Maryja!
Mugenzai no Sono, 15 kwietnia 1934 r.
Za bardzo obfity list z wieloma dodatkami dla duszy pożywnymi - niech Niepokalana sowicie nagrodzi.
Jak można wnioskować z opisów, sprawa rozwoju "Zagrody" Niepokalanej postępuje żywo naprzód. U nas też niebawem kaplicę zaczniemy budować, gdyż plany już zatwierdzone.
W Wielki Czwartek mieliśmy adorację Najśw. Sakramentu od godz. 10 wieczorem do 2 po północy. Pierwszy raz było wystawienie w monstrancji! Tę krótką chwilę spędziliśmy wszyscy w bardzo miłym nastroju, śpiewając pieśni i modląc się na cześć Jezusa - Eucharystii. O. Gwardian miał przemówienie o Eucharystii, zachęcając nas do coraz gorętszego ukochania Boskiego Więźnia Miłości. Na zakończenie odśpiewaliśmy "Te Deum".
Święta Wielkanocne spędziliśmy bardzo wesoło. Niepokalana sprawiła nam wielką radość. Mieliśmy dwa Chrzty. Jeden to Ota, poczciwy Japończyk, już wspominaliśmy o nim. Przysłał go do nas pewien ksiądz; zamieszkał w klasztorze i pomagał nam w pracy. A że był bardzo pojęty, więc prędko nauczył się katechizmu. Na imię otrzymał Tomasz.
Drugi - Tatsuto Tanizaki, ojciec Jana Tanizakiego, który otrzymał chrzest św[ięty] [1933] roku, człowiek bardzo szlachetny. Przychodził do nas często, rozmawiał nieraz z O. Maksymilianem o religii i pożyczał książki religijne. Nierzadko pomagał w pracy administracyjnej. Przerzucał całe tomy różnych dzieł badając skrupulatnie, krytycznie i bezinteresownie. Te badania były tak długie, że zdawało się nam, iż nic z tego nie będzie. Modliliśmy się za niego i innych o modlitwę prosiliśmy. Pewnego razu zapytany przez nas odpowiedział, że tak musi naszą wiarę poznać, żeby na każdy zarzut ze strony znajomych mógł odpowiedzieć.
Tak minęły dwa łata. Wreszcie łaska Boża zwyciężyła. W wigilię Wielkanocy polała się zbawienna woda chrztu świętego po jego głowie - cieszyliśmy się bardzo i dziękowali Mamusi Niepokalanej. Taki człowiek może być teraz apostołem wśród otoczenia, bo w skrupulatnym badaniu poznał dokładnie wiarę katolicka. Na imię otrzymał Franciszek.
Teraz pozostała jeszcze w pogaństwie jego żona i maleńkie dziecko, ale i ich Niepokalana ku Sobie pociągnie. Cześć Jej za wszystko!
W Japonii stosunkowo mało jest nawróceń. Są różne pisma ale dla katolików przeważnie. Pism. specjalnie dla pogan wydawanych w dużej ilości i do tego bezpłatnie rozdawanych nie ma. "Rycerz" zaczyna w ten sposób działać, ale cóż, brak rąk do pracy... Administracja ma kilka tysięcy nowych adresów z całej Japonii, ażeby wysyłać "Rycerza". Dział techniczny też nie może nawałowi pracy podołać. Obecnie drukuje 60.000 egz., jednak mocno stęka, gdyż sił nie stawa. Cóż to znaczy dwóch braci na zecernię, drukarnię i introligatornię. Maszyny też niekoniecznie dopisują swoim "zdrowiem". Stukają, pukają, hałasu tyle narobią, jakby się tam jakie kolosy kręciły. Tymczasem, są to zwyczajne 16-stronicowe maszynki. Jedna z nich już tak jest wypiłowana, że prócz części podstawowych nie ma żadnej, któraby nie odczuła na sobie pilnika brata - ślusarza.
Czy bracia już są w drodze do Mugenzai no Sono? Gdyż, jak widzicie, pracy mamy moc. Staramy się i robimy co możemy, by jaknajwięcej wydrukować "Rycerza" i rozesłać biednym duszom pogańskim nie znającym jeszcze Pana Bogi i Jego Niepokalanej Matki.
Odwiedził nas niedawno pewien student uniwersytetu z Tokio. Rodzice jego są już katolikami - on jeszcze poganin, ale wkrótce otrzyma chrzest św[ięty]. Rozmawiał dość długo z O. Maksymilianem o sprawach duchowych i zgadza się z tym, że świat szczęścia nie daje. Klasztor jest na to - powiada on - by zbliżyć się do Boga, i że on chciałby również zostać księdzem, ale musi to dobrze zbadać, czy to czasem nie jest tylko uczuciem przelotnym. Prosił o modlitwę. Kto wie, może go Niepokalana pociągnie? Był u nas dość długo i bardzo się wszystkim interesował. Na pamiątkę otrzymał figurkę Niepokalanej.
Nadarza się sposobność założenia nowego Niepokalanowa na Korei - tylko brak Ojców. Korea należy do Japonii, ale Koreańczycy rozmawiają po koreańska i w ojczystym języku chętniej czytają.
Ludności liczą około trzydziestu milionów. Klasztorów prawie nie ma, są tylko Benedyktyni. Lud bardzo prosty i poczciwy. Nasi dwaj Koreańczycy mówią, że nawrócenia są tam liczniejsze i powołań byłoby tam więcej niż tutaj.
Gdyby był Ojciec, mógłby pojechać z kilku braćmi, bo tam po japońsku łatwo się rozmówić i zaraz możnaby zacząć pracę. Rękopisy mogłyby być te same co i w "Rycerzu" japońskim, zaś na koreański łatwo przetłumaczyć. Módlmy się w tej intencji, by Matka Boża pozwoliła nam i tam apostołować. Żniwo jest wielkie, ale robotników mało... Misjonarzy! Misjonarzy! Wołają mil jony pogan. Dajcie nam Misjonarzy! Chcemy poznać prawdziwego Boga! P.S. Ojca Gwardiana. Przed Świętami Wielkanocnymi bawiłem przez miesiąc w Harbinie. Dawałem tam rekolekcje dla: kapłanów, młodzieży gimnazjalnej, męskiej i żeńskiej i wiernych w dwóch polskich parafiach.
Łaska Boża zrobiła swoje, lud chętnie na nauki uczęszczał i z namaszczeniem słuchał, do konfesjonału i Stołu Pańskiego garnął się tłumnie.
Doprawdy jaki to lud nasz dobry, szczerze pobożny, do Wiary św. całą duszą przywiązany. To się odczuwa na obczyźnie, gdy się ma możność porównania naszego ludu z innymi narodami. Tak żywą wiarę wiarę, jak polskiego ludu i szczere jego przywiązania do św. katolickiego Kościoła niełatwo możni znaleźć u innych narodów:
W Harbinie są dwie nieduże paraf je polskie obsługiwane przez czterech gorliwych, pełnych zaparcia i poświęcenia kapłanów polskich z ks. prałatem Wład. Ostrowskim, Wikariuszem Apostolskim na czele.
Z Nagasaki do Harbina jest ładny szmat drogi. Jedzie się trzy doby pociągiem pośpiesznymi w tym 8 godzin okrętem z Japonii do Korei; przejeżdża się Koreę i prawie całą Mandżurję.
Piękne to są kraje i bogate. Zwłaszcza Korea mi się podobała. Okolice malownicze, ziemia żyzna, poprzecinana korytami rzek i poprzegradzana wałami wysokich, nagich gór, z rzadka tylko pokrytych karłowatymi drzewami sosny.
Lud miły, potulny, jakby niepewny siebie, znać, że nie włada sobą. Tak mężczyźni jak i niewiasty, dzieci nawet lubują się w strojach z delikatnego, białego płótna o szerokich rękawach. Nawet trzewiki na nogach noszą białe. Natomiast głowę uzbrajają w czarny, wysoki kapelusz o szerokich krysach i denkiem denku.
Mieszkają marnie. W ogóle nie widziałem nigdzie tak nędznych mieszkań, jak na Korei. Domy niskie, ciasne, z gliny ulepione, pokryte ryżową słomą, okna z szybami papierowymi, podwórza również ciasne.
Kościołów mało spotkałem, tylko w większych miastach, po wsiach prawie ich zupełnie brak. Nic dziwnego, na 30 milionów mieszkańców zaledwie 135 tysięcy katolików. A reszta...? nie zna Jezusa ani Jego Niepokalanej Matki, żyje w pogaństwie. Jakie tu wielkie pole pracy misjonarskiej... Módlcie się, Bracia, by Niepokalana dala temu narodowi gorliwych misjonarzy i przyprowadziła go jak najrychlej do owczarni Swego Syna Jezusa. "Rycerz" japoński dość licznych na Korei ma czytelników, gdyż młodzież koreańska włada dobrze językiem japońskim. A może Niepokalana zechce Swoją "Zagrodę" i tam założyć, bo powołania nam stamtąd przysyła? Wszak Ona może to zrobić i z pewnością zrobi, jeśli to jest w Jej planach.
Wszystkich Ojców i Braci serdecznie w Niepokalanej pozdrawiam
niegodny
br. Kornel Czupryk, gwardian