Wstecznictwo socjalizmu w dziedzinie spraw rodziny i małżeństwa
Dziś nic chyba głośniejszym echem nie rozchodzi się w społeczeństwie, jak właśnie zdecydowana obrona rodziny ze strony Kościoła, oparta na jasnych i nie podlegających wątpliwości wskazaniach Ewangelii. I trzeba rzeczywiście wielkiej bezczelności albo prostactwa, aby napisać to, co czytamy w książce ideologa socjalizmu, niedawno zmarłego, Kautskiego, że "nienawiść ku rodzinie łączy się w chrześcijaństwie z odrzuceniem małżeństwa"!
Nie znaczy to wcale, by socjalizm miał dla instytucji rodziny jakieś specjalne względy, lub też małżeństwo otaczał specjalną opieką.
Wskazywaliśmy już w jednym z poprzednich artykułów, że właśnie obóz socjalistyczny jest głównym patronem wszystkich poczynań, mających zniweczyć moralność chrześcijańską w małżeństwie przez pozbawienie go charakteru sakramentalnego, przez propagandę "świadomego macierzyństwa" itd. Nie tylko samo małżeństwo, ale rodzina w ogóle poddana jest przez socjalizm specjalnym zabiegom, jak się o tym można przekonać z jego stanowiska wobec pracy zawodowej kobiet.
Nikt dziś, rozumiejący zadanie i powołanie kobiety w rodzinie, pracy tej nie poczyta za ideał, za zasadę, ale za smutną konieczność, której się poddajemy z pragnieniem zmiany tego stanu rzeczy. Socjalizm przeciwnie: jednym z jego dogmatów jest, że kobieta powinna pracować samodzielnie, zawodowo, nie zależeć materialnie od męża, zrzucić jarzmo rodzinne i z rodziną [111]związane obowiązki. I to nie tylko dlatego, że ciężkie warunki materialne do tego zmuszają. Dla socjalistów są one jedną tylko z przyczyn takiego stanowiska, ale bynajmniej nie jedyną. "Brak pracy dla kobiet - głoszą socjaliści - jest rezygnacją z samodzielności, zacieśnieniem horyzontów do spraw gospodarstwa domowego, niemowląt, wychowania dzieci". Pomińmy już to, że i te sprawy nie wydają się małego znaczenia i w niczym nie usprawiedliwiają odnoszenia się do nich z pogardą. Zatrzymajmy się nad istotną przyczyną takiego stanowiska socjalistów.
Zdrowa, chrześcijańska rodzina jest potężną zaporą, na której załamać się muszą ataki socjalizmu na moralność chrześcijańską, wstrzymać się musi propaganda partyjna. Robotnik mający ustalone na zasadach katolickich życie rodzinne nie idzie na lep socjalistycznych haseł. Wszyscy to widzimy wokoło siebie, widzimy też i to, że nie lada zasługę dla stworzenia takiej rodziny ma kobieta - żona, matka. Radykalnym więc środkiem, ułatwiającym propagandę socjalistyczną, byłoby pozbawienie rodziny jej dotychczasowego charakteru przez wciągnięcie jej w tryby pracy zawodowej, aby ona sama i jej najbliżsi stali się podatniejsi na hasła propagandy socjalistycznej..
Kobieta poświęcająca się życiu rodzinnemu jest solą w oku socjalistów.
"Taka kobieta - pisał jeden dziennik socjalistyczny przed kilku miesiącami nie wychowa wszak anarchisty, liberała", Boże broń, socjalisty". Rzeczywiście nie wychowa, bo zbyt dobrze zdaje sobie sprawę, gdzie leży dobro jej i jej najbliższych, zbyt dobrze wie, co taki anarchista, liberał czy socjalista do życia rodzinnego wnieść może. Zbyt dobrze wtedy rozumie i docenia wszelkie nowinki przynoszone od prowodyrów partyjnych i zbyt dobrze czuwa nad tym, by owe nowinki nie zagościły w jej domu i nie rozwiały tego szczęścia, dla którego ona najwięcej się przyłożyła własną pracą, poświęceniem i miłością.
"Taka kobieta - wołają socjaliści robi z rodziny siedlisko reakcji". Jużeśmy się z tym zarzutem osłuchali i wiemy, że oznacza on w pierwszym rzędzie nienawiść do chrześcijańskich form życia rodzinnego. Możemy - i to właśnie my jedynie słusznie -? zarzut wstecznictwa postawić socjalizmowi: wszystkie jego formy w dziedzinie spraw rodziny i małżeństwa są cofaniem się wstecz, są reakcyjne, szkodliwe, bo materialistyczne i bezbożne, antyspołeczne i antykulturalne, a przeto nic wspólnego z postępem - z postępem ku lepszemu jutru jednostek i społeczeństw - nie mają!
[117]Na tle takich dążeń socjalizmu tym bardziej docenić winniśmy naukę społeczną katolicyzmu w odniesieniu do zagadnienia pracy zawodowej kobiet. Czytamy w encyklice Piusa XI "Quadragesimo anno": "Dla matki dom rodzinny jego życie stanowić winny najważniejsze pole działania i troski. A jest straszliwym nadużyciem, które za wszelką cenę należy zwalczać, jeśli matki z powodu szczupłości zarobków ojca muszą po za domem szukać pracy zarobkowej z zaniedbaniem właściwych swych prac i obowiązków, przede wszystkim wychowania dzieci. Dlatego ze wszystkich sił należy dążyć do tego, by ojcowie rodzin taką otrzymywali zapłatę, która by odpowiednio zaspokoiła przeciętne potrzeby życia rodzinnego, A jeśli taka płaca nie jest jeszcze wszędzie możliwa, sprawiedliwość społeczna wymaga bezzwłocznego przystąpienia do reform, które by każdemu dorosłemu pracownikowi zapewniły płacę odpowiadającą powyższemu warunkowi".
Słowa powyższe dobitnie stwierdzają stanowisko katolickie wobec zagadnienia pracy zarobkowej kobiet i jednocześnie wskazują, jak głębokie jest usprawiedliwienie dla reform społecznych ze względu na dobro rodziny.
Przed tymi reformami nie cofa się katolicyzm i wszędzie ich potrzebę podkreśla. I nie służy tym - jak to wmówić się starają socjaliści bezkrytycznym masom - kapitalizmowi, bo te reformy uderzą przede wszystkim w kapitalistów. Uderzą również w socjalistów i to jest przyczyną ciągłych jego ataków na Kościół, bo przy tych reformach, przy reformach w duchu nauki Kościoła, wpływy socjalizmu muszą upadać. A nie najmniejszą zasługę będzie tu miała rodzina, w której kobieta, wolna od pracy zarobkowej, spokojna o byt materialny najbliższych, wierna Kościołowi, na pewno nie wychowa "anarchisty, liberała, socjalisty".