(Ciąg dalszy)
Pierwszą placówką apostolsko - misyjnej działalności św. Antoniego było miasto Rimini, znane z tego, iż heretycy waldensi i albigensi całkowicie nim owładnęli i urządzili w nim swą twierdzę, z której urządzali zbrojne wypady do okolicznych miejscowości, znęcając się bezlitośnie nad garstką nieśmiałych i strwożonych katolików. Wieść o jego przybyciu do miasta wnet się rozeszła. Szydzą heretycy, przepowiadając, iż ten brat Antoni tak samo z niczym wkrótce ich opuści, jak to już niejeden uczynił. Gdyby się jednak upierał, potrafią go unieszkodliwić raz na zawsze.
Na jego porywające kazania wierni uczęszczali z początku dość licznie, atoli gdy heretycy zaniepokojeni mocą przekonywującą i żarliwością, z jaką głosił kazania, postanowili napaść na Świętego i zamordować go, wszystkich obleciał strach i na kazaniu nikt się nie zjawił. Zasmucony tym Antoni idzie na brzeg morza i dźwięcznym głosem, zwołuje ku brzegowi ryby, które też poustawiawszy się w szeregi i z wytkniętymi ponad wodę pyszczkami, słuchały jego przemówienia.
A Święty mówił im o Bogu, który stworzył je i dał im olbrzymie wód obszary do życia, i słonko radosne i ciepłe, i rzek różnych mnóstwo, w którychby mniejsze z nich pluskać się mogły, a dla większych mórz i oceanów głębie przepastne przeznaczył. Jakże tedy wdzięczne powinny być Temu Ojcu niebios i ziemi za stworzenie ich i za żywioł miły, wodę i pożywienie codzienne, i za złote słońca promienie, i za wszystko, czemkolwiek ich obdarował.
A małe rybki, blisko brzegu zgromadzone, i większe poza nimi, i te największe nad głębią w dali ustawione - słuchały, jakby rozumiejąc kazanie Świętego.
Ludzie wiedzeni ciekawością, przyszli, i jakże się zdziwili niezmiernie, widząc niezwykłych słuchaczy Słowa Bożego. I coraz więcej gromadziło się ciekawych, podziwiających cud. Wówczas święty Antoni, znakiem krzyża zwolniwszy ryby z kazania, które też wnet się rozproszyły, każda w swoją odpływając stronę, zwraca się do zgromadzonego ludu i zaczyna kazać, a rzesza, żarliwymi słowami Kaznodziei do głębi wzruszona, zaczyna się kajać i padając do stóp Świętego, prosi o przebaczenie grzechów i o pokutę zbawienną, przyrzekając poprawę.
I wielu heretyków porzuciło błędy kacerskie na skutek kazań Świętego i skruszeni wracali do Chrystusowej Owczarni. Wnet też nieliczna wiernych garstka powiększyła się znacznie, a na kazania Antoniego przychodzili licznie heretycy, z których coraz to nowe rodziny powracały do prawdziwej wiary.
Ale był wśród nich jeden zaciekły i zatwardziały kacerz Bonwillo, który w błędach heretyckich przez 30 lat się zasiedziawszy, żadną miarą porzucić ich nie chciał, pozostając zimnym mimo wielu cudów i wielkiej świętości Ojca Antoniego. Co gorsza, widząc jak jego wyznawcy porzucają sektę, umyślił otruć świętego Antoniego. Zaprasza go więc do swego domu i w czasie uczty podaje mu wino zatrute. Lecz Święty przejrzał jego zbrodnicze zamiary, więc wspomniawszy na zapewnienie Chrystusa, dane Apostołom, iż i trucizna, którąby pili, szkodzić im nie będzie, przeżegnał kielich znakiem krzyża św. i wychylił.[1] Patrzy zdradziecki gospodarz, rychło Święty runie, konając w konwulsjach. Ale Antoni, dokończywszy obiadu, wstał od stołu i pomodliwszy się, pożegnał gospodarza grzecznie, dziękując za smaczne wino.
To zdarzenie połamało lody heretyckiego uporu, tak że się nawrócił z całą rodziną i stał się odtąd wierną owieczką Pana Jezusowej owczarni, a jego gospodarz, przedtem również kacerz, został nawet kapłanem, pomagając późnić; świętemu Cudotwórcy w nawracaniu zbłąkanych heretyków i w nauczaniu ludu.
W Rimini przebywał nasz Święty około dwóch lat, czyniąc misyjne wyprawy do okolicznych miejscowości. Wierni i nawróceni z kacerstwa, patrząc na jego wielce świątobliwy żywot i kazań płomiennych słuchając utwierdzali się w wierze.
Wpośród trwających jednak nadal w swych błędach heretyków był jeden zamożny obywatel, którego uporu ni kazania, ni najoczywistsze nawet cuda złamać, nie mogły. Szczególnie bluźnił przeciwko Najśw. Sakramentowi, nie wierząc w prawdziwą i rzeczywistą obecność P. Jezusa pod postacią chleba. Wiedział o tym św. Antoni i gorąco się modlił o jego nawrócenie, tym bardziej, iż za nim szło wielu innych, którzy nie mieli odwagi się nawrócić, lecz bezmyślnie stali przy swym wodzu. (C.d.n.)
[1] We Włoszech i innych krajach na Południu podają do posiłku wino, jak u nas wodę się podaje.
O słodka, o święta, o godna wszelkiej miłości Maryjo! skoro serce jakie wymówi Imię Twoje, wnet rozgoreje miłością ku Tobie, a ci, którzy Cię miłują, byle myśl swą ku Tobie zwrócili, wnet jeszcze się bardziej w Tobie rozmiłowują.
Św. Bernard