Z hołdem Jezusowi Eucharystycznemu na Zieloną Wyspę

W PARYŻU

DZIELNICA UNIWERSYTETÓW. - NOTRE DAME. - BOLESNE WSPOMNIENIE. - REFLEKSJE. - MONTMARTRE. - DLACZEGO ZBUDOWANO BAZYLIKĘ N.S.P.J. - OPUSZCZAMY PARYŻ.

Obok panteonu stoi kościół św. Genowefy i biblioteka.

Wjeżdżamy w dzielnicę uniwersytecką. Tu drzemią poważnie otulone czcią wieków i sławą mury Sorbony, skąd przez wieki całe promieniowała wiedza i mądrość na Europę i dalej jeszcze. Tu ongiś rozbrzmiewał głos świętego mędrca Tomasza z Akwinu. Tu tysiące dusz wchłaniało z podziwem mądrość seraficznego Bonawentury. Tu też przesławny Jan Duns Skot rzucał olśniewające głębią przenikliwości dowody o Niepokalanym Poczęciu Maryi.

Znajduje się tu słynne College de France, w którym wykładał nasz wieszcz narodowy Mickiewicz. W ogóle jest to dzielnica uczelni wyższych i księgarń, dzielnica wysiłku i pracy umysłowej. Szare mury i cisza oraz spokój, tak obce innym dzielnicom Paryża, królują w tych przybytkach nauki i wiedzy.

Notre Dame - to katedra Paryża. Czcigodna w swej wspaniałości sędziwej. Czysty gotyk. Od 1163 roku całe sto lat budowano tę piękność na mieszkanie Panu Bogu. W w. XIV i XVIII trzeba było odrestaurować to potężne cacko, którego czas nie chciał oszczędzić.

Przechodzimy most, bowiem katedra zbudowana na jednej z wysp Sekwany. Stajemy osłupieni na widok skończonego piękna fasady i portalu. Co za delikatna koronkowa robota! Ile artyzmu i finezji w tych niezliczonych motywach zdobniczych, kutych w kamieniu, którymi obsypane łuki portalu, fasada i wieże! Ogromna szkoda, że wież nie skończono, że powstrzymano ich pęd ku górze.

Wszedłszy do wnętrza, zrazu nic nie widzimy. Półmrok zalega świątynię. Powoli wzrok się przyzwyczaja, rozróżniając tysiączne linie kolumn, filarów i łuków sklepienia, pnące się wgórę - rzekłbyś nieba sięgają. Olbrzymie przestrzenie między szkarpami przepruwają potężne okna, zdobne cudnymi witrażami z XV i XVI wieku. Jedna z trzech kolosalnych rozet jest nowa bo z 1870 roku. Nie dorówna jednak tamtym starym. Kolosalne kolumny i filary dzielą wnętrze kościoła na 5 naw.

Katedrę zrabowali rewolucjoniści i tu to na ołtarzu, z którego strącono Krzyż, umieścili kobietę lekkich obyczajów, oddając jej cześć, jako swemu bóstwu. O głupoto ludzka i niezrozumiała pycho! To władzy Boga wszechmocnego lękasz się, nie chcesz uznać nad sobą, by ci to nie ubliżało, nie widzisz, jak się upadlasz, gdy, usunąwszy Boga, klękasz przed bałwanem swych namiętności!

Zawsze tak jest. Bo człowiek musi mieć jakieś bóstwo, któremu by służył. Albo jest nim Bóg prawdziwy, Którego służba człowieka przebóstwia, albo namiętność jakaś, która go poniża, upadla, zezwierzęca. - I to nie tylko jednostka może stoczyć się tak nisko. Podobnie jak ten tłum, pijany namiętnością, szalejący w orgiach, może upaść naród i państwo, gdy wypowie służbę Bogu, gdy lekceważy przykazania Boże, mające drogą uczciwości, sprawiedliwości i miłości pomagać swym członkom do osiągnięcia celu ostatecznego - zbawienia.

Rzucamy pospiesznie okiem na ten lub ów szczegół, bo krótkość czasu nie pozwala zatrzymywać się dłużej. Przejeżdżamy koło ratusza, zbudowanego w XIX w. na miejscu spalonego. Uwagę zwraca jego bogata fasada. Dalej suniemy koło kościoła św. Eustachego, pomnika wczesnego renesansu i zdążamy na Montmartre.

Montmartre w Paryżu - to dzielnica najstraszniejszej nędzy; moralnej; to ostępy, w których grzech i wyuzdanie panują bez żenady, nawet w jasny dzień. Słowem - to rynsztok i tak niezbyt cnotliwego Paryża, dzielnica domów publicznych i kabaretów, które obsiadły to najwyższe wzgórze miasta.

I na tym to pagórku, tonącym w bezwstydzie i rozpuście, postanowili katolicy wybudować Panu Jezusowi przybytek, w którymby dusze pobożne wynagradzały Mu ustawicznie za zniewagi i grzechy tej dzielnicy. Myśl wybudowania bazyliki uchwaliło zgromadzenie narodowe pod wrażeniem przegranej wojny z Niemcami w 1870 r. Atoli masoneria wytężyła wszystkie siły, wszystkie sprężyny poruszyła, aby nie dopuścić do tego.

- Nie, toby źle było, gdyby tu, na tym wzgórzu, dominującem nad miastem, gdzie dotąd niepodzielnie króluje szatan, miał zakrólować Chrystus!

Jednak katolicy nie ustąpili. Uświadamiali katolików, że idzie o rzecz ważną, wykupywali dom po domu, skrawek ziemi po skrawku, zbierali ofiary na budowę bazyliki - i gorliwością swoją oraz wytrwałością dopięli tego, że już 1874 r. przystąpiono do budowy. Wkrótce potem stanął na szczycie wzgórza ogromny i wspaniały kościół w stylu bizantyjskim, a wyniosłe jego kopuły wbiły się triumfalnie w i niebo, spoglądając na miasto.

Na tronie spoczął Jezus Eucharystyczny, wystawiony stale dzień i noc ku adoracji wiernych. I pomyśli ktoś może, że pewnie biedny Jezus opuszczony i samotny spogląda smutnie na brudne fale grzechu, podmywające Montmartre. Nic podobnego! Bo u Swych stóp widzi stale gro-mady mężczyzn i niewiast adorujących Go i przepraszających za złość bezbożnych. Obok prostego rzemieślnika spotkasz tu wysokiego urzędnika, oficerów, adwokatów, lekarzy, profesorów uniwersytetu, obok staruszka męża w sile wieku i młodzieńca - słowem wszystkie zawody i stany licznie reprezentowane.

Gdy zbliża się noc schodzą się do kościoła cicho grupy mężczyzn. (Niewiasty adorują tylko we dnie). Cześć klęka i wylewa duszę w błaganiach ekspiacyjnych i wynagrodzeniu. A część idzie za główny ołtarz, by w osobnej sali na skromnych tapczanach spocząć nieco po dziennej pracy, a potem zastąpić adorujących.

I tak codziennie, zimą i latem, rok po roku - już kilkadziesiąt lat. O, co za świetna myśl, co za głębokie wczucie się w pragnienie Jezusowego Serca! Tu gdzie niedawno grzech bezczelnie paradował, gdzie urodzajne żniwa urządzał duch ciemności - teraz Jezus Eucharystyczny odbiera hołdy dusz czystych, przyjmuje ich ofiarne czuwanie, zbiera łzy żalu, słucha jęków błagalnych, zanoszonych doń za grzeszny świat

Padamy i my na kolana przed utajonym w białej Hostii Zbawicielem, łącząc swój krótki pacierz i parę aktów strzelistych z hymnami niewidzialnej rzeszy aniołów i rozmodlonej gromadki wiernych.

Oglądamy jeszcze kościół z zewnątrz. Z wyniosłych tarasów rozległy widok na Paryż. Już mgła wieczorna spływa na cichą zdała, a jakżeż kipiącą życiem i ruchliwą metropolię świata. Przewodniej zwołują nas do autokarów, bo czas na wieczerzę, a później na dworzec.

Tak się więc złożyło, że na ostatku zwiedziliśmy bazylikę Serca Jezusowego. Zmitrężeni i znużeni opuszczamy hotel, by noc spędzić w pociągu.

Notre Dame

[Fot. 1] Katedra Notre Dame.

Bazylika Serca Jezusowego

[Fot. 2] Bazylika Serca P. Jezusa na Montmartre.