.

Lecz nie tu koniec panowania przeklętego alkoholu. Smutne skutki pijaństwa przechodzą dziedzicznie na dalsze pokolenia. Dzieci pijaków - to chorowite, skrofuliczne lub niedokrwiste biedactwa, często napół lub całkowicie zidjociałe, albo skłonne do najgorszych wykroczeń.

Z tego widać, że pijaństwo nietylko jednostkom największe przynosi szkody, ale i społeczeństwu.

Zatem ponieważ wskutek pijaństwa obniża się poziom etyczny i mnożą się jednostki wykolejeńców moralnych, więc w imię dobra Ojczyzny walczyć nam trzeba z alkoholem zatruwającym ducha narodu.

Dziwna jednak rzecz, że społeczeństwo jest pod tym względem wprost ślepe: nie dość, że się nie broni przed tem przekleństwem, ale je popiera. Używanie wódki i innych napojów wyskokowych jest dziś ogromnie rozpowszechnione.

I, mimo, że w kraju szerzy się zastraszająco nędza, corocznie wyznaczamy miljony na wódkę i inne trunki, a zatem marnujemy moc pieniędzy, których nam stale brak na niezbędne nawet rzeczy.

Ale już słyszę wymówkę: kieliszek - dwa, przy okazji, nikomu nie szkodzi, ani też nie zuboży. A kto był biedny, to choćby nie pił, biednym pozostanie.

Czy kieliszek - dwa nie szkodzi - to jeszcze pytanie. Lekarze mówią, że alkohol, nawet w drobnych dawkach, działa niszczycielsko i zawsze szkodliwie na organizm, choć może tego się nie spostrzega od-razu. A potem, czy tych paru złotych nie możnaby na coś pożyteczniejszego wydać, jak na kieliszek wódki?! O, ileż zapewne żon gnębi dotkliwie niejeden brak, na zaradzenie któremu nie ma grosza, bo mąż w sobotę albo na pierwszego lub "przy okazji" pozwolił sobie na małą pijatykę.

Ten zaś, co ubogi, co nie może końca z końcem związać, czy dlatego ma te swoje nieliczne grosze wyrzucać bezpożytecznie na wódkę?

Przecież te kilka groszy, co jakiś czas zaoszczędzone, złożyłyby się na kilka a może i kilkanaście złotych, za które już można załatać jakąś dziurę w wydatkach. Więc płytka to i głupia wymówka, że biedny i przy trzeźwości biednym zostanie. To wykręt pijacki, bo zdrowy rozum mówi całkiem co innego.

Są jeszcze i tacy wśród pijaków, co to trwonią ciężko zapracowany grosz rzekomo z patrjotyzmu. Bo - mówią. - wódki i inne trunki są monopolem, z którego znaczne sumy wpływają do skarbu państwa. -

Nie obawiaj się, "troskliwy" o dobro skarbu pijaczyno. Czy wiesz, jakie olbrzymie sumy wydaje państwo na utrzymanie, więzień, szpitali i t. p. instytucyj, w których za drogie pieniądze obywateli trzeba trzymać ofiary pijaństwa? Bo przecież sądy trudnią się w znacznej mierze rozpatrywaniem zbrodni popełnianych w odurzeniu alkoholem, więzienia i liczna policja strzegą pijaków, a szpitale ich leczą - często bezskutecznie. Znacznie więcej kosztuje aparat sądowy, policyjny i t. d., który w różny sposób obsługuje pijaków, niż wynoszą dochody państwa z monopolu spirytusowego.

Ale co tu przekonywać! Rzecz tak prosta, że każdy kto bez uprzedzeń pomyśli trochę nad tą sprawą, musi przyjść do przekonania, że alkohol, czy tobędzie likier, koniak czy zwykła "czysta", jest wrogiem, wrogiem bardzo szkodliwym, tem szkódliwśzym, że sprzyjając podniebieniu, zabija w pijącym trzeźwy sąd, a w następstwie prowadzi do strasznych skutków.

Więc cóż robić?

Istnieją po parafjach "bractwa wstrzemięźliwości" i "katolickie związki abstynentów". Do pracy w tych organizacjach winni zaciągnąć się wszyscy, co, widząc grasujące zło, chcą je tępić. Tu tylko wspólnemi siłami można coś zrobić. Poszczególne jednostki nie wiele tu pomogą. Więc nie wolno stronić od tych organizacyj, mówiąc, że to nie dla mnie, bo ja się nie upijam. W tem bractwie czy związku dowiesz się, jak możesz pomóc w uleczeniu parafji z pijaństwa i jak ratować pijaków z ich nieszczęsnego nałogu.

A ci, co lubili sobie podpijać, niech wiedzą, że do porzucenia tego hańbiącego nałogu, nie wystarczy jakieś ugodowe stanowisko. Tu trzeba powiedzieć sobie: ani kieliszka! bo inaczej słaba wola nie da rady potargać okropnych więzów alkoholu. Dla nich zatem bractwa wstrzemięźliwości mogą oddać nieocenione usługi w walce z ich nieszczęściem.

Wszyscy zaś módlmy się do Ucieczki grzesznych, by raczyła ratować tyle dusz, jęczących w kajdanach obrzydliwej namiętności - nałogu pijaństwa.

S. M. - J. N.

CO LICZBY MÓWIĄ?

1) Budowa portu w Gdyni kosztowała w latach 1924 - 1928 około 60.000.000 zł. (60 miljonów) t. j. tyle, ile w Polsce przepija się w ciągu 20 dni.

2) Budżet państwa polskiego wynosi 2.500 000.000 zł. (2 miljardy pięćset miljonów); a co roku prawie połowę tej sumy wydaje się w Polsce na piwo, wódkę, wino i t. p.