Pamiętasz, Maryjo, gdym dzieckiem była,
Kiedym nie znała, co życia burze,
Matka mnie Ciebie wielbić uczyła
I Twe ołtarze ozdabiać W róże
I całą moją duszą wiośnianą
Lgnęłam do Ciebie, Niepokalana:
Tyś była dla mnie Zorzą poranną,
Tyś mi nad wszystko była kochana...
Miałam ja wtenczas dwie drogie Matki:
Jedna rączyny moje składała
I pomagała rwać wonne kwiatki
Dla drugiej, co nam, Święta, jaśnieje
Często ta, Święta, przecudna Pani,
Która mi drugą Matuchną była,
Gdy Jej kwiatuszki składałam w dani,
Do mego serca słodko mówiła...
A zew Jej cichy płynął z zaświata
Jako melodia przecudna, drżąca,
Perlił się srebrną rosą po kwiatach
I jaśniał w złotych promieniach słońca.
Lecz życie leci wśród bystrych fali -
Jam się niebaczna w mroki zbłąkała...
Aż dziś - w pustynnej, bezkresnej dali
Gwiazda mi złota drogę wskazała.
I nie czekając, aż życia burze
Poszarpią serce, pogrążą duszę,
Wracam, Matuchno!.. Zakwitną róże:
Nowych Ci kwiatków nazbierać muszę...
I znów - Matuchno moja kochana,
Wysłuchaj kornej modlitwy mojej,
Gwiazdo przewodnia, Niepokalana -
Bądź w całym życiu dla mnie ostoją!