Dziewico Święta! co w gwiazd koronie
jaśniejesz kędyś, u sfer błękitu,
w wieczystej chwale, przy Stwórcy Tronie!
Ty, której Imię lśni u zenitu
przewielkiej sławy! co lat tysiące
rozbłyskasz gdyby świetlane zorze,
wołam do Ciebie, zgięty w pokorze:
złagodź me myśli niepokojące,
udziel Swej łaski duszy przesmutnej,
zwróć kochające oko w tę stronę,
gdzie biedne serce w trwodze okrutnej
garnie się, ufnie pod Twą Obronę!
Przebacz, Najświętsza, żem w zapomnieniu,
ceniąc wyrazy jako dźwięk pusty,
ujmował sławy Twemu Imieniu!
Przebacz, żem w pysze, zimnymi usty
kalał, co Twojej Czci przynależne,
żem świętości Twej sfery bezbrzeżne
znieważał tonem szyderczej pieśni!
żem tu, co umysł sceptyczny wyśni,
rzucał z chełpliwą przesady butą
między niewinnych słuchaczów grono,
żem Twą Dziewiczość od wieków czczoną
bezcześcił zmyślnie, mową zatrutą!
Jak ślepiec żyłem, podobny chmurze
co od mórz pędząc groźną nawałą
gasi Twe słońce w boskim lazurze.
Lecz dziś rozwijam chorągiew białą
i wracam, Pani, śpieszę do Ciebie
by złożyć wieniec u Twych Stóp świętych,
nie jak tchórz czyni, w nagłej potrzebie,
lecz ten, co zwalczył wrogów zawziętych.
I... znów oglądam Twój uśmiech boski.
I tak mi dobrze, widząc, żeś przy mnie,
taki się czuję szczęśliw, beztroski
żem Ci hołd złożył w tym skromnym hymnie...
Tulicze, 1928 rok.