Wesoła nam nowina
Już drugi tysiąc lat
Schodzi co rok na świat,
I dzisiaj Boża Dziecina
O ludziach nie zapomina.
Śpiewajmyż pieśni radości,
Wielka rodzino człowiecza,
Że oto Pan wśród nas gości,
Że nas przed złem zabezpiecza.
Stajenka-ci betlejemska
Jaśnieje znowu przed nami.
Na ziemi błogość nieziemska:
Zrównaniśmy z aniołami!
Józef Ruffer
Te słowa radości przypomniały mi brak ukochanego przez wszystkich naszego byłego Przełożonego i Redaktora "Rycerza Niepokalanej" - O. Alfonsa Kolbe, który złożony ciężką chorobą po kilkudniowych bardzo przykrych cierpieniach poszedł po nagrodę do Niepokalanej dnia 3 grudnia [1930] r. bardzo wczesnym rankiem (6 godz. rano).
Jakże radowałby się z nami, witając Nowonarodzonego w ubóstwie. On tak ubóstwo kochał i często mawiał, że ono ułatwia drogę do cnoty, że to jedyne bogactwo naszego franciszkańskiego Zakonu. To też sam pędził życie nadzwyczaj skromne, strawę jadał najprostszą, a nawet, gdy przybywali zwiedzać Niepokalanów różni dostojni goście, nie robił nigdy wyjątków - częstował obecnych posiłkiem skromnym, jaki sam spożywał. Od tej zasady odstąpić nie chciał i tym właśnie podbijał serca wszystkich.
Pełen radości Bożej, zawsze z uśmiechem na ustach gotów do rady i pociechy, krzątał się po miejscach, gdzie Bracia według jego wskazówek, przykładali cegiełki do dzieła szerzenia czci Niepokalanej. Dzieło to tak ukochał, że pierwszy wstawał do pracy a ostatni szedł na spoczynek. Wszystkiego dojrzał - wszystkim się opiekował, nawet o stróżach nocnych - psach - pamiętał, by Brat nie zapomniał ich nakarmić. Każdy kącik Niepokalanowa był pełen Jego świetlanej postaci. Dużo czasu spędzał w administracji, drukarni, elektrowni, warsztatach, a nawet do młodzieży, kształcącej się na misjonarzy, bardzo często przychodził; wszędzie szerzył i podtrzymywał cichy powiew miłości i wiary.
Po śmierci jest nasz Rycerz Niepokalanej wśród nas - czujemy go na każdym kroku. Sprawdzają się więc jego słowa, które wypowiedział gasnącym głosem na kilka godzin przed odejściem do wieczności: "Będę się opiekował wami z czyśćca; - zachowajcie w Niepokalanowie ducha ubóstwa i miłość bezgraniczną do Niepokalanej!"
Zamknął przedwcześnie powieki na ukochanej placówce, spełniwszy swój obowiązek czciciela Niepokalanej i szerzyciela idei zbliżenia wszystkich ludów do stóp Przeczystej Dziewicy.
Zaletami charakteru zjednał sobie nie tylko uznanie i przychylność swoich przełożonych ale przede wszystkim przywiązanie i miłość podwładnych. Na wiadomość, że O. Alfons nie żyje, cała okolica Niepokalanowa jęknęła nieutulonym płaczem.
Pogrzeb, który odbył się 5 grudnia [1930] r. ściągnął całe tłumy do kościoła OO. Franciszkanów w Warszawie. Liczni Ojcowie z innych klasztorów, wielu Braci zakonnych, głównie z Niepokalanowa, Przewiel. Księża świeccy i wiele, wiele ludzi, wielbicieli idei Niepokalanej cisnęło się do Jego trumny, by ją uroczyście wyprowadzić na cmentarz powązkowski. Nie brakło też i matki śp. O[jca] Alfonsa. Choć jej serce krajało się z bólu, zniosła wszystko z chrześcijańską rezygnacją, wierząc, że syn jej poszedł po nagrodę za trudy do Niepokalanej.
U grobu zjawił się samorzutnie jeden z Redaktorów pism warszawskich i w żałobnym przemówieniu tak odezwał się do zmarłego: "Redaktorze, po co ja tu przyszedłem nad twoją mogiłę? Ja żołnierz-legionista wojny światowej i towarzysz pióra zjawiłem się przed tobą, żołnierzu Chrystusowy, Rycerzu Niepokalanej, by ci wyrazić uznanie za twoją pracę. Byłeś redaktorem największego pisma w Polsce. Musiałeś gorącą i ognistą miłością kochać Niepokalaną, żeś w przeciągu 9 lat potrafił zdobyć aż 350.000 czytelników dla Jej pisemka".
Ogólna żałość ogarnęła wszystkich i rzęsiste łzy popłynęły każdemu po licach, gdy skromną trumnę oddawano matce-ziemi. Bracia zaś z Niepokalanowa, aby okazać, jak kochali swego przełożonego, spuścili do grobu, co on najwięcej miłował - figurkę Niepokalanej i ostatni numer "Rycerza".
Powszechny żal obecnych był świadectwem jak śp. O. Alfons wielką sympatją cieszył się u wszystkich, jak każdemu sercu był drogim. Niech jednak dla każdego będzie to pociechą, że zmarł wielki kapłan, prawdziwy czciciel Niepokalanej, pracownik niezmordowany dla Jej chwały. Toteż Przeczysta Dziewica, nagradzając mu jego gorliwość, zabrała go do siebie w okresie swojej uroczystości - Niepokalanego Poczęcia.
Niech odpoczywa w pokoju.
Stanisław Paluszkiewicz | profesor internatu w Niepokalanowie.