U progu Chin
O zapowiedzianej godzinie Sfinks oderwał się od lądu i prześlizgując się wśród wysp wąską ścieżką wodną, wpłynął na pełne morze.
Do Szanghaju przyjazd zapowiedziano na rano 6 października.
Dnia 3 października przypada uroczystość św. Teresy od Dziec. Jezus, patronki misji. Odprawiliśmy nowennę, aby wyprosiła rozkwit dziełom misyjnym, a osobliwie, by różanym deszczem łask zasypała naszą japońską placówkę.
Przedostatni odcinek drogi był nadspodziewanie spokojny. Wnet morze wyścieliło się spokojnie idealną płaszczyzną, po której ślizgały się gromadnie łodzie rybaków chińskich. Odbijali daleko od lądu, gnani nędzą.
Trasa podróży szła niedaleko lądu; przymglone chińskie góry ciągnęły się sznurem wraz z nami. Śliczna była droga w nocy. Na ciemnym tle morza ciągnął się przed, i za nami jasno błękitny gościniec. Fale, jakby naświetlone reflektorami, mieniły się cudnie zieloną barwą. W morzu Chińskim żyją miliardy drobniutkich robaczków, które świecą podobnie jak nasze świętojańskie.
Zbliżamy się do Szanghaju. Zaczynamy przepakowywać nasze bagaże, gotując się do wysiadania. Opuszczając nasz statek, po miesięcznej przeszło podróży, daliśmy szefowi naszej klasy Cudowny Medalik.
W kontroli celnej przepuszczono nas bez kłopotu. Bagaż załadowaliśmy na auto; teraz udajemy się do bernardyńskiej prokury przy ul. Dubail 141. Mile przywitał nas przełożony domu i doręczył listy, jakie na nas tu czekały z Japonii i z Polski. Dowiedzieliśmy się na wstępie, że statek japoński odpłynął do Nagasaki dziś właśnie, więc musimy się zatrzymać do następnego okrętu 4 dni. Przy okazji zwiedzimy miasto.
I właśnie po południu przyszedł nam z pomocą p. Franczyk, rodak, losami wojny rzucony na Daleki Wschód. Pełni służbę osobistej ochrony u jakiegoś bogatego Chińczyka. Chińczycy zamożni muszą się zabezpieczać. Dom bogacza to istna forteca, lub ciężkie więzienie. Okna zakratowane, każde drzwi opancerzone i zamknięte; uzbrojona domowa policja wciąż pod bramą. Oto jak żyją "szczęśliwi" ze swoim bogactwem. Miliony - skazały ich na dożywotnie więzienie.
Szanghaj zbudowany jest na bagnistej, nadmorskiej nizinie. Nie brak tam niczego. A więc ma olbrzymie drapacze chmur, współzawodniczące z amerykańskimi, ruch i życie jak największe centro, w których wikłają się interesy świata, oślepiające reklamy neonowe, jakie w Europie rzadko można spotkać, sklepy z bajecznie urządzoną wystawą, Ale z tą wystawnością ściśle, jak dusza z ciałem, złączona jest także okrutna nędza, przysłowiowo chińska.
Osobliwe, jedyne to miasto w swoim rodzaju. Stanowi drzwi całych Chin na szeroki świat, ale w tych drzwiach inni, a nie gospodarz trzymają straż.