Zagrajmy pieśń świętości

Długo wpatrywałem się w reprodukcję obrazu, który w dniu 21 października ub. roku zajaśniał w glorii Berniniego w Bazylice Watykańskiej. Obraz przedstawia trzech świętych, wyniesionych w owym dniu na ołtarze. Św. Antoni Maria Gianelli, biskup z Bobbio, złożył ręce w zachwycie. Św. Franciszek Maria Bianchi, kapłan barnabita, śpiewa na klęczkach, z ręką na sercu, dziękczynne "Magnificat". A św. Ignacy z Laconi, braciszek kapucyński, w serafickim uniesieniu oczu oderwać nie może od nieba. Szczęśliwi, błogosławieni.

Kiedy się patrzy na tych świętych, kiedy - w dzień Wszystkich Świętych - wsłucha się duchem w cudną pieśń wybrańców, idących za Barankiem, w sercu budzi się święta zazdrość i tęsknota. Ach, zagrać swym życiem, już tu na ziemi, pieśń świętości, pieśń, na dźwięk której niebo się otworze, by wpleść nowe tony do wspaniałego koncertu aniołów i świętych.

Jedno tylko nas onieśmiela, wprost zniechęca, to co kazało po-ecie wyznać z jękiem przed Bogiem: "Dałeś mi górne serce, a skrzydła motyle". Jakżeż nam, słabym, może już nieraz załamanym, marzyć o świętości Antonich, Franciszków; Ignacych? A jednak każdy z nas to kandydat na świętego, może nieraz większego od wielu tych, których czcimy po kościołach.

Bóg sam zaczął w naszej duszy pieśń świętości. Zaczął wtedy, kiedy tchnął w jej naturę przeogromne pragnienie prawdy, dobra i piękna. I kiedy w chwili Chrztu św. wyrył na niej niezatarte znamię, wołające wciąż o świętość. Pieśń zaczęta, lecz nie dograna. Dusza sama musi tej pieśni dograć, dzieło wykończyć. W praktyce równa się t pracy nad sobą. Rozwijajmy talenty, szlifujmy charaktery, ścierając z nich wszystko co chropowate, pielęgnujmy cnoty i naczepiajmy je tęczowym blaskiem na pryzmacie naszych uczynków i myśli; coraz bardziej dopasowujmy się do woli Bożej. A nie ustawajmy, aż odsłoni się w nas obraz i podobieństwo Boże. Nie wolno nam się niczym zrażać, nawet upadkiem. Chrystus rękę poda, zasili swoim boskim Ciałem, byśmy jak Eliasz doszli do swojej góry Horeb. A Niepokalana, bylebyśmy się Jej oddali, ułatwi dojście do świętości.

Na harfie świętości zagramy Bogu najpiękniejszą pieśń chwały. Chwalimy świętością, bo ona jest ładem naszych serc, ona - harmonią, która dostraja naszą duszę do woli Bożej. Świętością zbawimy i uświęcimy nasze dusze. Nic [291]tak nie poci- a do dobrego, jak dobry przykład. Wreszcie całe niebo staje się zapłatą tych, co osiągną świętość.

Więc odważmy się na świętość. Patrząc na świętych, przekonujemy się, że jesteśmy z ich rodu, że możemy też wzbić cię aż do nieba. Pozwólmy więc porwać się tęsknocie i szybujmy królewskim szlakiem świętych.

Zagrajmy pieśń świętości!