Z rozważań na ulicy

Idę ulicą wielkiego miasta. Ruch, gwar, tłok. Bogactwo wystaw, barw, co przykuwają, pochłaniają, wzrok. Jakieś oszołomienie wytworności, władczy mody czar. Czuje się, że w tym jest coś, co może porwać, unieść, zaprzepaścić. Ze to jakaś siła, co pochwycą, blask, co wybucha - oślepia - zaślepia... Co rozwidnia w czarne noc jeden tylko odcinek życia, krótki dystans obliczony na kroków niewiele. Tyle, ile pada światła w zasięgu ulicznej latarni.

Czuję, że - chwilami - i mnie ponosi ulicy prąd...

A jednak...

A jednak, o Chryste, na każdej płycie trotuaru mojego życia, gdziekolwiek zwrócę swój krok - widzę, poznaję, rozumiem z jakąś przerażającą, nieodwołalną jasnością, że jedynym sensem życia, jedyne jego wartością, jest - świętość.

Świętość zdobywana przemocą, gwałtem, wbrew - rzec można - własnej woli, wbrew oporowi bezwładu ducha, wbrew rozbujałym wśród iluzji fantazjom wyobraźni.

Rwana, chwytana w każdym momencie, przy każdej sposobności. Tak jak uliczny tłum chwyta sensacje, jak zdobywa siłą miejsce w przepełnionych tramwajach i pociągach.

Świętość.

Nie ta kopiowana z pozy Świętych w obrazach i figurach. Nie ta powierzchowna, odmawiająca bezmyślnie suchy monolog pacierza... bez wsłuchania się w odpowiedź Bożą. Nie ta zapożyczona z żywotów - na jeden występ - nieprzeżyta, niezrealizowana. Lecz świętość prostolinijnej, jasnej myśli, przekonania w płomieniu, słów, oddania w czynie, przebaczenia w uśmiechu i geście dobroci. Świętość ufności po niewysłuchanej modlitwie, świętość wiary - choć cud się nie ziścił.

Świętość zapomnienia o sobie, choć serce łka tęsknotą i błaga o względy...

- Chryste, nie dla mnie, dla Ciebie, dla innych!...

W każdym zaułku życia, na każdej przecznicy i zakręcie - widzę, Chryste, reflektory Twoich świateł. Twe drogowskazy. Wszędzie mi przyświeca promienistość Twej dobroci i łask, lub prężą się proste - jak Boża myśl - ramiona krzyża. - Ramiona krzyża - wymowniejsze nad słowa wszystkich języków świata. -

Nie mam wymówki, że nie znam dróg...

Drogowskazy -

Refleksja, co nieodstępnym cieniem idzie za mną krok w krok... Sumienie, co drży we mnie płomykiem niepokoju o niewypełniony program życia...

Naglenie konieczności, przeznaczenia...

Bo wszyscyśmy przeznaczeni do świętości.

- Chryste, ja wiem, że jedynym sensem, jedyną wartością życia jest świętość. Żeś Ty umarł, by mię o tym przekonać.