Wzorowa matka

Sylwetki katolickie 22

W ciągu mej przeszło 20-letniej pracy nauczycielskiej spotykałam różne szlachetne sylwetki. Wśród tych jednak najgłębiej tkwią w pamięci czyny i życie jednej wieśniaczki. Szczupła, średniego wzrostu, skromnie lecz zawsze starannie i gustownie ubrana, śpiesząca każdemu z pomocą w miarę możności, znana była ze swej prawości i głębokiej religijności. "Oby się tacy ludzie jak Święchowa na kamieniu rodzili" - mawiał proboszcz.

"Módl się i pracuj" - było jej zasadą. Modlitwa towarzyszyła jej pracy. Kto rano przechodził koło jej domu, słyszał melodie godzinkowe. W maju przy ozdobionej kwiatami i zielenią figurze Matki Bożej, po całodziennym trudzie, klękała matka z dziećmi i odmawiała litanię. W październiku odmawiano wspólnie różaniec. W chwilach ciężkich rodzina polecała się opiece Serca Jezusowego, przed którego obrazem migotał płomyk lampki oliwnej. Często widywano Marię Święchową przy Stole Pańskim. Tam czerpała siłę do wypełniania swych obowiązków.

A praca? Starsi ludzie pamiętają jeszcze, jak w porze zasiewów, wczesnym nieraz rankiem, gdy skowronek wydzwaniał swą pieśń nad brzezińskimi polami, posuwała się po zaoranej roli drobna postać kobieca, siejąca zboże. O, dzieciom Święchowej chleba zabraknąć nie może - mawiali sobie - zabrał im Pan Bóg ojca, lecz dobrą matkę zostawił. Owdowiawszy młodo, poświęciła się cała wychowaniu czworga swych małych dzieci, będąc im zawsze żywym przykładem. Obowiązki matki uważała za wielkie i odpowiedzialne przed Bogiem i ludźmi.

I błogosławił Ojciec Niebieski tym trudom - dzieci stawały się jej pociechą i pomocą, a gdy dorastały, obierały sobie drogę życia z pomocą zawsze czujnej, zawsze im oddanej matki. Jedna z córek wybrała życie zakonne, druga rozpoczęła pracę nad młodzieżą w szkole, trzecia wychowywała gromadkę własnych dziatek. Zdawało się, że wreszcie ofiarna matka odpocznie. Gdy jednak przyszło jej wybierać między wytchnieniem a dalszym mozołem, wybrała to drugie, by być pomocą synowi w jego trudnej sytuacji życiowej po powrocie z wojny.

Nadszedł 1933 r. W dniu, w którym córka składała śluby zakonne i prosiła Pana Jezusa o ulgę dla matki staruszki, Święchowa zachorowała, a w następną niedzielę była wolna od wszelkich ziemskich trosk. Wypełniła wiernie swe zadanie, więc zabrał ją Bóg, by odpoczęła w niebieskiej Ojczyźnie.