Z Mugenzai no Sono
Drukuj

Do redakcji japońskiego "Rycerza Niepokalanej" nadszedł list, który w tłumaczeniu tu podajemy. Nawrócona Japonka opowiada, co ją przyprowadziło do Chrystusa: bohaterstwo zakonnic - misjonarek i czytanie "Rycerza". Niech za to będzie cześć najwyższa naszej Matce Niepokalanej! - Red.

Przykuta do łoża boleści, ja Matsushita Chiyeko, wspominam sobie czasy mych młodocianych lat. Od kolebki wychowywana w domu rodzicielskim, żyłami nie znając nauki Chrystusowej ani nic o niej nie słysząc. Raz tylko, o ile sobie przypominam, zostałam zaproszoną za pięknym bilecikiem do zboru metodystów, co mi wtedy sprawiło wielką radość. Pozatem, co to jest prawdziwy Kościół Chrystusowy, albo co to jest wiara, ani nie słyszałam, ani nie starałam się o tem myśleć. Było mi zresztą obojętnie, że tak powiem, czy jest Bóg, czy Hotoke. -

Minęły lata takiej obojętności, przyszła choroba, podczas której posłyszałam o P. Bogu. Były to dla mnie rzeczy bardzo przyjemne, jakby jakie cukierki. Ciekawość i pragnienie poznania zaczęty we mnie naprzemian powstawać, W tym właśnie czasie, doniosła mi moja przyjaciółka, że wstępuje do klasztoru. Ten zamiar przyjaciółki bardzo mię zadziwił, gdyż sądziłam, że do klasztoru wstępują tylko takie osoby, które na świecie nie są potrzebne, nie mają radości życiowej, nie mają się w co ubrać, w ogóle ludzie biedni - o czem zresztą wyczytałam w gazecie. - Aż tu wiadomość, że moja przyjaciółka do klasztoru wstępuje, niemało mnie zadziwiła, gdyż, żyjąc na świecie, posiada wszelkie wygody i troska o byt materjalny jest jej zupełnie obcą, w ogóle jest osobą zamożną.

W czasie mej choroby odwiedziła mnie moja przyjaciółka i podczas rozmowy powiedziała mi, że wstępuje do klasztoru tylko dlatego, ponieważ chce służyć P. Bogu i że sprawy materjalne absolutnie nie wchodzą tu w rachubę. To mnie zastanowiło, dotąd nigdy prawie nie myślałam o P. Bogu, lecz ta rozmowa doprowadziła mnie do tego, że postanowiłam zająć się sprawami religijnemi.

W tym to czasie, niespodziewanie dostał mi się do ręki "Rycerz Niepokalanej", w którym wyczytałam o pewnej zakonnicy pracującej na Madagaskarze, w szpitalu dla trędowatych. Do tego szpitala przyszedł pewien Amerykanin dla zwiedzenia. Podczas zwiedzania rzeki do zakonnicy, że nie chciałby tu pracować i za 2.000 dolarów. Co do mnie, odpowiedziała Siostra, nie chciałabym nawet i za 100,000 dolarów - pracuję tylko dla miłości Bożej. Gdym po przeczytaniu tego w "Rycerzu", porównała poświęcenie się tej zakonnicy dla trędowatych z celem jaki miała przyjaciółka moja, to obydwa wydały mi się bardzo podobne do siebie.

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, zaczęłam skłaniać się ku temu, że P. Bóg istnieje, że jest wszechmocny. Od tego czasu "Rycerz" przychodzi do mnie regularnie a z niego między innemi dowiedziałam się i o tem, że gdy człowiek zgrzeszył za grzechy popełnione żałuje i zwróci się za pośrednictwem Niepokalanej do Boga, to P. Bóg mu grzechy odpuści. Dawniej myślałam, że jeśli człowiek nikogo nie zabił, nikogo nie obił - to po śmierci do piekła nie pójdzie. Lecz teraz, czytając "Rycerza", dowiedziałam się, że to nie wystarcza, że człowiek, jeśli nie ma wiary i nie modli się, celu swego nie osiągnie. Czytając owe pisemko pogłębiałam swój umysł nauką o religji, tak, że w październiku zeszłego roku otrzymałam Chrzest św., a na nim imię Teresa i przez Chrzest stałam się dziecięciem, Bożem.

Składam dzięki Niepokalanej za otrzymanie Chrztu, gdyż do tego głównie przyczynił się "Rycerz Niepokalanej". W tem wszystkiem podziwiam wielki Opatrzność Bożą względem mnie. Przez wiarę zbliżam się do Boga i za łaski Bożą mam zawsze zadowolenie i chociaż jestem dotąd chorą, to jednak cierpienie znoszę z radością. Chciałabym również, żeby i inni dostąpili tego wesela, pochodzącego z poznania Wiary, aby jak najprędzej poznali Boga.

Proszę się w mojej intencji pomodlić, gdyż niedawno otrzymałam Chrzest św., więc nie jestem jeszcze w religji utwierdzona.

Dnia 6.12. 1933 r. przyszedł do Mugenzai no Sono następujący telegram z Tokio: "Świętek umarł pogrzeb 7-go 9 rano Tokio Sekiguchi. - Ceska"

Ś. p. Ks. Józef Świętek, Polak z Górn. Śląska, z Tow. Słowa Bożego bardzo kochał Niepokalaną i starał się rozpowszechnić wedle sił Jej cześć. Rozpowszechniał też Jej "Milicję" i "Rycerza". I tak w ostatnim już liście z dnia 17 II. 1933 r. pisał między innemi:

"...Leżę chory. Może miesiąc albo dwa jeszcze tak będzie. Więc pracować nie mogę, ale chciałbym, żeby Niepokalana pracowała. Proszę więc o przysłanie 100 medalików, 25 dyplomików "Milicji Niepokalanej"... Proszę także o figurkę...."

Niepokalana raczyła go zabrać podczas nowenny do Swego święta. - Szczęśliwy!