Maryja!
Mugenzai no Sono, wrzesień 1934 r.
Dziś pierwsza sobota miesiąca, mamy więc rekolekcje miesięczne. Dziś też wysłaliśmy pierwszą partię "Rycerza" wrześniowego. Wysyłka nieco spóźniona, ale, że Braci już więcej - w krótkim czasie uporaliśmy się z nią.
Mamy wielki kłopot z "gęsiami" (tak nazywają blaszki do odbijania adresów w języku japońskim; dop. red.). Prawie polowa odpadła jako zepsute. Próbujemy dawać adresy do druku, lecz drukarnie bardzo powoli nam je drukują. Trzeba więc całymi pakami nosić do miasta, gdzie poczciwi poganie pomagają nam w pisaniu jak mogą.
Odczuwamy wielce brak sił tubylczych. Administracja nie może podołać pracy i ma dużo zaległości. Do pomocy potrzebni są Japończycy, lecz obcych, nawet katolików, nie chcemy wpuszczać do klasztoru, żeby duch zakonny na tym nie ucierpiał. Prosimy o modlitwę w sprawie powołań dla Mugenzai no Sono, dobrze?
Kilka dni temu bawił u nas ks. Moriyama, proboszcz z Urokami. Jest to bardzo gorliwy kapłan, względem nas życzliwie osobny, czego dowodem już około 1.000 egz. "Rycerza", które wysyłamy co miesiąc na jego adres. Ojciec jego znosił srogi prześladowanie za wiarę św[iętą] około roku 1866 kiedy jeszcze nie ogłoszono wolności wyznawania zasad religii Chrystusowej. Jako katechistę w Urakami, wypędzono go z ojcowizny. W Urakami żyje jeszcze kilkunastu starców, którzy pamiętają te smutne czasy. Urakami - to relikwja i perła katolicyzmu japońskiego. Gdy się słucha opowiadań tamtejszych bohaterów, to serce rośnie i ma się wrażenie, że P. Bóg obdarzył szczególnymi łaskami tych mężnych i wiernych katolików.
Niepokalana Mamusia poprostu pieści nas na Swoich rękach, bo oprócz spokoju, jakiego obecnie zażywamy pod Jej opiekuńczym płaszczem, podaje nam jeszcze od czasu do czasu jakiś cukierek. Cukierki te są raz słodkie, innym razem zaprawione goryczą, ale zawsze cukierki z miłościwej ręki najlepszej, niebieskiej Matki. Nie będę ich tu wyliczał, bo trzebaby kilka kart poświęcić na to, by móc godnie wysławić dobrodziejstwa Matki Boga.
...Kilka dni temu wyjechał O[jciec] Gwardian do klasztoru trapistów na rekolekcje. Zabawi tam około 10 dni.
W zeszłą niedzielę, korzystając z tego, że już się trochę ochłodziło, wybraliśmy się z nowoprzybyłymi Braćmi na naszą górę Hikosan. Ucieszyli się oni bardzo, patrząc na piękny krajobraz: miasto widać jak na dłoni, wokół góry i morze. W oddali jak we mgle majaczą wysokie szczyty Unzenu. Tu odmówiliśmy oficjum, po czym śpiewaliśmy pieśni na cześć Matki Najśw. Góra Hikosan, choć jest bardzo stara, nigdy z pewnością nie słyszała jeszcze pieśni polskiej... Z powiewem wietrzyku głos szedł daleko, daleko...
9 września bawił u nas pewien ksiądz, Polak, z diecezji częstochowskiej. Objeżdża on cały świat w celu zbadania metod wychowawczych u różnych narodów. W Japonii przebywa już około 5 miesięcy; wkrótce wyrusza do Chin. W Szanhaju opracuje zebrany w Japonii materiał do napisania dzieła. Odwiedził też polskich misjonarzy na Sachalinie.
Poprzedniego tygodnia nawiedziła naszą okolicę silna burza deszczowa. Budynek mieszkalny, "drapacz", trząsł się porządnie ale - dzięki Bogu - żadnej szkody nie było. Za to przez niezbyt dokładnie wykonany dach woda w różnych miejscach sączyła się: w celach na podłodze powstały kałuże...
Niedawno kilku z nas bawiło w parafii Nakamachi. Dowiedzieliśmy się o ciekawym szczególe, tyczącym się gorliwości tamtejszych katolików, a mianowicie: przed świętem Wniebowzięcia z liczby 2200 parafian około 1.000 przystąpiło do sakramentu Pokuty. Ks[iądz] proboszcz bardzo gorliwie pracuje, a oprócz swej pracy duszpasterskiej w parafii, ma pieczę nad katolikami na jednej z wysp.
...Zapewne niejeden zadawał sobie pytanie: czy na misjach, a więc na obczyźnie, tęskni się za Ojczyną, czy też nie?
Oto odpowiedź. - Owszem. Nie jest to jednak tęsknota, że tak powiem, przesadna. Wszak przedmiotem, najwyższej tęsknoty powinno być Niebo, Tam wszelkie rozłączenie będzie nagrodzone, tam wszystkie pragnienia zaspokojone będą. Tam - u stóp Jezusa i Maryi - w wiecznej i prawdziwej Ojczyźnie, spotkają się wszyscy... Ale natura ludzka dopomina się swego... i to jest jedna z wielu ofiar, jaką misjonarz składa Jezusowi za tych wszystkich, których z miłości ku Niemu opuścił, i za tych biednych pogan, których ratować pragnie, przyjeżdżając do ich ojczystych krain...
Za wszystko niech będzie cześć Niepokalanej!